Huśtawkę nastrojów od dłuższego czasu przeżywają akcjonariusze Kruka przy okazji publikacji wyników kwartalnych (patrz wykres). Nie inaczej było po przedstawieniu raportu za I kwartał 2025 r. – notowania podskoczyły o ponad 4 proc., bo tym razem rezultaty były wyraźnie lepsze od oczekiwań. Windykator osiągnął 251,6 mln zł zysku netto przypadającego akcjonariuszom jednostki dominującej oraz 409,1 mln zł EBITDA, czyli zysku operacyjnego powiększonego o amortyzację. Konsens prognoz analityków według PAP zakładał – odpowiednio – 223,1 oraz 361,5 mln zł.
- To był dobry, w miarę spokojny biznesowo kwartał, trochę nawet lepszy niż zakładaliśmy w budżecie – mówi Piotr Krupa, prezes Kruka.
Wynik netto był jednak znacznie niższy niż przed rokiem (-26 proc.), ale mimo to zarząd podtrzymał cel zawarty w programie motywacyjnym. Zakłada on wzrost zysku brutto średnio o 12 proc. rocznie (minimum o 8 proc.).
- Wyniki spółki za I kwartał były bardzo dobre i lepsze od naszych oczekiwań. Wydaje nam się, że potwierdza się nasza ocena o zbyt głębokim spadku kursu, a firma wraca na właściwe tory po słabszym okresie – mówi Michał Konarski, analityk z Biura Maklerskiego mBanku.
Od 18 lutego, kiedy Kruk opublikował wstępne wyniki za IV kwartał 2024 r., do 9 kwietnia, kiedy notowania osiągnęły dno, kurs osunął się o jedną czwartą do około 350 zł, najniższego poziomu od dwóch lat. Od tego czasu odbił o 15 proc. i wrócił powyżej 400 zł.
Michał Konarski w raporcie z 25 marca podtrzymał zalecenie „kupuj”, a cenę docelową wyznaczył na 511,03 zł. Obniżył wówczas prognozy na 2025 r. i ostrożnie podchodzi do sytuacji w Hiszpanii, która spędza sen z powiek akcjonariuszom spółki. Nie chodzi jednak o blackout, do którego doszło 28 kwietnia i który spowodował jednodniową przerwę operacyjną Kruka w Hiszpanii.
- Nasz biznes nie poniósł żadnych strat jeśli chodzi o dane, bo włączyły się agregaty prądotwórcze – zapewnia Michał Zasępa, członek zarządu spółki.
Takiej dywidendy na akcję Kruka za 2024 r. oczekują analitycy. Zgodnie z polityką dywidendową wypłata może wynieść co najmniej 30 proc. zysku przypadającego akcjonariuszom jednostki dominującej (w 2024 r. było to 55,5 zł na akcję).
W Hiszpanii będzie lepiej
Menedżer twierdzi, że po niezrealizowaniu planu operacyjnego na tym rynku na przełomie roku sytuacja się poprawiła, ale jest za wcześnie na ocenę efektów zmian w prawie, które nastąpiły 1 kwietnia. Zmierzają one do usprawnienia procesów sądowych, trwających istotnie dłużej niż dwa-trzy lata temu.
- Każdy wierzyciel ma teraz obowiązek przeprowadzenia i udokumentowania kontaktu z dłużnikiem, będącego próbą doprowadzenia do ugody przedsądowej. Jeśli okazuje się to nieskuteczne, to dopiero wtedy sprawa może trafić do sądu. Obawiamy się, że przez pewien czas praca sądów jeszcze bardziej spowolni, bo my i nasi konkurenci przyspieszyliśmy przesyłanie spraw przed 1 kwietnia. Sądy dostały więc kilkaset tysięcy spraw i będą zapchane przez kilka kwartałów. Tworzy to ryzyko dla tempa spłat z procesów sądowych w 2025 r. W dłuższej perspektywie oczekujemy jednak, że zmiana prawa poprawi funkcjonowanie systemu – mówi Michał Zasępa.
Obawiamy się, że przez pewien czas praca sądów jeszcze bardziej spowolni, bo my i nasi konkurenci przyspieszyliśmy przesyłanie spraw przed 1 kwietnia. Sądy dostały więc kilkaset tysięcy spraw i będą zapchane przez kilka kwartałów.
Jego zdaniem decydujące jeśli chodzi o rewaluację portfeli spółki będą maj i czerwiec. Zapowiada też, że spółka zachowa większą ostrożność w zakresie inwestycji w nowe wierzytelności.
- Na rynku hiszpańskim „sprawdzam” nastąpi w maju, kiedy zarząd dowie się, jak spłacają się portfele kupione w 2024 r. Inwestorzy dowiedzą się tego w sprawozdaniu za I półrocze, my spodziewamy się negatywnych rewaluacji, choć nie tak dużych, jak w 2024 r. – mówi Michał Konarski.
W ubiegłym roku aktualizacja prognozy wpływów z części portfeli wierzytelności w Hiszpanii odjęła od wyniku 145 mln zł.
- W Hiszpanii zmaterializowało się ryzyko, które skutkowało tym, że przez strajk sądów mieliśmy trzy razy mniej zasądzonych spraw niż zakładaliśmy. To już się wydarzyło i nie ma innych fundamentalnych powodów do wielkiego niepokoju. Nie wiemy, jak długo system będzie się odblokowywał, ale dobrą wiadomością jest, że za ostatni miesiąc wpłynęło najwięcej w historii zakończonych spraw. Takiego słupka w Hiszpanii jeszcze nie mieliśmy, ale rozpoczęcie windykacji i przełożenie tego na przepływy pieniężne dopiero przed nami. Nasz model zakładał, że znajdziemy się na tym etapie dużo wcześniej - o około dwa-cztery kwartały. Zapewniam jednak akcjonariuszy, że Hiszpania strategicznie jest dobrym rynkiem i osiągnięmy tam dobre wyniki - mówi Piotr Krupa.
Amerykański sen
Analityków i inwestorów na konferencji po wynikach za I kwartał równie jak rynek hiszpański interesowała ekspansja na rynek brytyjski i amerykański. W strategii na lata 2025-29 przedstawiono ją jako cel w dłuższej perspektywie. Ludność Wielkiej Brytanii to 68,4 mln osób, USA 337 mln – czyli więcej niż na wszystkich obecnych rynkach Kruka łącznie. Na Wyspach szacowana wartość NPL, czyli kredytów z zagrożeniem spłaty (to właśnie takie kredyty kupuje Kruk), to 7,2 mld EUR, za oceanem 50 mld EUR.
- Kiedy rysujemy słupki porównujące inne nasze rynki do amerykańskiego, to brakuje nam monitora, tak duża jest liczba konsumentów i wartość zacięgniętych przez nich pożyczek. W Ameryce sporo się dzieje i wiele wskazuje na to, że ten rynek będzie generować ogromną liczbę NPL - uważa Piotr Krupa.
W USA ze względu na politykę celną prezydenta Donalda Trumpa narastają obawy o pogorszenie sytuacji konsumentów, wzrost bezrobocia i spadek dynamiki PKB (może nawet recesję), co skutkowałoby pogorszeniem jakości portfeli kredytowych banków.
Prezes Kruka w ubiegłym roku pojechał do USA na branżowy rekonesans, a w I kwartale spotkania z graczami z tamtego rynku odbyła Urszula Okarma, członkini zarządu spółki, która odpowiada za kupowanie portfeli wierzytelności.
Zarząd Kruka nie ma na razie sprecyzowanego planu wejścia do krajów anglosaskich.
- Osiągnięcie pozycji lidera jest ambitnym celem, ale nam się podoba, choć oczywiście jest to sprawa odległa w czasie. Znalezienie partnera może się wydarzyć w ciągu kilku-kilkunastu miesięcy. Gdyby tak się stało, to popracowalibyśmy razem rok-dwa i dopiero wtedy podjęlibyśmy decyzję, co dalej - czy dokonać jakiejś małej, czy średniej akwizycji. Oczywiście może się zdarzyć, że znajdziemy dużą firmę i się dogadamy. Sprawa jest otwarta - mówi Michał Zasępa.
- Zarząd wydaje się zdecydowany, jeśli chodzi o ekspansję w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Możliwy jest model taki, jak we Włoszech, czyli korzystanie w pierwszym okresie z usług serwisera, a następnie jego przejęcie, lub kupno dużego windykatora, który ma już ustabilizowaną pozycję. Wydaje mi się, że nie bez powodu już w strategii wspomniano o obu krajach anglosaskich, bo być może jest już jakiś podmiot wystawiony na sprzedaż i zarząd chciałby wykorzystać taką okazję. Jeśli nie, to myślę że Kruk da sobie czas - uważa Michał Konarski.
Jego zdaniem ekspansja budzi obawy inwestorów, bo mają oni w pamięci potknięcia na innych rynkach.
- Do Włoch Kruk wszedł z rozpędem, ale okazało się, że pierwsze inwestycje nie były trafione. Teraz obawy potęgują problemy w Hiszpanii. Jeśli inwestorzy widzą, że dotychczasowy biznes działa dobrze, to nowe rynki siłą rzeczy postrzegają jako czynnik ryzyka. Pytanie, jak duże inwestycje chciałby poczynić Kruk, jak dużego podmiotu dotyczyłoby ewentualne przejęcie i czy konsekwencją nie byłaby konieczność emisji akcji - mówi analityk z Biura Maklerskiego mBanku.
Piotr Krupa przekonuje jednak, że Kruk nie może się zatrzymać i aby utrzymać wzrost po 2030 r. musi już teraz myśleć o nowych rynkach.
- Robimy transformację cyfrową, bo rynek pozwala nam rosnąć i podwoić biznes, jeśli chodzi o nakłady i aktywa, co założyliśmy w strategii. Pod koniec jej horyzontu będziemy wchodzić w nowy i mamy zamiar być gotowi do wielkiego przyspieszenia - mówi Piotr Krupa.