Źle się prowadzisz? Masz problemy z używkami? To… dobrze, bo właśnie pomagasz gospodarce. Główny Urząd Statystyczny (GUS) wykonał zalecenie Eurostatu i dokonał reformy rachunków narodowych, doliczając do nich nowe obszary.
Najważniejszy punkt reformy to uwzględnienie w PKB działalności nielegalnej, czyli nie tylko nierejestrowanej, ale też przestępczej, jak handel narkotykami, prostytucja czy przemyt bezakcyzowych papierosów. Okazuje się, że to naprawdę duży sektor polskiej gospodarki. Rocznie jego wkład do PKB to 13 mld zł.
— To ważna międzynarodowa reforma, zainicjowana przez ONZ i wprowadzana w całej Unii Europejskiej. Zwiększy spójność i porównywalność rachunków narodowych na świecie — uważa Janusz Witkowski, prezes GUS.
Gospodarka na dopalaczu
Jak szacuje GUS, zdecydowanie największą częścią tzw. czarnej gospodarki w Polsce jest biznes narkotykowy. Produkcja, ale przede wszystkim przemyt i dystrybucja nielegalnych substancji, dodają rocznie do PKB 9,8 mld zł (dane za 2013 r., tyle łącznie zarabiają na czysto wszyscy uczestnicy procederu), czyli podnosi wartość gospodarki o 0,8 proc.
Jeśli wierzyć szacunkom GUS, jest to ogromna gałąź gospodarki, większa nawet niż cała branża produkcji mebli (wartość dodana w 2012 r. na poziomie 9,3 mld zł). Narkotyki tworzą dwukrotnie większy dochód niż branża produkcji napojów (4,6 mld zł) i prawie trzykrotnie większy niż odzieżowa (3,9 mld zł).
— Nie dziwią mnie te liczby. Narkotyki to ogromny, globalny biznes, z gigantycznymi obrotami. W Polsce również skala tej działalności jest bardzo duża — mówi Janusz Witkowski. Drugą co do wielkości nielegalną branżą w Polsce są nielegalne papierosy. Nie chodzi tylko o przemyt bezakcyzowych towarów z zagranicy, ale też o krajową nielegalną produkcję z przeznaczeniem na rynki: krajowy i zachodnie.
Łącznie wartość dodana tej działalności wyniosła w 2013 r. 2,5 mld zł. Według GUS, to większy wkład do PKB niż… cała legalna produkcja wyrobów tytoniowych (1,9 mld zł). Tak ogromna kwota bierze się prawdopodobnie stąd, że nielegalna produkcja jest nieporównywalnie bardziej wysoko marżowa niż legalna, bo odpadają nie tylko podatki dochodowe i składki emerytalne pracowników, ale przede wszystkim nie trzeba płacić wysokiej akcyzy.
Co ciekawe, bardzo niski okazał się natomiast wkład do rachunków narodowych prostytucji. Podbiła ona w 2013 r. PKB o niespełna 0,7 mld zł, a więc znacznie mniej niż przemyt i narkotyki. Jak tłumaczy GUS, wynika to stąd, że brane pod uwagę są tylko dochody sutenerów i ochroniarzy, bo tylko oni łamią prawo. Sama prostytucja nie jest przestępstwem, więc prostytutki były już wcześniej (jako szara strefa) uwzględnione w PKB.
Zgrubne szacunki
Dlaczego ONZ, Eurostat i GUS włączają czarną gospodarkę do statystyk gospodarczych? Bo z punktu widzenia makroekonomii jest to taka sama forma aktywności gospodarczej jak każda inna. Niezależnie od tego, czy szef gangu narkotykowego rejestruje działalność i płaci podatki czy nie, w sensie ekonomicznym jest przedsiębiorcą, osiąga dochód, wykorzystuje zasoby pracy, obraca kapitałem.
— Dotychczasowa metodologia liczenia rachunków narodowych była niepełna, tzn. nie obejmowała dużej części gospodarki, jaką jest działalność nielegalna. To budziło różne negatywne konsekwencje, np. w różnych państwach ta działalność ma różną skalę, co utrudniało porównywanie wyników PKB — tłumaczy Janusz Witkowski.
Za reformę trzeba jednak będzie zapłacić pewną cenę — istnieje ryzyko, że obniży się przez to precyzja wyników PKB. Z natury rzeczy biznes narkotykowy czy prostytucja to branże skrajnie nieprzejrzyste.Aby je mierzyć, GUS musi opierać się na mocno zgrubnych szacunkach. Np. aby wyliczyć dochody sutenerów, musi przyjąć szereg szacunków (np. liczba prostytutek w Polsce, liczba klientów, średnia ważona cena i udział sutenera w zyskach). GUS musi w tym celu opierać się na wielu różnych źródłach (głównie na badaniach ankietowych), a te nie zawsze są precyzyjne i nie mają naukowego rygoru. Przykład? GUS zobowiązał policję do mierzenia cen narkotyków.
— PKB będzie po reformie w jeszcze większej części niż obecnie szacowany, a nie liczony na podstawie twardych, niepodważalnych danych. Trzeba mieć jednak świadomość, że już teraz spora część PKB jest w ten sposób szacowana, zwłaszcza w pierwszych, kwartalnych odsłonach. Rachunki narodowe to raczej przedmiot humanistyczny niż ścisły — żartuje Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego.
Warto też pamiętać, że GUS przeszacował PKB nie tylko w 2013 r., ale też zrewidował w ten sposób dane na kilkanaście lat wstecz. O ile więc wzrośnie z powodu reformy nominalna wartość polskiego PKB, to roczna dynamika (w ujęciu procentowym) z tego powodu niemal się nie zmieni.
— Choć skala biznesu narkotykowego może wydawać się duża, z punktu widzenia całej gospodarki takie przeszacowania nie mają wielkiego znaczenia. Nawet jeśli GUS-owi w badaniach będzie wychodziło, że branża narkotykowa przeżywa załamanie, ten jeden obszar nie będzie w stanie pociągnąć w dół całej dynamiki PKB. Z punktu widzenia bieżącej analizy rachunków narodowych wiele się więc nie zmieni — mówi Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku.