W niedzielę Szwajcarzy zagłosują w referendum, decydując o polityce banku centralnego, reformie podatkowej i ograniczeniu imigracji. Idea powszechnego głosowania ma w Szwajcarii długą historię, a źródeł tej fascynacji należałoby szukać jeszcze w okresie wojen napoleońskich. Francuski atak na kraj w 1798 r. i próba ustanowienia scentralizowanej Republiki Helweckiej rozpoczęły trwające przez kilkadziesiąt lat — i okupione dwoma, choć niewielkimi, wojnami domowymi — dyskusje o tym, jak powinna być zarządzana Szwajcaria. Rozstrzygnięcie przyniosła dopiero konstytucja z 1848 r., która potwierdzając daleko idące swobody dla kantonów, stworzyła też luźne instytucje centralne. Trauma wojny domowej oraz wrażenie dojrzałości, z jaką Szwajcarzy dyskutowali o swojej przyszłości, sprawiły, że w 1874 r. ponownie zmieniono konstytucję, wprowadzając do niej narzędzie referendum. Dziś wystarczy 100 000 podpisów, żeby problem został poddany pod głosowanie. W efekcie od 1874 r. Szwajcarzy głosowali w setkach referendów na poziomach kantonów lub całej federacji, ale dopiero ostatnich kilkanaście lat przyniosło — obok pomniejszych, mało istotnych, dotyczących takich spraw jak… wydłużenie godzin otwarcia stacji benzynowych — kilka głosowań, które zwróciły uwagę Europy na ekscentryczne rozwiązanie systemowe Helwetów.

Decydowano m.in. o swobodnym przepływie osób w kontaktach z krajami Unii Europejskiej, o prawie do posiadania broni palnej, o zakazie budowania kolejnych minaretów czy nawet o tym, czy należy wydłużyć ustawowy limit dni wolnych o dwa tygodnie. Ostatnie lata pokazały jednak, że populistyczne, antyimigranckie nastroje nie omijają niezależnej Szwajcarii. W lutym tego roku wyborcy zagłosowali minimalną większością 50,3 proc. za znaczącym ograniczeniem swobody przepływu osób z krajami Unii Europejskiej, powodując kryzys w relacjach z państwami członkowskimi. W efekcie głosowania Szwajcaria odmówiła otwarcia granic dla Chorwatów, którzy dołączyli do bloku w lipcu ubiegłego roku. Unia Europejska odpowiedziała wykluczeniem z programów edukacyjnych Erasmus i Horizon 2020, a Martin Schulz, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, powiedział jednak, że to „kwestia bardzo wielu, bardzo trudnych negocjacji”.
W tę niedzielę idą głosować po raz kolejny, a pod głos trafią trzy wnioski — numer 10, 11 i 12 tylko w tym roku — dotyczące banku centralnego, dalszej regulacji imigracji i korekty zasad podatkowych. Najwięcej kontrowersji wzbudza referendum dotyczące złota. W ramach propozycji Narodowy Bank Szwajcarii miałby zakaz sprzedaży złota i obowiązek trzymania co najmniej 20 proc. swoich rezerw w tym kruszcu, w porównaniu z zaledwie 8 proc. obecnie. W czasach, kiedy rola banków centralnych, także polityczna, rośnie nieproporcjonalnie do demokratycznych mechanizmów oceny i kontroli ich decyzji, szwajcarskie głosowanie zwraca na siebie uwagę. Eksperci podkreślają, że ewentualny głos na „tak” może znacząco podnieść kurs złota i sprawić, że utrzymanie sztywnej relacji franka do euro na poziomie 1,20 byłoby bardzo trudne.
— O ile pytanie, czy chce pan, żebyśmy mieli więcej złota, brzmi niewinnie, potencjalny głos na tak miałby potężne skutki dla szwajcarskiej gospodarki i de facto sprowadza się do przywrócenia parytetu złota; systemu, z którego zrezygnowali wszyscy, włącznie ze Szwajcarami [w 1999 r. — red.]. Wprowadzenie powiązania ze złotem do obecnego systemu walutowego doprowadziłoby do powstania niefunkcjonalnej hybrydy, która nie radziłaby sobie z zadaniami, jakie ma przed sobą bank centralny — tłumaczy„PB” Raoul Ruparel z londyńskiego think-tanku Open Europe. Wtóruje mu Alexis Koerber z instytutu BAK Economics w Barylei.
— Przyjęcie tej propozycji nie tylko zaszkodziłoby wizerunkowi kraju jako przyjaznego biznesowi, ale też samej Szwajcarii. Rynkom znacznie łatwiej byłoby testować granicę 1,20 CHF/EUR, wiedząc, że bank centralny musiałby interweniować nie tylko skupując euro, ale też złoto, którego potem nie mógłby się nawet pozbyć — wyjaśnia Alexis Koerber.
W przypadku głosu na „tak”, szwajcarski bank centralny musiałby w ciągu kolejnych ośmiu lat kupić 1500 ton złota — około 55 proc. rocznego światowego wydobycia. Alastair Winter z londyńskiego funduszu Daniel Stewart & Company przewiduje, że krótkoterminowo cena złota mogłaby podskoczyć nawet o 10 proc. Jest jednak przekonany, że Szwajcarzy odrzucą ten pomysł. — Cenią sobie niezależność, ale jestem pewien, że nie są w stanie pozwolić sobie na ekstrawagancję działania wbrew swojemu portfelowi — żartuje Alastair Winter.
Według ostatnich sondaży, zaledwie 38 proc. Szwajcarów jest skłonnych poprzeć tę propozycję przy 47 proc. przeciwko i 15 proc. niezdecydowanych. Aby została przyjęta, musi zdobyć ponad 50 proc. głosów w skali kraju i wygrać w każdym kantonie. Bank centralny zarekomendował głosowanie przeciwko, określając inicjatywę jako „niebezpieczną” i „znacząco ograniczającą pole manewru banku centralnego”. W pozostałych dwóch referendach Szwajcarzy zdecydują o ewentualnym ograniczeniu imigracji do 0,2 proc. populacji (wniosek złożony przez radykalną grupę Zielonych) i o zmianie systemu podatkowego, w wyniku którego bogaci obcokrajowcy płacą relatywnie niższe podatki. Według badań opinii publicznej, obie propozycje zostaną odrzucone.