Na razie o fuzjach się głównie mówi. Ale eksperci przekonują, że niedługo ruszą z kopyta. Kryzys i niskie wyceny – to dwa główne motory, które rozpędzają ten rynek.
- W drugiej połowie roku będzie sporo działo się na rynku fuzji i przejęć. Teraz bardzo dużo rozmawia się o transakcjach, ale jest rozbieżność w oczekiwania kupujących i sprzedających odnośnie ceny. Za kilka miesięcy obie strony zrozumieją, że muszą spuścić z tonu – mówi Tomasz Rudawski, prezes Access, doradcy przy transakcjach fuzji przejęć.
Według Rafała Skowrońskiego, dyrektora departamentu doradztwa w pionie bankowości inwestycyjnej BZ WBK, liczba projektów z obszaru fuzji i przejęć, które się teraz toczą w Polsce, jest trzy-, a może nawet pięciokrotnie większa niż trzy lata temu.
- Nie wiadomo, ile z nich zakończy się transakcjami, ale można w tym roku
oczekiwać ich zagęszczenia– mówi Rafał Skowroński.
Okazuje się jednak, że
firmy nad Wisłą przejmują bez głowy. Z badań BZ WBK, który przeanalizował 102
transakcje z ostatnich trzech lat, wynika, że 62 proc. firm z polskim kapitałem
nie wyliczyło efektów ekonomicznych przed transakcją, a 36 proc. nie wyliczyło
wartości godziwej przejmowanej firmy.
- To szokujące. Jak można kupować i wyznaczać cenę czegoś, czego wartości się nie zna – zastanawia się Rafał Skowroński.
Więcej o przejmowaniu po polsku i różnicach w standardach między nami a Europą przeczytasz w dzisiejszym „Pulsie Biznesu”.