Z dużej chmury zapowiada się mały deszcz. Informacja sprzed kilku miesięcy o tym, że największy detalista w kraju uruchomi własny system płatności mobilnych wstrząsnęła rynkiem. Biedronka, która nawet kart nie akceptuje nagle odlatuje w kierunku mpłatności. To naprawdę wydarzenie. W locie miał jej towarzyszyć BZ WBK. Trzeci pasażer to ICP, agent rozliczeniowy, który cały system rozliczeń płatności komórkowych rozliczy.

Tydzień temu „Gazeta prawna” napisała, że z projektu nici, bo wycofuje się z niego BZ WBK. Jak udało mi się ustalić nie do końca jest to prawda. Według moich informacji prace nad projektem trwają, choć animusz po obydwu stronach jest znacznie mniejszy niż dwa miesiące temu.
Potwierdza to sam BZ WBK: "Sieć sklepów Biedronka i Bank Zachodni WBK w wyniku wspólnie przeprowadzonego projektu są gotowe do rozpoczęcia wewnętrznego pilotażu systemu płatności mobilnych wśród pracowników. Strony nie podjęły ostatecznej decyzji o ewentualnej dalszej współpracy w ramach komercyjnego wdrożenia systemu" - napisał bank w komunikacie jaki dostałem wczoraj w odpowiedzi na moją prośbę o skomentowanie informacji jakie zdobyłem z drugiej ręki. A są one takie, że wkrótce Biedronka wspólnie z BZ WBK i ICP odpadli pilotażowo, ale już z udziałem klientów płatności w 9 sklepach. We wrześniu komórką będzie można zapłacić w kolejnych 30. Co dalej - nie wiadomo. Podobno BZ WBK, co w cytowanym komunikacie zostało zaznaczone, nie ma przekonania, czy komercyjnie projekt rozwijać.
Dlaczego? Być może pozmieniało mu się po tym jak zobaczył, że i PKO BP i Pekao mają własne rozwiązania płatnicze. Biedronka nie kryła się z tym, że do partnerstwa chce doprosić inne banki (podobno rozmawia z Aliorem, Bankiem Śląskim), co nie do końca odpowiada Wubekowi, szczególnie po tym, jak dwaj najwięksi konkurenci zrobili swoje systemy płatności mobilnych,
W Biedronce początkowy entuzjazm do płacenia komórką też ostatnio przystygł, ponieważ na horyzoncie pojawiła się szansa na ustawowe obniżenie interchangu. Stawka na poziomie 0,5 proc., którą zaproponowali posłowie z podkomisji finansów, to wciąż za dużo jak dla dyskontu, ale tak drastyczna redukcja opłat kartowych otwiera pole do dalszych negocjacji. Moi rozmówcy twierdzą, że Biedronka wykorzystuje obecnie projekt mobilny w charakterze straszaka, że jeśli organizacje kartowe i banki nie zaproponują niskich opłat za karty to ona zrobi sobie własny system płatniczy. Albo zostanie przy gotówce, bo właściwie czemu nie. Dla Biedronki jedynym argumentem za akceptacją kart jest potencjalna szansa na zwiększenie w związku z tym koszyka zakupów. Nie wiemy ile przeciętny klient wydaje na zakupy w tym dyskoncie. Podobno w sieciach detalicznych jest to poniżej 50 zł. Wiemy natomiast z publikacji NBP, że wartość pojedynczej transakcji bezgotówkowej wynosi 92 zł (dane za I kwartał tego roku).
Problemem wciąż pozostaje koszt transakcji kartowych dla Biedronki. Jeśli to prawda, że banki oferują detaliście darmową obsługę gotówki (rozliczanie, transport pieniądza, zasilanie kas itd.), to motywacja do wchodzenia w karty jest niewielka. Jeśli jednak opłaty interchange spadną, a Biedronka wynegocjuje jeszcze niższe stawki dla siebie, np. 0,3 proc., wtedy być może nawróci się na karty. I zapomni o mobile’u, bo przy tak niskim koszcie prowizji kartowych rozwijanie alternatywnego systemu płatności nie ma sensu. Tym bardziej, że szanse na to, iż banki będą to chciały robić za darmo, czego oczekuje Biedronka, są niewielkie. Najlepiej pokazuje to przykład BZ WBK.