Odczytywanie biznesowych wytycznych z poszczególnych zegarków jest możliwe, o ile tylko uda nam się wybrać taki, który rzeczywiście ma do przekazania coś ważnego. Marzec to miesiąc licytowania kolekcjonerskich czasomierzy na aukcjach, więc nawet pobieżne przejrzenie oferty pozwala zauważyć, że najbardziej wiarygodny w udzielaniu wskazówek jest Patek Philippe z Genewy. W katalogach dwóch konkurujących domów aukcyjnych obiekty sygnowane tym nazwiskiem zostały wycenione najwyżej — jeden z nich sprzedany został 8 marca za 112,5 tys. GBP (630,7 tys. zł), a drugi licytowany będzie 15 marca z estymacją do 230 tys. USD (906 tys. zł). Samych wskazówek mają w sumie bardzo dużo — od informacji, że wysoką wartość mają nawet zegarki sprzed roku, po poradę, żeby nigdy nie wyrzucać opakowań.

Kurs szybuje po emisji
Do najbardziej istotnych cech inwestycyjnego zegarka zalicza się przede wszystkim rzadkość, ale reguła nie oznacza wcale, że cenne będą tylko zegarki stare, bo te nowe również bywają limitowane. Jak podają eksperci z Christie’s, od 1839 r. na rynku nie pojawiło się nawet milion zegarków Patek Philippe — to mniej, niż szwajcarscy producenci z najwyższego segmentu wprowadzają rocznie do obiegu. Niska podaż wynika m.in. z tego, że na wykonanie najprostszego modelu potrzeba około 9 miesięcy, a złożenie bardziej skomplikowanego zajmuje ponad 2 lata. Chronograf, który sprzedano na wtorkowej aukcji, jest jednym z 500 egzemplarzy tego rodzaju i składa się z ponad 407 oddzielnych elementów, dzięki którym użytkownik może dokonywać kilku precyzyjnych pomiarów naraz. Pomimo sporych progów cenowych światowy popyt na podobne zegarki jest na tyle wysoki, że pozyskanieniektórych modeli na rynku pierwotnym wymaga przejścia procesu aplikacyjnego, który wyłania tylko najbardziej wpływowych kolekcjonerów. Zdaniem Johna Reardona, szefa departamentu zegarków w Christie’s, zdarza się, że cena na rynku wtórnym podwaja się od razu po wprowadzeniu do obiegu, ale nie brakuje też przykładów inwestycji długoterminowych — prosty model Calatrava, kupiony w latach 50. za 300 USD (1,2 tys. zł), byłby teraz warty nie mniej niż 20 tys. USD (78,8 tys. zł).
Poleca Haile Selassie
Kolejną naczelną zasadą na rynku zegarków — którą ilustruje chociażby wyceniony do 1 mln USD (3,9 mln zł) Patek Philippe z czarną tarczą — jest podnoszenie ceny przez istotną proweniencję. Kosztowny chronograf jest jedynym znanym egzemplarzem tego rodzaju, a od 1954 r. widywano go na nadgarstku Haile Selassie. Etiopski cesarz słynął z zamiłowania do wysokiej próby kosztowności, więc o wartości zegarka zadecydował nawet fakt, że wszystkie elementy zostały zachowane w oryginalnym stanie, bez konserwacji i ze śladami użytkowania. Z takimi ingerencjami jak polerowanie, odświeżanie czy wymiana paska najlepiej jest się ograniczać do koniecznego minimum, bo, jak widać po wynikach, stawkę na aukcji podnosi nawet oryginalne firmowe pudełko. Następnym z czynników, które mają takie działanie, jest rzadkość transakcji w przypadku pojedynczego obiektu — chronograf cesarza był wystawiony po raz pierwszy, o czym można się dowiedzieć ze specjalnego archiwum. Firmowe bazy danych zawierają opis każdego zegarkawyprodukowanego od lat 30. XIX wieku, a w wielu notach pojawiają się nawet wzmianki o wydarzeniach z życia wcześniejszych posiadaczy. W przypadku unikatów trudno czasem rozstrzygnąć, czy dłuższa jest historia po sprzedaniu zegarka, czy ta mówiąca o procesie jego wykonania.
Patek mierzy horyzont
W przeglądzie czynników podnoszących ceny zegarków nie może zabraknąć aspektów czysto wizualnych. W ubiegłym roku do 353 tys. USD (1,4 mln zł) wylicytowano chronograf marki Patek Philippe, na którym ze wszystkimi szczegółami wymalowano nawet fragment obrazu Renoira. Emalierska miniatura powstała w latach 80., a w związku z tym, że Renoir posługiwał się bardzo lekkimi pociągnięciami pędzla, przedstawienie odwzorowywane było za pomocą pojedynczego włosa dzika. W przeciwieństwie do pracochłonnego opracowania warstwy zewnętrznej wysiłki wkładane w precyzję mechanizmów są czasami mniej zrozumiałe, bo zdecydowana większość użytkowników nie jest w stanie zdać sobie z takich niuansów sprawy. W takim rozumowaniu kryje się jednak inwestycyjna pułapka — kupujący płaci sporo za każdy idealnie dopasowany detal, którego nigdy nie uda mu się zauważyć, bo wie, że wyceny przy odsprzedaży i tak dokona fachowiec, który doceni setki tych drobiazgów, patrząc na nie przez mikroskop. Pierwszy chronograf powstały w celach innych niż pomiary astronomów zamówiony był przez Ludwika XVIII — król Francji lubił wyścigi konne i potrzebny był mu po prostu stoper. Współczesne przykłady z aukcji posiadają dużo więcej dodatkowych funkcji, a ich tarcze roją się od maleńkich okrągłych pól i znaczków — wskazówka, która jest z tego wszystkiego najbardziej czytelna, pokazuje jednak wyraźnie: inwestor nie musi się nawet przyglądać swoim miniaturowym tarczom, jeśli wie, że w swoim czasie będzie miał okazję się na nich wzbogacić.
GRUBA KOPERTA: Chronograf Patek Philippe z kopertą z platyny uzyskał cenę 115 tys. GBP (644,7 tys. zł). [FOT. SOTHEBY’S]
KAPITAŁ W KIESZENI: Kieszonkowy zegarek Patek Philippe z miniaturą impresjonistycznego obrazu uzyskał w zeszłym roku cenę 353 tys. USD (1,4 mln zł). [FOT. CHRISTIE’S]
KURS RÓŻOWEGO ZŁOTA: Szacowana cena zegarka z 2015 r., ale w stylu lat art déco i z różowego złota, wynosi 130-230 tys. USD (512-906 tys. zł). [FOT. CHRISTIE’S]