Okiem optymistów WIG20 wart jest 12 proc. więcej

Kamil ZatońskiKamil Zatoński
opublikowano: 2017-02-15 22:00
zaktualizowano: 2017-02-15 19:58

Niektórzy analitycy dostrzegają w blue chipach potencjał, którego nie widzą inwestorzy. O dobry konsens jest jednak trudno nie tylko w tym przypadku

Gdyby na WIG20 spojrzeć przez różowe okulary analityków, a więc uwzględnić tylko najwyższe z cen docelowych, które pojawiły się w raportach biur maklerskich, to indeks miałby 12-procentowy potencjał wzrostu do poziomu 2461 pkt. To oznaczałoby jednak, że kilka spółek, których kursy mocno odstają od wyśrubowanych cen docelowych, musiałoby zyskać w rok po kilkadziesiąt procent. Dotyczy to np. PGE, które w najbardziej optymistycznym wariancie wyceniane jest na 15,6 zł, a więc 34 proc. powyżej kursu na GPW. Taką samą skalę niedowartościowania jeden z analityków dostrzega w innych przedstawicielach branży energetycznej — Tauronie i Enerdze, a niedocenione o 20-30 proc. są, zdaniem wybranych ekspertów, także walory Asseco Poland, CCC czy Eurocashu. Zresztą z dwudziestki blue chipów tylko BZ WBK i mBank, nawet zdaniem największych optymistów, są przewartościowane.

Zapóźniony konsens

Tak jak prawo często nie nadąża za rzeczywistością, tak też na giełdzie rekomendacje analityków czasem szybko się dezaktualizują, a ceny docelowe akcji nie uwzględniają istotnych informacji, które pojawiły się już po publikacji raportów. Nawet w przypadku spółek z WIG20, które są najpilniej obserwowane przez ekspertów, do rzadkości nie należą ewidentnie zdezaktualizowane, ale wciąż obowiązujące zalecenia. Z tego powodu konsens analityków jest zaburzony i nic dziwnego, że gdyby na nim polegać, obecną wartość WIG20 należałoby uznać za zawyżoną o ponad 10 proc. Właśnie 10-procentowy wzrost indeksu blue chipów w 2017 r. prognozował przed miesiącem Tomasz Bardziłowski, szef analityków Vestor Domu Maklerskiego, który w 2016 r. trafnie przewidział koniunkturę na GPW. Ekspert zwracał uwagę, że obliczony na podstawie konsensu cen docelowych dla spółek poziom WIG20 wynosił wówczas 1913 pkt., co oznaczało prognozę spadku o 6 proc.

— Uważamy, że ceny docelowe będą podnoszone, szczególnie w przypadku banków i KGHM — podkreślał Tomasz Bardziłowski. Od tego czasu WIG20 nie tylko osiągnął, ale nawet przekroczył poziom prognozowany przez analityka, a konsens wycen analityków podniósł się o nieco ponad 3 proc. To całkiem spora zmiana, bo wcześniej przez pięć miesięcy przeciętna cen docelowych praktycznie stała w miejscu.

Faworyci i maruderzy

Znaczny w tym udział mają właśnie KGHM, a także Grupa Lotos. W pierwszym przypadku mediana cen docelowych poszła w górę o 20 proc., głównie za sprawą pozytywnych rekomendacji od analityków PKO BP i BZ WBK.

Ci pierwsi wyznaczyli cenę docelową na 144 zł, drudzy — na 133 zł. Wciąż są jednak takie raporty, które zawierają wycenę nieprzekraczającą 100 zł (skrajnie niską oszacował Tomasz Duda z Erste Group, który uważa, że walory są warte 44,1 zł). Dlatego też mediana dopiero osiągnęła tę okrągłą granicę. Grupa Lotos wróciła do łask rynku po tym, jak efekty zaczęły przynosić działania uderzające w tzw. mafię paliwową, która w obrocie paliwami tworzyła nieuczciwą konkurencję dla gdańskiego koncernu. Analitycy zareagowali natychmiast: Wood podniósł wycenę z 33,3 do 44,7 zł, Erste z 31,9 do 44,1 zł, a mBank z 26,5 do 36,27 zł.

W rezultacie mediana cen docelowych podniosła się aż o 27 proc., do 44,1 zł. W oczach analityków zyskał też większy kuzyn Lotosu — PKN Orlen. W przypadku tej spółki mediana wycen poszła w górę o 8,4 proc., do 78,5 zł. W bankach, które w gronie faworytów postawił Tomasz Bardziłowski, drgnęły kursy, ale ceny docelowe jeszcze nie. W przypadku PKO BP i Pekao zmiana w porównaniu nie tylko z poprzednim miesiącem, ale także ze stanem sprzed pół roku jest symboliczna. To, co różni obie instytucje, to szacowany przez analityków potencjał zmiany notowań — dla zrepolonizowanego Pekao jest on znacznie większy (19 proc. wobec 4 proc.). Wyceny mBanku też nie drgnęły, ale rynek wie (albo przynajmniej uważa) swoje — w miesiąc kurs pioniera bankowości internetowej urósł prawie o 20 proc., dwa razy szybciej niż Pekao i BZ WBK.

Analitycy są na razie ostrożni, bo w kwestii rozwiązania problemu kredytów we frankach kurs partii rządzącej wyraźnie się zmienił w porównaniu z kampanią wyborczą, ale znaków zapytania wciąż nie brakuje, a praca nad tzw. ustawą antyspreadową i działania Komitetu Stabilności Finansowej nie zostały zakończone. Dużo bardziej jasną sytuację rynek ma w przypadku Orange Polska, a na informacje o wstrzymaniu się z wypłatą dywidendy kilku analityków zareagowało niemal natychmiast (czytaj obok). W rezultacie mediana cen docelowych spadła aż o 15 proc. Tak negatywnej zmiany nie doświadczyła żadna ze spółek z WIG20, choć po kilka procent w oczach analityków straciły w miesiąc PGE i LPP.