„Puls Biznesu”: Polacy wydadzą w tym roku w sklepach Biedronki ponad 30 mld zł, a ile wydaje w Polsce Jeronimo Martins?
![CIERPLIWY JAK PORTUGALCZYK:
Pedro Soares dos Santos, kierujący koncernem Jeronimo Martins, przyznaje, że przejęta w 1997 r. Biedronka przez 11 lat przynosiła straty. Teraz co roku przynosi coraz większe zyski — przez sześć miesięcy jej EBITDA sięgnęła 1,2 mld zł, dystansując konkurencję. [FOT. WM] CIERPLIWY JAK PORTUGALCZYK:
Pedro Soares dos Santos, kierujący koncernem Jeronimo Martins, przyznaje, że przejęta w 1997 r. Biedronka przez 11 lat przynosiła straty. Teraz co roku przynosi coraz większe zyski — przez sześć miesięcy jej EBITDA sięgnęła 1,2 mld zł, dystansując konkurencję. [FOT. WM]](http://images.pb.pl/filtered/61e767ef-7f0c-4153-b28e-b1bba7f99496/d76a01e0-6c51-5eff-b1e2-16948de2e1ff_w_830.jpg)
Pedro Soares dos Santos: W tym roku nasze nakłady inwestycyjne w Polsce sięgną 2,1 mld zł, w przyszłym roku i w kolejnych dwóch latach powinny utrzymać się na zbliżonym poziomie — w tym czasie, zgodnie z zapowiedziami, Biedronka dobije do 3 tys. placówek. Dziś ma ich ponad 2200. Dojście do zysków zajęło Biedronce 11 lat wytężonej pracy, ale teraz ich skala pozwala na finansowanie jeszcze szybszego rozwoju. Inwestujemy na dłuższą metę i jesteśmy głęboko zaangażowani w krajach, w których inwestujemy. Dziś Polska to dla nas najważniejszy rynek — przynosi naszej grupie prawie 70 proc. przychodów i dlatego kierujemy tu 70 proc. naszych nakładów inwestycyjnych. Nie planujemy tego zmieniać.
Ile Biedronek to będzie „wystarczająco dużo” Biedronek?
Nie potrafię określić tej liczby. Różni analitycy podawali różne szacunki — na przykład według Goldmana Sachsa rynek się nasyci, gdy otworzymy 4,5 tys. sklepów. Ale nie znam ani modeli stojących za tymi szacunkami, ani przyczyn, dla których analitycy uważają, iż to jest właściwa liczba. Wierzymy, że w Polsce po 2015 r. będziemy jeszcze przez wiele lat mogli rozwijać się organicznie i nie zamierzamy wstrzymywać inwestycji.
W pierwszym półroczu Biedronka nadal rosła szybciej niż rynek, ale w porównaniu z poprzednimi latami tempo było wyraźnie niższe. Mamy kryzys w handlu?
O wynikach w trzecim kwartale nie mogę mówić, bo jesteśmy spółką notowaną na giełdzie. Spodziewamy się jednak, że to będzie dla nas kolejny udany rok z mocnymi, solidnymi wynikami i zwyżkami sprzedaży.
Auchan przejmuje sklepy Reala, a na rynku jest kilka sieci kontrolowanych przez fundusze private equity. Może pora wybrać się na zakupy i konsolidować polski handel?
O przejęciach nie ma mowy — stawiamy na rozwój organiczny i tego się trzymamy. Nie ma też co ukrywać, że jako zdecydowanie największy gracz na rynku detalicznym przy jakimkolwiek dużym przejęciu bylibyśmy pod lupą urzędu antymonopolowego i musielibyśmy sprzedawać sklepy w dublujących się lokalizacjach, co mijałobysię z celem. Wolimy samodzielnie otwierać sklepy tam, gdzie jest na nie miejsce, choć oczywiście w grę zawsze wchodzi przejmowanie pojedynczych placówek i atrakcyjnych miejsc.
Mariusz Świtalski, od którego kupiliście Biedronkę, zapowiedział ostatnio budowę dwóch nowych sieci — dyskontowej i convenience. Nie kusiła was perspektywa wejścia w inny format handlowy, na przykład sklepy osiedlowe czy dystrybucję?
W handlu spożywczym w Polsce prowadzimy i będziemy prowadzić tylko dyskonty — na tym się znamy i to robimy najlepiej, o czym świadczy nasza skala. To nie znaczy, że stoimy w miejscu — konkurencja motywuje nas do działania i sprawia, że ciągle inwestujemy w innowacje i zmieniamy nasze sklepy, dopasowując je do konsumentów. Konkurencja zawsze sprawia, że stajemy się lepsi, a monopole są bardzo niebezpieczne, zarówno dla udziałowców, jak i konsumentów. Biedronka w ostatnich latach przeszła sporą metamorfozę, bo wraz z bogaceniem się społeczeństwa i rozwojem miast zmieniły się oczekiwania klientów. Będziemy dalej się zmieniać i testować nowe projekty.
Jednym z tych projektów są drogerie Hebe, których jest już prawie 50.
Hebe ma już za sobą fazę testów i sprawdziło się jako koncept — teraz można określić je jako start-up, w którego rozwój organiczny będziemy w najbliższym czasie inwestować. Testujemy też inne koncepty, jak kawiarnie Kropka Relaks, ale na przesądzanie o ich losie jest jeszcze za wcześnie.
Skoro nie będzie sklepów spożywczych w innych formatach, to może pojawi się biedronkowy e-sklep?
Czekamy, aż ktoś najpierw udowodni, że na sprzedaży żywności w internecie rzeczywiście da się zarabiać pieniądze, bo na razie jest wręcz przeciwnie. W Portugalii byliśmy jednym z pionierów handlu internetowego — zaczęliśmy w 1998 r., ale bardzo szybko zrezygnowaliśmy z tej działalności. Oczywiście uważnie śledzimy rynek e-commerce i niczego nie wykluczamy, ale dziś jest to po prostu nieopłacalne, a nas nie interesuje wchodzenie na rynek, na którym nie zarabia się pieniędzy.
W Portugalii firma Jeronimo Martins ma bardzo silne relacje partnerskie z rolnikami i przyznaje, że jest w jakimś stopniu zainteresowana rozwojem działalności rolno-spożywczej. Czy podobny scenariusz można wyobrazić sobie w Polsce?
To nie jest wykluczone — rolnictwo jest bardzo ciekawym sektorem, a w Polsce jest w nim dużo okazji do inwestycji. Zresztą od dawna współpracujemy i wspieramy rozwój i wzrost naszych partnerów w łańcuchu dostaw.
Jeronimo Martins było w ubiegłym roku numerem cztery pod względem przychodów w Polsce — za Orlenem, Lotosem i PGE. To dawałoby mu miejsce w gronie największych spółek na GPW.
Nie planujemy wejścia na warszawską giełdę — teraz rynki finansowe są zbyt niespokojne, żeby o tym myśleć. To na pewno nie jest dla nas priorytet.
Biedronka jest też największym prywatnym pracodawcą w Polsce i przez lata borykała się z łatką firmy wykorzystującej pracowników. Jak jest teraz?
Przy takiej skali działania nie sposób uniknąć problemów i konfliktów, ale w ostatniej dekadzie mocno inwestujemy w pracowników — z założenia najniższe pensje u nas są około 25 proc. powyżej progu krajowej płacy minimalnej, prowadzimy też mnóstwo szkoleń i programów wsparcia dla zatrudnionych w Biedronce. Warto też zwrócić uwagę na to, że ponad 40 tys. osób pracuje u nas na etatach i nie posiłkujemy się agencjami pracy tymczasowej, by ścinać koszty. To jest firma stworzona z ludzi dla ludzi i dlatego kapitał ludzki jest najlepszą inwestycją, jaką możemy poczynić.
Czy szukacie polskich menedżerów?
Myślę, że dziś więcej Polaków pracuje dla Jeronimo Martins w Portugalii niż Portugalczyków tutaj — menedżerowie z Polski są cenni dla grupy i można znaleźć polskich menedżerów we wszystkich naszych spółkach, niezależnie od kraju. Z ich usług korzystamy też na innych rynkach — niektórzy pracują w Kolumbii nad ekspansją sieci Ara, która jest naszym najmłodszym dzieckiem.
Biedronka jest w Polsce ostatnim dużym bastionem płatności gotówkowych. Kiedy będzie w niej można płacić w inny sposób?
W każdej chwili jesteśmy gotowi na wprowadzenie płatności mobilnych, które testowaliśmy w tym roku. Co do kart, sytuacja na rynku jest jednak teraz bardzo dynamiczna — tak Unia Europejska, jak i polski parlament wychodzą z inicjatywami obniżek opłat interchange. To bardzo dobry krok, bo mówiąc wprost — możemy płacić za obsługę płatności tyle, ile jest warta taka usługa, ale na pewno nie interesuje nas finansowanie sutych zysków instytucji płatniczych.
W tym roku minęło 19 lat od chwili, gdy Jeronimo Martins po raz pierwszy zainwestował w Polsce. Czy budowanie sieci było trudniejsze niż w Portugalii?
Z punktu widzenia Jeronimo Martins jako inwestora zagranicznego Polska jest świetnymmiejscem do robienia biznesu — przynajmniej w handlu, bo za inne branże nie mogę ręczyć. Najważniejsze dla nas jest to, że zmiany w ławach parlamentarnych nie powodowały większych zawirowań w gospodarce — kolejne rządy prowadzą spójną, klarowną politykę gospodarczą, a w porównaniu z Portugalią system podatkowy jest stabilny i obywa się bez poważnych zmian. Gospodarkę udaje się po prostu oddzielić od polityki. To daje komfort inwestorom.
Skoro w Polsce się udało, to może uda się też w innym kraju regionu?
Nie jest tajemnicą, że interesowaliśmy się uruchomieniem działalności na Ukrainie. To duży i perspektywiczny rynek, ale obecnie, delikatnie mówiąc, nie panuje na nim klimat sprzyjający inwestycjom. Na pewno będziemy obserwowali sytuację i nie porzucamy myśli o ekspansji na Wschód, ale na razie inwestujemy w rozwój w Polsce i Portugalii, rozwijamy także działalność w Kolumbii.
Czy pan także jest „drużyną narodową”, jak wszyscy z reklam Biedronki?
Sam jestem kibicem Sportingu Lizbona, a z czasów, gdy mieszkałem w Poznaniu, pozostał mi sentyment do Lecha, więc wiem, jakie pozytywne emocje potrafi wy- wyda w latach woływać piłka nożna. Wsparcie polskiej reprezentacji piłkarskiej okazało się dla nas strzałem w dziesiątkę — staliśmy się w Polsce jedną z najmocniej kojarzonych z EURO2012 marek, choć nie byliśmy oficjalnym partnerem turnieju. Na tym sponsoringu wygraliśmy i my, i reprezentacja.