Koenigsegg Jesko Attack: bardzo szybkie 13 milionów

Marcin BołtrykMarcin Bołtryk
opublikowano: 2024-05-17 12:00

Najnowsze dziecko szwedzkiej marki hipersamochodów przyjechało do Polski. Za kierownicą… ojciec. Christian von Koenigsegg.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Firmę Koenigsegg założył w 1994 r. szwedzki kierowca Christian von Koenigsegg. Miał wówczas 22 lata i marzył o stworzeniu auta mogącego konkurować z tuzami – Ferrari czy Lamborghini. Konkurować nie tylko osiągami, lecz także prestiżem. Już w 1996 r. marka pokazała prototyp –Koenigsegg CC. Christian załadował do niego silnik V8 o pojemności 3,8 l i mocy 614 KM. Dwuosobowy bolid ważył jedynie nieco ponad 900 kg i pierwszą setkę witał zaledwie po 3,2 s od startu. Mógł się rozpędzić do magicznych 354 km/h. Auto nigdy jednak nie trafiło do oficjalnej sprzedaży (trafiły wersje zbudowane w oparciu o prototyp). Mimo to wzbudziło zainteresowanie motoentuzjastów. Nigdy wcześniej nie było (i wciąż nie ma) tak gorącego samochodu z tak chłodnego miejsca (Szwecja). Co ciekawe, sukces komercyjny (tzn. sprzedanie pierwszego auta) Koenigsegg osiągnął dopiero po ośmiu latach od pomysłu stworzenia firmy budującej superauta. Dziś marka uważana jest za jedną z najszybszych na świecie: model Agera RS jest aktualnie drugim pod względem szybkości samochodem (455 km/h), Koenigsegg One:1 pierwszym autem osobowym o mocy ponad 1 megawata (1314 KM), a czteroosobowy bolid Koenigsegg Gemera nosi tytuł najpotężniejszej hybrydy. Koenigsegg jest też pierwszym producentem aut, który wykorzystał felgi wykonane wyłącznie z włókna węglowego.

Ci, którzy bardziej niż samochodami interesują się rynkiem motoryzacyjnym, mogą Koenigsegga kojarzyć z heroicznej i prawdopodobnie podyktowanej pobudkami patriotycznymi próby ratowania upadającej szwedzkiej marki Saab. W połowie 2009 r. Koenigsegg zawarł wstępne porozumienie w sprawie odkupienia Saaba od Generał Motors. Ostatecznie jednak wycofał się z tego pomysłu. Dziś Koenigsegg jest manufakturą produkującą hipersamochody. Ma ugruntowaną pozycję bezkompromisowego i odważnego producenta limitowanych supersportowych bolidów za niebotyczne pieniądze. Nad produkcją czuwa cały czas ten sam Christian. Różnica – dziś już nie ma 22 lat. Ma za to poczucie spełnionego marzenia.

Katowickie objawienie

Tydzień temu w jedynym w Polsce salonie Koenigsegga (katowickie La Squadra) sam Christian von Koenigsegg zaprezentował nowe i bardzo wyjątkowe dziecko marki. Mowa o modelu Jesko Attack (tak na marginesie –Jesko to imię ojca Christiana). Jesko Attack powstanie w 135 egzemplarzach, ale szansy na kupienie go już nie ma. Wszystkie zostały sprzedane, a jeśli wierzyć prasowym doniesieniom, dwa z nich będą jeździły po Polsce.

Cóż to za cudo? Onieśmielające. Począwszy od dizajnu, na osiągach skończywszy. Podwójnie doładowany pięciolitrowy silnik V8 produkuje 1280 KM – to na standardowym paliwie. Na biopaliwie jest w stanie wykrzesać ich aż 1600 KM (wciąż mówimy o samochodzie, a nie o czołgu). Maksymalny moment obrotowy wynosi imponujące 1500 Nm. Całość trafia za tylne koła za pośrednictwem skrzyni, która sama w sobie jest arcydziełem (znaczy, tak o niej mówią). Ma dziewięć biegów i aż siedem sprzęgieł. Przekładnia ma działać tak szybko, jak szybki jest Jesko Attack i może szybko przełączać po kilka biegów, pomijając te wcześniejsze, zapewniając w razie potrzebny ultraszybką redukcję. Jak szybki jest Jesko Attack? Tego do końca nie wiadomo. W przypadku tego modelu producent nie podaje szczegółowych danych. Musi zadziałać nasza wyobraźnia. 1600 KM i nieco ponad 1,4 t wagi. To będzie… raczej szybko. Podobno auto ma być w stanie pokonać barierę 500 km/h. Podobno, bo to bardziej lub mniej kontrolowana plotka. Wiadomo jednak, że próby w tym temacie jeszcze nie podjęto. Słowo jeszcze sugeruje jednak, że taki atak (attack) ma się odbyć.

Tradycyjnie dla marki Koenigsegg, konstrukcja samochodu bazuje na monokoku z włókna węglowego. Jesko ocieka karbonem również z zewnątrz. Co ważne, zdecydowaną większość elementów firma Koenigsegg opracowuje samodzielnie (poza zawieszeniem, które dostarcza – szwedzki, a jakże! – Ohlins).

Na osobny akapit zasługuje aerodynamika tego auta. Choć posiada homologację drogową, nie drogi są jego żywiołem, tym jest tor. Imponujące tylne skrzydło, imponujący przedni spojler, precyzyjnie wyrzeźbione dyfuzory to nie ozdoby. Koenigsegg twierdzi, że dzięki tym gadżetom możliwe jest wytworzenie tony docisku (przy 290 km/h), czyli dosłowne przyklejenie do nawierzchni.

Duch z hangaru

Jesko podobnie jak inne modele marki są seryjnie wyposażone w… ducha. Chodzi o emblemat umieszczany w różnych miejscach. Co ciekawe, nie jest to emblemat Koenigsegga. Czym jest duch? Kojarzycie na pewno zjawisko, w którym najpierw coś słychać, a dopiero potem widać. Na przykład odrzutowy myśliwiec. I to cały sekret. Ów duch jest emblematem Eskadry Duchów –szwedzkich służb powietrznych, jednak to nie skojarzenie z myśliwcem jest powodem, dla którego duch zdobi auta Koenigsegga. To miejsce. Siedziba firmy w Ängelholm znajduje się w hangarze, który wcześniej należał do Eskadry Duchów właśnie. Ot, ukłon i szacunek.

Christian von Koenigsegg szanuje również wielbicieli tradycyjnej motoryzacji. Zapowiada, że poza Gemerą (najmocniejszą hybrydą na świecie) nie zamierza na razie eksperymentować z prądem. Auto elektryczne? Raczej nie. Chce produkować auta spalinowe, dopóki będzie to możliwe. Owa produkcja to obecnie 150 samochodów rocznie. Co ciekawe, Polska zaczyna być dla tej unikatowej marki znaczącym rynkiem. Dotychczas zamówiono u nas 15 aut. Ceny? Cóż, mówi się, że jeśli w salonie marek hipersamochodów zaczynasz od pytania o cenę, to nie jesteś klientem, a jedynie turystą. Ale z kronikarskiego obowiązku: Koenigsegg Jesko Attack kosztuje od 3 mln EUR (cena z podatkami). Mówimy więc o kwocie niespełna 13 mln zł. Jak się domyślacie, to cena bazowa.

Koenigsegg Jesko Attack