W 2020 r. konsumpcja benzyn spadła o 8,5 proc., oleju napędowego – o 1,6 proc., lekkiego oleju opałowego – o 8 proc., a paliwa lotniczego aż o 57,6 proc. To efekt pandemii, która zatrzymała ludzi w domach, owocując zmniejszonym zużyciem paliw i problemami branży lotniczej.
Na takim rynku gdański Lotos, zajmujący się wydobyciem i przetwórstwem węglowodorów, zanotował spadek zysku o ponad połowę.
Spadek widać w poziomie najważniejszego z finansowych parametrów w tej branży, czyli EBITDA LIFO (zysk operacyjny plus amortyzacja z uwzględnieniem wyceny zapasów), oczyszczonego z wydarzeń jednorazowych. W 2020 r. ten wskaźnik wyniósł 1,4 mld zł, czyli o 52,6 proc. mniej niż rok wcześniej. Spółka podkreśla w komunikacie, że pandemia to historycznie najdłużej trwające pogorszenie koniunktury na rynku surowców, a ponadto przekłada się na znaczące wahania notowań.
Najważniejszym wyzwaniem stojącym przed Lotosem jest przygotowanie do transakcji przejęcia przez Orlen, z czym wiąże się konieczność wydzielenia i sprzedaży aktywów.
- Trwają już przygotowania do reorganizacji grupy pod kątem wydzielania aktywów – mówi Jarosław Wróbel, wiceprezes Lotosu, wcześniej związany z Orlenem oraz z PGNiG, który też ma trafić do grupy Orlenu.
Lotos ma też plany związane z wejściem do sektora morskich farm wiatrowych. Zlokalizowany w Gdańsku i wyposażony w doświadczenia związane z wydobyciem na morzu, chce się zaangażować w wykonawstwo.
- Chcielibyśmy zarobić na tym spore pieniądze. Robimy właśnie, m.in. pod tym kątem, przegląd naszych inwestycji. Efekt tego przeglądu pokażemy w czerwcu – mówi Jarosław Wróbel.
Łącznie na inwestycje Lotos przeznaczy 1,3-1,4 mld zł. 500 mln zł zasili segment upstream (wydobycie).
