Protest dokerów przeciwko liberalizacji usług portowych w UE

Polska Agencja Prasowa SA
opublikowano: 2006-01-16 17:31

Kilka tysięcy dokerów z całej Unii Europejskiej, w tym z Polski protestowało w poniedziałek po południu przed Parlamentem Europejskim w Strasburgu. Chcieli przekonać eurodeputowanych, by odrzucili projekt dyrektywy w sprawie liberalizacji usług portowych w Unii.

Kilka tysięcy dokerów z całej Unii Europejskiej, w tym z Polski protestowało w poniedziałek po południu przed Parlamentem Europejskim w Strasburgu. Chcieli przekonać eurodeputowanych, by odrzucili projekt dyrektywy w sprawie liberalizacji usług portowych w Unii.

W ruch poszły petardy, kamienie i butelki. Petardy zniszczyły wiele szyb w budynku PE poczty. By powstrzymać dokerów, strasburska policja użyła armatek wodnych i gazu łzawiącego. "Trzech policjantów zostało rannych, w tym jeden ciężko. Zajmują się nimi służby medyczne PE" - powiedział Jaume Duch, rzecznik Parlamentu Europejskiego.    

Protestujący całkowicie zablokowali wejście do budynku europarlamentu, gdzie po południu powinna rozpocząć się sesja plenarna, a w środę głosowanie nad budzącą kontrowersje dyrektywą.

"Nie chcemy tej dyrektywy, bo zabiera nam miejsca pracy" - powiedział PAP Adam Mazurkiewicz z sekcji krajowej polskich portów NSZZ Solidarność. Do Strasburga przyjechał wraz z grupą 40 polskich dokerów, związkowców Solidarności - ze Szczecina, Świnoujścia, Gdańska i Gdyni. 

Najwięcej sprzeciwu i emocji dokerów budzi zapis dopuszczający tzw. samodzielną obsługę w portach przez załogi statków. Miałoby to położyć kres monopolowi portowych dokerów na rozładunek i załadunek statków oraz pozwolić armatorom na zatrudnianie własnego personelu.

"Obawiamy się, że marynarze zabiorą pracę portowcom, bo dyrektywa dopuszcza rozładunek przez załogi statku. A te są już wystarczająco przemęczone i mają dużo pracy przy obsłudze nawigacji statku, by jeszcze wykonywać prace dokerskie. A te nie byłyby oczywiście wynagradzane" - tłumaczył Mazurkiewicz.

Jego zdaniem Solidarność reprezentuje około 6 z 10 tys. dokerów pracujących w Polsce.

Polscy dokerzy jako jedyni z nowych państw unijnych przyjechali do Strasburga. Większość stanowią dokerzy ze starych państw UE: m.in. z Francji, Belgii, Niemiec, Holandii, Włoch.

Zwolennicy liberalizacji przekonują, że wzrost konkurencyjności przyczyni się do rozwoju usług i tworzenia nowych miejsc pracy, podczas gdy przeciwnicy obawiają się pogorszenia warunków pracy i wzrostu bezrobocia.

Zatrudnianiu załóg statku przy rozładunku i załadunku sprzeciwiają się jednak nie tylko strajkujący dokerzy, ale i większość europosłów.

"Nie możemy dopuścić, by prace dokerskie były wykonywane przez niewykwalifikowany personel" - powiedział PAP francuski socjalista Henri Weber. "W pełni solidaryzujemy się ze strajkującymi dokerami" - dodał niemiecki eurodeputowany z frakcji zielonych Michael Cramer.

Eurodeputowani uważają, że samozatrudnianie może spowodować chaos w pracach portów, gdyż niemożliwe jest regulowanie, kto ma pierwszeństwo w użytkowaniu wspólnych stref, wspólnych dźwigów i nabrzeży, załadunku pociągów. Część posłów przeciwna jest też liberalizacji tzw. usługi pilotażu, gdyż - jak mówią - wiedza pilota na temat wód i doświadczenie w holowaniu różnych typów statków są warunkiem zapewnienia bezpieczeństwa, gdy statki pokonują wewnętrzne i zewnętrzne drogi wodne.

Kontrowersyjny projekt dyrektywy w sprawie dostępu do rynku usług portowych trafia do Parlamentu Europejskiego już po raz drugi, po tym jak dwa lata temu eurodeputowani w całości go odrzucili. 

Debata w tej sprawie odbędzie się we wtorek, zaś głosowanie - w środę. Nawet jeśli posłowie przyjmą w środę dyrektywę, to wciąż czekać ją będzie jeszcze długa droga zanim ewentualnie wejdzie ona w życie - drugie czytanie i zapewne procedura pojednawcza z Radą UE (rządami państw Unii Europejskiej).

Przeciwko dyrektywie w poniedziałek dokerzy strajkowali też w portach europejskich od Kopenhagi po Marsylię, od Antwerpii po Ateny.

W Polsce strajki się nie odbyły, a jedynie spotkania informacyjne.

Inga Czerny