Niedotrzymywanie przez instytucje finansujące terminów krzyżowało plany przedsiębiorcom. Zwłaszcza z branż sezonowych.
Przetarli szlak i dostali dotację
Przetarli szlak i dostali dotację
Niedotrzymywanie przez instytucje finansujące terminów krzyżowało plany przedsiębiorcom. Zwłaszcza z branż sezonowych.
Niedotrzymywanie przez instytucje finansujące terminów krzyżowało plany przedsiębiorcom. Zwłaszcza z branż sezonowych.
Firmie Okpol ze Skarbimierza na Opolszczyźnie, zajmującej się produkcją okien do poddaszy, udało się zdobyć 1 milion zł dofinansowania na inwestycję w ramach działania 2.3 Sektorowego Programu Operacyjnego — Wzrost Konkurencyjności Przedsiębiorstw (SPO WKP). Zadanie to nie było łatwe — szczególnie dlatego, że przedsiębiorstwo ubiegało się o wsparcie w ramach pierwszej, najtrudniejszej rundy aplikacyjnej, kiedy zarówno beneficjenci, jak i urzędnicy, dopiero się uczyli, jak korzystać z funduszy strukturalnych. Ponadto firma postanowiła przygotować wniosek bez pomocy firmy doradczej.
Poślizg niekontrolowany
Jak się później okazało, opracowanie aplikacji wraz z załącznikami było pracochłonne. Problemem była duża objętość wszelkich aktów prawnych i wytycznych do programu, a w dodatku przepisy nieustannie ulegały zmianom i niełatwo było za nimi nadążyć.
— Najbardziej problematyczne okazały się terminy. Błędnie założyliśmy, że instytucja finansująca ich dotrzyma, przez co zaplanowaliśmy zakończenie inwestycji na czerwiec 2005 r. Tymczasem umowę o dofinansowanie mogliśmy podpisać dopiero 30 czerwca 2005 r., a to z kolei spowodowało komplikacje przy uruchamianiu środków z kredytów — wyjaśnia Krzysztof Stawicki, dyrektor ekonomiczny.
Takie przekraczanie terminów w pierwszej rundzie naboru wniosków do SPO WKP było uciążliwe zwłaszcza dla przedsiębiorstw, podobnie jak firma Okpol, pracujących sezonowo. Opóźnienie w realizacji inwestycji o parę miesięcy może oznaczać dla firmy poślizg o cały sezon oraz straty. Na szczęście instytucja wdrażająca wyciągnęła wnioski z tych doświadczeń i ostatnia runda przebiegła zgodnie z harmonogramem.
Bolesne prawdy
Przedstawiciele firmy są jednak zadowoleni z podjętej decyzji o ubieganie się o wsparcie.
— Mimo wszystkich komplikacji i ogromnego nakładu pracy uważam, że warto jest starać się o dofinansowanie z funduszy unijnych. To prawda, że trzeba się przy tym mocno natrudzić. To prawda, że przepisy tworzą biurokraci, którzy nie mają pojęcia o praktyce działania przedsiębiorstw. To prawda, że kontrola UKS jest dużym stresem. Ale w zamian można otrzymać środki, które umożliwią dalsze inwestycje i rozwój zakładu — mówi Krzysztof Stawicki.
Podpis: Jacek Kowalczyk