Napędzającemu gospodarkę popytowi towarzyszy bardzo szybki wzrost importu. A to zwiększa deficyt obrotów bieżących.
Sytuacja na rachunku bieżącym była w ostatnich latach na tyle dobra, że inwestorzy szczególnie się nią nie przejmowali. Jednak ostatnie miesiące pokazują, że to się może zmienić. Lipcowe dane rozczarowały wielkością deficytu obrotów bieżących: zamiast nieco ponad 1 mld EUR wyniósł 1,3 mld EUR — wynika z danych Narodowego Banku Polskiego (NBP).
Efekt F-16
— Stoi za tym głównie wysoki deficyt handlowy i relatywnie niski napływ transferów z UE. Zaskoczyła też wyższa od prognozowanej dynamika importu — komentuje Maja Goettig, ekonomistka Banku BPH.
Analitycy spodziewali się, że import wzrósł w lipcu o 18,3 proc., a eksport — o 16,4 proc. W rzeczywistości dynamika osiągnęła odpowiednio 24,3 i 15,8 proc.
— Główną przyczyną tak wysokiej dynamiki importu jest silny popyt wewnętrzny: szybko rosnącej konsumpcji i inwestycji. Na wynik importu wpłynęła też jednostkowa transakcja: według naszych informacji pod koniec lipca wylądowały w Polsce cztery F-16 — dodaje Maja Goettig.
Jeszcze bez alarmu
O nienajlepszej sytuacji w bilansie płatniczym świadczą też 12-miesięczne, skumulowane wyniki: tak mierzony eksport towarów wzrósł o 16,2 proc., a import — o 20,4 proc. W rezultacie pogarsza się saldo obrotów bieżących.
— Deficyt w relacji do PKB wynosi teraz 3,7 proc. Do tego zmniejsza się udział bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) w jego finansowaniu — zauważa Marcin Mróz, główny ekonomista Fortis Banku.
Maja Goettig tłumaczy, że skumulowany deficyt obrotów bieżących jest dziś pokrywany przez napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych netto w 88 proc. I to mimo, że same BIZ utrzymują się na przyzwoitym poziomie przeszło 12 mld EUR w ostatnich 12 mie- siącach.
Według Marcina Mroza, ostatnie miesiące — niezależnie od pojedynczych wahań — pokazują stałą tendencję: pogarszającą się sytuację bilansu płatniczego wskutek rosnącego deficytu handlowego i repatriacji zysków.
Skumulowany deficyt na rachunku obrotów bieżących wzrósł do poziomu, w jakim inwestorzy przestają go ignorować. Ta informacja stanie się wkrótce z powrotem daną rynkową, a jej publikacje będą wywoływały w kolejnych miesiącach coraz większą reakcję rynków. Choć obecny poziom deficytu nie oznacza znacznego pogorszenia sytuacji płatniczej Polski. Nie na tyle, by uruchamiano dzwonki alarmowe — uważa Marcin Mróz.
I rzeczywiście: na wczorajsze dane NBP rynki finansowe nie odpowiedziały zmianami poziomów kursów i rentowności.
Statystycy potwierdzają
Nie zrobiły na nich wrażenia także opublikowane równolegle dane Głównego Urzędu Statystycznego dotyczące handlu zagranicznego w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy. A potwierdzają one zarysowane wyżej tendencje: w ujęciu rocznym (w EUR) eksport wzrósł o 12,8 proc., a import o 16,7 proc. Deficyt handlowy wyniósł 9,7 mld EUR, co oznacza, że powiększył się w porównaniu z takim samym okresem 2006 r. o 44,8 proc.
Import przyspiesza
Obroty towarowe*
VII 2007 VIII 2006- -VII 2007
Eksport 8,642 (15,8 proc.) 100,674 (16,2 proc.)
Import 9,920 (24,3 proc.) 107,574 (20,4 proc.)
Saldo -1,278 -6,9
*w mld EUR (dynamika r/r)
Źródło: bilans płatniczy Narodowego Banku Polskiego