„Polska wśród krajów zagrożonych umocnieniem dolara”

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2014-10-03 13:30

Krajowa gospodarka nie uniknie skutków odpływu kapitału z rynków wschodzących, wynika z analizy dziennika Financial Times. Polska jest na pierwszej linii ognia przez wysoki udział zagranicznego kapitału na rynku naszego długu.

W tym tygodniu notowania dolara do złotego znalazły się najwyżej od 15 miesięcy, a tylko we wrześniu amerykańska waluta umocniła się wobec walut rynków wschodzących o 3,5 proc.

FOT. iStock

#USDPLN najwyżej od 15mies. i kieruje się ku oporowi na 3,3862 zł. I to nie musi być koniec wzrostów. pic.twitter.com/PdMBUpDPB9


Ponoszone na rynku walutowym straty zmuszają część inwestorów (zwłaszcza tych, którzy korzystają z denominowanego w dolarze kredytu) do wycofywania się z inwestycji w aktywa z tej grupy krajów. Zdaniem Financial Times jeśli zniżki notowań lokalnych walut przerodzą się w załamanie, kraje te staną przed groźbą niekontrolowanej ucieczki kapitału.

„To mogłoby pozbawić niektóre kraje dostępu do międzynarodowego finansowania, potrzebnego, aby utrzymać na powierzchni oparte na długu gospodarki” – wynika z analizy zamieszczonej na stronie internetowej brytyjskiego dziennika.

Wśród najbardziej narażonych Financial Times wymienia Polskę. Na znaczną podatność krajowego rynku wskazuje podwyższony udział zagranicznego kapitału w rynku obligacji. W rękach inwestorów nie będących polskimi rezydentami znajduje się ponad 40 proc. obligacji wyemitowanych przez rząd w Warszawie. Spośród wszystkich rynków wschodzących udział ten jest wyższy jedynie w przypadku Malezji.


Udział zagranicznych inwestorów w rynkach obligacji poszczególnych krajów emerging markets. Źródło: Ft.com.

Tymczasem według Luisa Costy, stratega Citirgoup, oczekiwane zyski ze strategii carry trade (kupno aktywów w krajach o wysokich stopach procentowych za pożyczki zaciągnięte w krajach, gdzie są one niskie) spadły w przypadku polskich aktywów do poniżej 3 proc. To oznacza, że ich atrakcyjność dla inwestorów jest bardzo niewielka. Na szczęście pozostałe miary podatności nie lokują już Polski wśród najbardziej zagrożonych krajów.

„Wśród innych źródeł wrażliwości znajdują się wysoka inflacja, znaczące deficyty na rachunku obrotów bieżących, spowalniający wzrost PKB oraz skłonność do niekonwencjonalnych rozwiązań w polityce pieniężnej” – czytamy w Financial Times.

Między innymi właśnie to sprawia, że dotychczas wśród najbardziej dotkniętych przez odpływ kapitału znalazły się aktywa z najbardziej egzotycznych krajów. Zagrożenie dotyczy jednak wszystkich rynków. Według indeksu obliczanego przez bank JP Morgan notowania dolara wobec walut emerging markets znajdują się już najwyżej od 11 lat. To może być dopiero początek jego dobrej passy.

Według Davida Blooma z banku HSBC umocnienie dolara, wzmagane przez spodziewane w tym miesiącu zakończenie programów skupu obligacji przez Fed, może wciąż znajdować się we wczesnej fazie. Amerykańska waluta może być najsilniejszym środkiem płatniczym na świecie nie tylko w tym, ale i przyszłym roku, przewiduje szef strategii walutowej HSBC. Tymczasem o skali zagrożenia dla rynków wschodzących świadczy fakt, że zagraniczne inwestycje portfelowe w krajach emerging markets sięgnęły w 2012 r. 8 bln USD i były dwukrotnie wyższe niż jeszcze w 2008 r.

„Nawet łagodna wyprzedaż aktywów przez zagranicznych inwestorów mogłaby mieć znaczący wpływ na gospodarki, które korzystały z zagranicznego kapitału. Panika oznaczałaby zagrożenie systemowe” – ocenia Financial Times.