Decyzja o ewentualnym zamknięciu stoczni może spowodować wycofanie się inwestorów z budowy statków w zakładach Trójmiasta i Szczecina. Będzie to miało daleko idące konsekwencje gospodarcze, społeczne a nawet polityczne nie tylko dla Polski ale i całej Unii. Bankructwo naszych stoczni należy wiązać z groźbą zwolnienia 10 tys. osób bezpośrednio w nich zatrudnionych a także kolejnych 70 tys. pracujących u nich kooperantów.
Zdaniem KPP, prywatyzacja powinna być środkiem do celu, a nie celem samym w sobie – zwłaszcza, że komisja opracowała jedynie wskazówki dotyczące sposobu restrukturyzacji.
Na początku czerwca, w jednej ze swoich wypowiedzi wicepremier Waldemar Pawlak stwierdził, że zrobi wszystko, aby sprywatyzować stocznie jeszcze w tym półroczu. Łagodzi to nieco temperaturę sporu z Unią, ale przed ekspertami obu stron stawia trudne zadanie. Musimy przekonać Brukselę, że proces prywatyzacji wymaga czasu. Nasze argumenty powinny być jednak poparte wiarygodnym planem restrukturyzacyjnym.
Stocznie stanęły więc w niewygodnej sytuacji – albo pomoc publiczną trzeba będzie zwrócić, utrzymując wprawdzie obecne zatrudnienie i produkcję (lecz nie wiadomo na jak długo), albo zakład restrukturyzować, co pozwoli zatrzymać już zainwestowane pieniądze, ale wiązać się będzie ze zwolnieniami.
Zdaniem Konfederacji Pracodawców Polskich, Komisja Europejska rozpatrując obecną sytuację przemysłu stoczniowego Unii, powinna zwrócić uwagę na globalne otoczenie konkurencyjne i – dopiero wtedy – rozważyć uwarunkowania działalności takich zakładów wewnątrz Wspólnoty. Wymaga tego chociażby konkurencja ze strony Dalekiego Wschodu, Korei, Chin czy Wietnamu, dysponujących tanią siłą roboczą i stosujących rozmaite formy interwencjonizmu państwowego.
Wprawdzie restrukturyzacja stoczni w Gdańsku była odkładana przez wiele lat,
a zainwestowane środki nie zostały należycie wykorzystane, ale nie sposób
zaprzeczyć, że wychodzi ona z kłopotów finansowych i zaczyna przynosić zyski.
Dlatego finansowe restrykcje nie powinny uniemożliwić jej odniesienie sukcesu.