Cena ropy w USA wzrosła w czwartek, w związku z informacjami o mniejszej podaży tego surowca z kilku źródeł w różnych regionach świata. Baryłka kosztuje już 48,20 dolara.
Tak drogiej ropy nie było w Stanach Zjednoczonych od sześciu tygodni.
Wcześniej w Londynie wskaźnikowa dla rynku europejskiego cena ropy Brent z Morza Północnego zwyżkowała do poziomu 45,20 dolara za baryłkę.
Na wzrost ceny wpłynęły doniesienia o mniejszej podaży z kilku regionów wydobywczych, m.in. z Iraku, Zatoki Meksykańskiej, Morza Północnego i Nigerii.
Kupcy obawiają, się, że przed wyznaczonymi na 30 stycznia wyborami parlamentarnymi w Iraku dojdzie do nowych ataków na urządzenia naftowe w tym kraju. W związku z powtarzającymi się aktami sabotażu na północy i zakłóceniami na południu Iraku, władze w Bagdadzie zmniejszyły już o 10 procent, to jest o 160 tys. baryłek dziennie wielkość kontraktów na okres od lutego do czerwca.
Rynek naftowy pamięta, że przywódca międzynarodowej sieci terrorystycznej al-Kaida, Osama bin Laden, w niedawnym wystąpieniu wymienił urządzenia naftowe i wydobywcze jako główny cel zamachów.
30 stycznia odbędzie się spotkanie Organizacji Państw-Eksporterów Ropy Naftowej (OPEC), na którym może zapaść decyzja o ograniczeniu wydobycia brunatnego surowca. W drugim kwartale popyt na ropę zazwyczaj maleje.
Kurki mogą zostać dokręcone, jeśli jej cena spadnie poniżej progu 40 dolarów za baryłkę.