Komentarz Adama Sofuła: Handel obwoźny

Adam Sofuł
opublikowano: 2008-06-18 07:52

Resortowi skarbu pozostał tydzień, by przedstawić Komisji Europejskiej plan restrukturyzacji i prywatyzacji polskich stoczni.

Jeśli się to nie uda, stocznie będą musiały zwrócić 5 mld zł pomocy publicznej, a to oznacza dla nich wyrok śmierci. Stąd gorączkowe poszukiwania inwestora — wczoraj przedstawiciele ministerstwa skarbu rozmawiali z inwestorami w Norwegii. W grę wchodzi też ukraiński ISD. W najbliższych dniach poczynania resortu skarbu można określić jako podróże po Europie z tabliczką „Stocznie pilnie sprzedam”.

Oby ta godna podziwu determinacja nie okazała się spóźniona. Trudno powątpiewać w szczerość intencji obecnego ministra, który zapowiada, że chce uratować polskie stocznie, ale też nie można nie zauważyć, że owa determinacja pojawiła się w ostatnich tygodniach. Pierwsze miesiące urzędowania obecny rząd przespał. I tylko niewielkim usprawiedliwieniem będzie to, że poprzednie rządy przespały znacznie więcej czasu.

Minister Aleksander Grad musi stocznie sprzedać. Za wszelką, a więc najprawdopodobniej niezbyt atrakcyjną cenę. Jeżeli te wysiłki uda mu się zakończyć powodzeniem, to i tak dla wielu stoczniowców nie będzie to powód do ulgi — inwestor ocali zakłady, ale nie wszystkie miejsca pracy. Niewykluczone, że za kilka lat, któraś kolejna ekipa rządowa uzna, że stocznie oddano za bezcen, a inwestor z czystej złośliwości wyrzucił setki stoczniowców na bruk i minister będzie się musiał tłumaczyć w najlepszym razie przed komisją śledczą, w najgorszym przed prokuratorem. I będą to zarzuty na wskroś słuszne, bo z pewnością stocznie można było sprzedać drożej i zabezpieczyć w nich więcej miejsc pracy. Tyle tylko, że nie wówczas, kiedy się stoi pod ścianą. Tak to już jednak jest, że komisje śledcze i prokuratorzy z upodobaniem przesłuchują tych, co prywatyzowali. Ci, którzy swoimi zaniechaniami spowodowali znacznie większe straty, mogą spać spokojnie.

Adam Sofuł, [email protected]