Nie bój się inflacji, kupuj akcje

Mikołaj ŚmiłowskiMikołaj Śmiłowski
opublikowano: 2023-07-16 20:00

To, jak wysoka jest inflacja i kiedy nadejdzie koniec cyklu podwyżek stóp, nie ma znaczenia. Okazji giełdowych nie brakuje — mówi Piotr Żółkiewicz, zarządzający Zolkiewicz & Partners.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jaki jest uniwersalny przepis na sukces giełdowy
  • gdzie na giełdzie zawsze są okazje
  • dlaczego inflacja nie jest tak straszna, jak ją malują
  • dlaczego nie warto stresować się tym, co robi Fed
  • w co na pewno nie należy inwestować
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Zarówno duże banki inwestycyjne, jak też znani zarządzający oraz analitycy robią co mogą, aby trafnie przewidzieć wysokość kolejnych odczytów inflacyjnych i termin zakończenia cyklu podwyżek stóp procentowych. Analizują wypowiedzi bankierów centralnych, obserwują sytuację w przemyśle i na rynku pracy, aby przewidzieć najlepszy moment na zakup akcji lub obligacji. Często polecają określone giełdy lub sektory, wskazując na ich krótkoterminową atrakcyjność. Podkreślają, jak dużą ostrożność należy zachować przy wyborze składników portfela, czym się kierować.

Wyróżnij się z tłumu

Zdaniem Piotra Żółkiewicza, zarządzającego Zolkiewicz & Partners, nie tędy droga, ponieważ przepis na sukces giełdowy się nie zmienia bez względu na to, jakie panują warunki rynkowe. Kupno akcji z danego sektora lub giełdy tylko dlatego, że średnia wycena jest niska, nie ma sensu, podobnie jak regularna zmiana składu portfela na podstawie obecnych trendów.

— Z mojego punktu widzenia ocena atrakcyjności wyceny całych indeksów nie ma sensu. Okazji nie widzę tam, gdzie w 2022 r. wielu inwestorów próbowało schronić się przed zawirowaniami gospodarczymi, czyli w sektorze producentów dóbr pierwszej potrzeby. Warto przyjrzeć się spółkom o wysokiej jakości z giełdy amerykańskiej, wyróżniającym się wyższą stopą zwrotu z kapitału, szybkim wzrostem przychodów, przewagą konkurencyjną czy łatwością przenoszenia cen na konsumentów. — mówi Piotr Żółkiewicz.

Wysokiej jakości spółki, które można zidentyfikować, posługując się podstawowymi narzędziami analizy fundamentalnej, regularnie biją na głowę główne indeksy akcji. Wystarczy więc ich się trzymać i nie dać porwać się impulsowi.

— Historia pokazuje, że kursy firm o najwyższej jakości rosły średniorocznie o 15-25 proc. przez kilka ostatnich dekad. Oznacza to, że praktycznie w każdym momencie ich wartość była niedoszacowana przez analityków i inwestorów. Z podobnym zjawiskiem mamy do czynienia obecnie — najlepsze na świecie firmy często są notowane na podobnych mnożnikach jak firmy przeciętne — dodaje Piotr Żółkiewicz.

Dla tych, którzy lubią ryzyko i jednocześnie mają spore doświadczenie w inwestowaniu, jest też inna ciekawa propozycja. Obecna sytuacja mocno sprzyja wejściu w wehikuły powiązane z amerykańskim rynkiem nieruchomości komercyjnych.

— W Stanach Zjednoczonych jest dużo ETF związanych z tą branżą — nieruchomościami biurowymi, przemysłowymi czy medycznymi. Ich ceny mocno spadały w ciągu ostatnich 12-18 miesięcy. Fundusze REIT biurowe notowane są na poziomie 1/3 wartości księgowej. Trzeba zwracać uwagę na jakość składników, widzę w tym sektorze zarówno dużo okazji jak też pułapek — tłumaczy zarządzający.

Inflacja to nic

Śledzący doniesienia medialne inwestorzy mogą sceptycznie patrzeć na tego typu rady, przecież inflacja w Stanach Zjednoczonych nadal jest na wysokim poziomie, kolejne odczyty zaskakują negatywnie. Zdaniem eksperta zbyt dużo jest szumu, a zbyt mało szczegółów.

— W kwestii inflacji nie brakuje zamieszania. Dużo oficjalnych danych, szczególnie w USA, jest bardzo opóźnionych w stosunku do realnej gospodarki. Niektóre składowe inflacji, takie jak informacje dotyczące czynszów i kosztu posiadania lub wynajmowania nieruchomości, które stanowią jedną trzecią inflacji CPI, są opóźnione nawet o 18 miesięcy. Fed nie patrzy na dane krańcowe, ale wcześniejsze. Po urealnieniu danych okazuje się, że inflacja w czerwcu wyniosła poniżej 1 proc. — mówi Piotr Żółkiewicz.

Wszystko więc wskazuje na to, że wkrótce także oficjalne odczyty będą pokazywać rzeczywisty obraz tego, co dzieje się z inflacją. Nie ma już bowiem czynników, które ją tak mocno napędzały.

— To, co wszyscy jak mantrę powtarzali jeszcze dwa lata temu, że inflacja jest przejściowa, okazało się prawdą. Bardzo dużo czynników złożyło się na tempo wzrostu inflacji — pandemia koronawirusa, dodruk pieniądza, zerwanie łańcuchów dostaw i mniejsza partycypacja w rynku pracy. Żaden z nich nie jest już aktualny. Warto oczywiście pamiętać, że historycznie pieniądz stale traci wartość nabywczą. To normalne — dodaje Piotr Żółkiewicz.

Nawet jeśli inwestorzy będą o tym pamiętać, ważniejsze jest, aby to Fed miał tego świadomość. Inflacja straszy inwestorów głównie dlatego, że może wiązać się z bardziej jastrzębią polityką bankierów, która ma na celu ograniczenie aktywności konsumenckiej i jest w stanie zdławić gospodarkę.

— Moim zdaniem stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych są na poziomie restrykcyjnym. Ograniczają aktywność gospodarczą i mają wpływ na to, w jaki sposób ludzie lokują kapitał. Nie ma potrzeby, aby Fed dokonał kolejnego ruchu w górę, ale na pewno będzie nim straszył, bo taka jest jego rola, aby zarządzać oczekiwaniami — to jego jedyne skuteczne narzędzie. Jeżeli nic szalonego na świecie się nie wydarzy, stopy procentowe będą spadać. Nie ma znaczenia, kiedy rozpocznie się ten proces i jak długo będzie trwał — twierdzi specjalista.

U nas inaczej:
U nas inaczej:
Zdaniem Piotra Żółkiewicza, zarządzającego Zolkiewicz & Partners, w Polsce stopy procentowe są na mniej restrykcyjnym poziomie niż w USA, poniżej inflacji i nie wpływały tak negatywnie na rynek kapitałowy.
Agnieszka Murak

Wyjaśnijmy to sobie

Nawet jeżeli pesymistyczny scenariusz się zrealizuje i Fed sięgnie po drastyczne podwyżki oraz opóźni w czasie rozpoczęcie nowego cyklu, a gospodarka Stanów Zjednoczonych wkroczy w recesję, to nie znak, aby zacząć rozglądać się za obligacjami. Według zarządzającego nigdy nie ma na to dobrego czasu, bo akcje zawsze są lepszą alternatywą.

— Udział obligacji w portfelach najbogatszych osób jest niewielki w przeciwieństwie do portfeli przeciętnego polskiego oszczędzającego, który długu ma bardzo dużo. Inwestorzy inwestujący długoterminowo za pomocą obligacji rządowych czy korporacyjnych zrzekają się większości korzyści wynikających z procentu składanego i rozwoju gospodarki na rzecz niższej zmienności. Ja tego nie rozumiem i prywatnie nie inwestuję w obligacje. Radzę polubić zmienność, ponieważ w długiej perspektywie nie jest ona tożsama z ryzykiem — mówi Piotr Żółkiewicz.

Podobnym błędem jak kupno obligacji ze względu na ich potencjalne bezpieczeństwo jest wiązanie atrakcyjności akcji na giełdzie w Nowym Jorku z tym, co się dzieje w gospodarce Stanów Zjednoczonych.

— Inwestorzy utożsamiają inwestowanie na giełdzie amerykańskiej z jej gospodarką, a to teraz jest błędem. Najlepsze firmy z Brazylii, Tajlandii czy innych państw z potencjałem nie uzyskują kapitału lokalnie, lecz od razu udają się do Stanów Zjednoczonych. Mamy więc wiele podmiotów, które notowane są na giełdzie w Nowym Jorku, ale działają zupełnie gdzie indziej. Z drugiej strony wiele największych spółek amerykańskich uzyskuje większość przychodów poza granicami państwa. Giełda amerykańska stała się dla inwestorów narzędziem dającym płynność obrotu i sprawnie działający system prawny — dodaje Piotr Żółkiewicz.