Dobrze, zapominam o naszych problemach. Dużo ostatnio czytałem o kryzysie sektora finansów i dwa artykuły z „Financial Times" mnie zainspirowały. Pierwszy z nich („Fine unscrupulous mortgage lenders" ) napisał Barack Obama, jeden z kandydatów na prezydenta USA (uważam, że najciekawszy, chociaż bez szans). Zwraca w nim uwagę na rolę administracji amerykańskiej w zbudowaniu podłoża do powstania obecnego kryzysu. Wini rząd przede wszystkim za to, że robił wszystko pod dyktando lobbystów działających na rzecz największych instytucji udzielających kredytów hipotecznych. Podobno w ciągu ostatnich kilku lat instytucje te wydały 185 milionów dolarów na działania lobbingowe mające na celu storpedowanie prób uregulowania ich działalności. Na przykład sprzeciwiano się podawaniu rzeczywistej stopy oprocentowania, który to obowiązek w Polsce nie tak dawno temu wprowadzono. W końcówce swojego artykułu Obama piszę, że rząd musi „...powstrzymać nielicencjonowane, działające bez regulacji prawnych, efemeryczne firmy brokerskie, które nabierały mało zarabiających pożyczkobiorców...".
Drugi komentarz jest autorstwa Martina Wolfa, głównego ekonomicznego komentatora „Financial Times" („Central banks should not rescue fools from their folly"). Teza tam postawiona brzmi: banki centralne nie powinny ratować sektora finansowego przed skutkami obecnego kryzysu. Wolf mówi, że dotychczas prowadzona była gra pod nazwą „szukaj frajera". Pisze dokładnie tak „frajera numer jeden namawia się do zaciągnięcia kredytu, na który go nie stać, potem sprzedaje się ten dług frajerowi numer dwa, a płaci frajer numer trzy, czyli podatnik, który wzbogaca gracza udzielającego kredytu, a potem go sprzedającego". Banki centralne robią wszystko, żeby tego gracza uratować, a jak pisze Wolf, „jeśli największe i najpotężniejsze instytucje finansowe igrały z ogniem to powinny się poparzyć". Można więc powiedzieć, że Wolf ma zdanie podobne do mojego - jeśli banki centralne zaleczą obecną chorobę to jej nawrót może być niezwykle groźny.
Można podsumować te dwa komentarze w ten sposób: rząd musi szybko zmienić uregulowania prawne, a banki centralne powinny trzymać rękę na pulsie, żeby nie doprowadzić do krachu, ale nie powinny w panice obniżać stóp i stosować innych metod po to tylko, żeby instytucje, które niedoceniały ryzyka mogły wyjść z kryzysu obronną ręką. Ja się z tymi tezami zgadzam w stu procentach, ale działania banków i administracji USA idą w zupełnie innym kierunku.
W piątek Ben Bernanke podczas konferencji w Jackson Hole powiedział, że Fed monitoruje sytuację i jest gotowy działać, kiedy będzie to potrzebne w celu ograniczenia negatywnych efektów zawirowań na rynku finansowym dla gospodarki. Dodał też jednak, że ratowanie inwestorów, którzy poniosą straty w wyniku ich decyzji finansowych nie jest zadaniem Rezerwy Federalnej. Komentatorzy oceniają to wystąpienie jako „zrównoważone", ale według mnie Bernanke powiedział, że Fed nie będzie pomagał spekulantom, ale jak będzie trzeba to jednak pomoże. Wyjątkowo niekonsekwentne i pokrętne wystąpienie, ale mogące zapowiadać obniżkę stóp. Warto odnotować, że na tej samej konferencji Martin Feldstein, prezes bardzo wpływowego instytutu NABE powiedział, że o ile FOMC nie obniży szybko stóp o 100 pb. (z 5,25 do 4,25 proc.) to słabość rynku nieruchomości może doprowadzić do recesji w USA. Jak widać są też (wcale liczni) ekonomiści, którzy chcą, żeby Fed ratował z opresji nieostrożne instytucje finansowe. Przy okazji warto wspomnieć, że znalazł się jeden odważny, który skrytykował Alana Greenspana. John Taylor, były podsekretarz spraw zagranicznych, powiedział, że polityka niezwykle niskich stóp procentowych w latach 2001 - 2003 wywołała boom na rynku nieruchomości, którego konsekwencją jest obecny kryzysy.
Włączył się też w ten nurt ratowania rynków prezydent George Bush, który po normalnym wstępie, w którym zapewnił, że gospodarka jest silna i da sobie radę z problemem zapewnił, że rząd pomoże kredytobiorcom. Jednym z takich posunięć ma być zezwolenie Federalnej Agencji Mieszkaniowej (FHA) na gwarantowanie kredytów na refinansowanie zadłużenia hipotecznego przez tych mało i średnio zarabiających kredytobiorców z dobrymi historiami kredytowymi, którzy nie płacą rat kredytu przynajmniej od 90 dni. Miałoby to zapobiec przejmowaniu zabezpieczeń kredytów (domów) przez banki. Ani słowa o nowych regulacjach, które nie pozwolą na kontynuowanie praktyki doprowadzających nieostrożnych kredytobiorców do ruiny, a rynki do paniki.
Wydaje się, że co prawda Obama i Wolf nie są odosobnieni w swoich poglądach, ale Ben Bernanke i George Bush wybiorą drogę obowiązującą od kilkunastu lat - za wszelką cenę będą ratowali rynki nie zwracając uwagi na to, co stanie się w przyszłości. Będzie więc obowiązywała zasada après nous le déluge. George Bush ma szansę, bo odchodzi już w przyszłym roku, ale Ben Bernanke ma długą kadencję i ten potop może go jeszcze zalać. Obawiam się jednak, że uważa, iż liczy się tylko tu i teraz.
