Po wstrzymaniu na początku 2023 r. importu ropy z Rosji wzrosła rola dostarczania jej za pośrednictwem gdańskiego Naftoportu. Do bałtyckiego terminalu paliwo jest transportowane m.in. z Bliskiego Wschodu, głównie z Arabii Saudyjskiej, oraz ze złóż Morza Północnego, z Afryki i z USA. Dla polskiej spółki duże znacznie ma więc konflikt irańsko-izraelski.
Iran straszył zablokowaniem Cieśniny Ormuz, co skutkowałoby silnymi zakłóceniami w dostawach paliw na globalnym rynku, w tym w Polsce. Na razie nie spełnił gróźb. Armatorzy sygnalizowali jednak występowanie zakłóceń sygnału GPS podczas żeglugi. Wojenne perturbacje nie wpływają jednak na transport do polskich terminali.
- Naftoport z uwagą monitoruje sytuację rynkową, w tym rozwój wydarzeń na Bliskim Wschodzie, pod kątem potencjalnego wpływu na możliwość realizacji dostaw. Obecnie dostawy ropy do terminala przebiegają bez zakłóceń. Spółka nie odnotowała ograniczeń w realizacji zaplanowanych operacji – zapewnia Paweł Łukaszewicz, rzecznik prasowy spółki PERN, głównego udziałowca Naftoportu.
Podtrzymana prognoza
Mimo globalnej zawieruchy terminalowa firma podtrzymuje tegoroczne prognozy wyników na poziomie zbliżonym do ubiegłorocznego. Na koniec 2025 r. przychody netto ze sprzedaży mają wynieść 251 mln zł wobec 252 mln zł w 2024 r. Wzrosną jednak też koszty sprzedawanych towarów, więc zysk na sprzedaży spadnie z nieco ponad 108 mln zł w 2024 r. do 94 mln zł w 2025. Naftoport zaplanował także inwestycje o wartości 119 mln zł, bo planuje zwiększać potencjał przeładunkowy. Już w ubiegłym roku przeładował 39 mln ton paliw, co stanowi połowę tonażu obsłużonego w Porcie Gdańsk i 28 proc. masy ładunków w polskich portach.
Zdywersyfikowane dostawy
Konflikt między Izraelem i Iranem może mieć także wpływ na działanie terminala LNG w Świnoujściu, za pośrednictwem którego do Polski trafia m.in. gaz z Kataru. Orlen na razie nie spodziewa się jednak perturbacji, zapewniając, że jeśli wystąpią, jest w stanie zapewnić dostawy z alternatywnych źródeł. Jego przedstawiciele podkreślają, że koncern ma zdywersyfikowany portfel zaopatrzenia w gaz, więc „ewentualne przerwanie dostaw z Kataru nie będzie stanowiło zagrożenia dla zaopatrzenia kraju w surowiec”. W ubiegłym roku to wydobycie własne w Polsce oraz w Norwegii było dla Orlenu głównym źródłem zaopatrzenia w gaz, zapewniając prawie połowę dostaw spółki na rynek krajowy.
„Dostawy LNG do Świnoujścia stanowiły nieco ponad 35 proc. Dominował w nich gaz pochodzący z USA, a LNG dostarczane z Kataru zapewniło kilkanaście procent krajowego zapotrzebowania” – czytamy w odpowiedzi biura prasowe na pytania PB.
Orlen podkreśla też, że oprócz gazu z kontraktów długoterminowych, koncern może uzupełniać zaopatrzenia na rynku spot. Sprowadzał już skroplony gaz m.in. z Norwegii, Nigerii, Trynidadu i Tobago.
Na razie jednak spodziewa się rychłej dostawy z Kataru. Najbliższa jest planowana na koniec lipca. Nie powinno zostać zakłócona, bo statek bezpiecznie minął już Cieśninę Ormuz.