Niepotrzebna wojna z sieciowymi markami

Michalina SzczepańskaMichalina Szczepańska
opublikowano: 2012-10-16 00:00

Mlekovita chce prawnie ograniczyć skalę prywatnych marek. Jednak większość producentów żywności nauczyła się już z nimi żyć

Branża mleczarska nie składa broni. Wprawdzie we wrześniu urząd antymonopolowy odpowiedział Krajowemu Związkowi Spółdzielni Mleczarskich, że nie zajmie się sprawą marek własnych sieci, bo korzystają na nich konsumenci, ale tym razem przeciwko markom prywatnym występuje również ich producent — Mlekovita. Firma, którą kieruje Dariusz Sapiński, produkuje m.in. dla Biedronki.

— Należy prawnie ograniczyć liczbę marek własnych na sklepowych półkach. Nie powinny stanowić więcej niż 20 proc. wszystkich produktów. Zamierzamy lobbować za takim rozwiązaniem w resorcie rolnictwa i gospodarki. Państwo powinno się tym zająć, bo leży to w interesie polskich producentów i przetwórców — przekonuje Dariusz Sapiński.

Rywal jak inni

— Takie rozwiązanie byłoby dla firm bardzo wygodne, ale w nie nie wierzę. Było już wiele pomysłów, jak pomóc przedsiębiorcom. Większość się nie sprawdziła. Poza tym konsument powinien mieć możliwość wyboru — uważa Marek Sypek, prezes Agros Novy.

Zdaniem prezesa Mlekovity, jeśli rozwój tzw. private label nie zostanie prawnie ograniczony, z niektórych sieci wkrótce znikną polskie marki spożywcze.

— Takie prawo, gdyby nawet powstało, zostałoby natychmiast zaskarżone jako ograniczające swobodę działalności gospodarczej lub wręcz dostęp do żywności. Mogłoby być również zakwestionowane pod zarzutem tworzenia barier w handlu wspólnotowym — mówi Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności. Część ekspertów zwraca uwagę na pozytywne aspekty istnienia marek prywatnych.

— To, że eksportujemy około 30 proc. produkcji, jest zasługą sieci. Nie bylibyśmy w stanie aż tak mocno zaistnieć na obcych rynkach, gdyby nie marki prywatne — dodaje Andrzej Kowalski, dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.

Dla większości przetwórców marki własne sieci to po prostu kolejny konkurent na rynku.

— Dopóki rozwijają się równolegle do marek producentów i ich nie niszczą, nie są zagrożeniem — ocenia Enrico Bottero, dyrektor generalny Ferrero Polska.

Nie ma przymusu

— Łowicz ma połowę udziałów w rynku dżemów i sosów, mimo że w tej kategorii jest wiele wyrobów pod markami sieci. Oznacza to, że konsument często wybiera towary markowe. Zdarzyło się wprawdzie, że jedna z sieci nie chciała od nas kupić pewnego produktu, bo miałaby trudności ze sprzedażą importowanego odpowiednika pod własną marką. Na szczęście to przykład jednostkowy — dodaje Marek Sypek.

Agros Nova wypowiedziała w ubiegłym roku kilka kontraktów na produkcję pod marką sieci.

— Były po prostu nierentowne. Wciąż jednak współpracujemy z sieciami i rozwijamy zarówno private label, jak i nasze marki — podkreśla Marek Sypek. Z wyliczeń Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (POHiD) wynika, że marki własne w największych sieciach stanowią nie więcej niż kilka procent wszystkich produktów.

— Przedsiębiorców nikt nie zmusza ani do produkcji privatelabel, ani do współpracy z sieciami — komentuje Renata Juszkiewicz, prezes POHiD. — Producenci i sieci są na siebie skazani. My nie zamierzamy produkować pod markami własnymi, a największa sieć dyskontów w Polsce [Biedronka — red.] sprzedaje nasz produkt pod naszą marką. To da się zrobić — przekonuje Zbigniew Grycan, właściciel firmy Grycan Lodziarnie Firmowe.