Tytuł naukowy to za mało, jeśli nie towarzyszy mu doświadczenie zawodowe
Warto kończyć kolejne studia. Jednak to nie dyplomy przesądzają o karierze zawodowej.
Jacek Młyński, konsultant ds. rekrutacji w Straight-Doradztwo Personalne, w studiach podyplomowych i MBA widzi niewątpliwy atut kandydata do pracy. Pod warunkiem że są uzupełnieniem doświadczenia zawodowego.
— Rok pracy na stanowisku kierowniczym więcej znaczy niż kilka lat spędzonych w salach wykładowych — stwierdza specjalista.
Syndrom nieomylności
Podobnie uważa Andżelika Cieślowska, prezes Korporacji Budowlanej Doraco w Gdańsku. Przyznaje, że tytuły naukowe kiedyś robiły na niej wrażenie. Dzisiaj przy zatrudnianiu bierze pod uwagę raczej to, czy menedżer potrafi rozwiązywać problemy.
— Podczas rozmowy kwalifikacyjnej pytam kandydata, jak sobie radzi w sytuacjach kryzysowych, czy umie działać nieszablonowo i grać w zespole. Formalne wykształcenie jest sprawą wtórną — podkreśla prezes Cieślowska.
Twierdzi nawet, że parę literek przed nazwiskiem zamiast przyspieszyć, może zahamować karierę.
— Absolwenci jednych, drugich czy trzecich studiów zachowują się nieraz tak, jakby zjedli wszystkie rozumy. A w biznesie potrzebna jest pokora — tłumaczy szefowa Doraco.
Najwięcej błędów — jej zdaniem — popełniają menedżerowie „wszechwiedzący” i „nieomylni”, niewolnicy teorii podręcznikowych. Ci, którzy nie tworzą wokół siebie grup eksperckich. A podejmując kluczowe decyzje, nikogo nie pytają o zdanie.
Wiedza plus praktyka
Ograniczone zaufanie do wiedzy teoretycznej ma również Marcin Wyczyński, kierownik projektu w trójmiejskiej spółce DGT (branża telekomunikacyjna). Kiedy szuka odpowiednich ludzi, nie kieruje się tym, jakimi fakultetami, tytułami i dyplomami może się poszczycić kandydat.
— Niekiedy z CV wyłania się idealny fachowiec, a później się okazuje, że jego prawdziwe predyspozycje i zainteresowania odbiegają od moich oczekiwań — mówi Marcin Wyczyński.
Także dla Agnieszki Kozak, psycholog organizacji z Instytutu Rozwoju Biznesu, ważniejsze są kompetencje niż dyplom. Choć dodaje, że każde studia to ogromna pigułka wiedzy. Na tyle jednak wartościowej, na ile da się ją zastosować w praktyce. Bo nauka musi czemuś służyć. I właśnie programy MBA, realizowane na renomowanych uczelniach, świetnie — według pani psycholog — ten postulat spełniają.
— Studenci MBA piszą projekty, które muszą być innowacyjne, dobrze przygotowane merytorycznie i możliwe do realizacji — podkreśla Agnieszka Kozak.
Odbrązowiony prestiż
Biznesmeni dość często odnoszą się z rezerwą do formalnego wykształcenia. Przykładem Bill Gates, założyciel i szef Microsoftu, który jednego z absolwentów renomowanej uczelni MIT powitał słowami: „Dyplomy dyplomami, ale ty musisz być po prostu pracowity i kreatywny oraz umieć działać w zespole”. Z kolei przemysłowiec Henry Ford dyrektorem swojego laboratorium badawczego mianował byłego sprzątacza. Jak tłumaczył, woli nieuczonego praktyka niż teoretyka z tytułami, bezradnego w codziennej praktyce biznesowej i w kontaktach z ludźmi.