PZU nie spieszy się z nową strategią

Karolina WysotaKarolina Wysota
opublikowano: 2020-09-10 22:00

Ubezpieczeniowy lider pokazał lepszy zysk, niż spodziewał się rynek, ale nie sprecyzował zamiarów wobec Pekao i Aliora. Za rogiem czai się jeszcze cenowa walka o klienta biznesowego.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się: 

  • dlaczego PZU wypracowało znacząco wyższy zysk niż spodziewał się rynek 
  • dlaczego ubezpieczyciel zwleka z przedstawieniem nowej strategii 
  • jakie niebezpieczeństwa czyhają na biznes PZU
  • czy na rynku ubezpieczycieli rozpocznie się wojna cenowa  
  • jaki los czeka inwestycje PZU w aktywa bankowe 

185 mln zł, czyli prawie 75 proc. mniej niż rok wcześniej — tyle skonsolidowanego zysku netto wypracowała grupa PZU od kwietnia do czerwca 2020 r. To i tak aż o 216 proc. więcej, niż spodziewał się rynek po tym, jak pod koniec sierpnia ubezpieczyciel zaraportował gigantycznie — ponadmiliardowe — odpisy dotyczące posiadanych przez nią akcji banków Pekao (20-procentowy pakiet) i Alior (blisko 32-procentowy).

LIDER SZLIFUJE STRATEGIĘ:
LIDER SZLIFUJE STRATEGIĘ:
Beata Kozłowska-Chyła, która pełni obowiązki prezesa zarządu PZU, liczy, że niezależnie od przyszłych zmian sytuacji gospodarczej grupa ubezpieczeniowa będzie w stanie nadal generować ponadprzeciętne dywidendy dla akcjonariuszy. Spółka pracuje nad nową strategią rozwoju, zakładającą ponadprzeciętne wyniki finansowe.
Fot. ARC

W całym pierwszym półroczu tego roku grupa PZU zarobiła 301 mln zł, podczas gdy rok wcześniej blisko 1,5 mld zł.

Bez pośpiechu

O tym, że aktywa bankowe ciążą ubezpieczycielowi, wiadomo nie od dziś. Ostatecznie o decyzji dokonania jednorazowych odpisów przesądził koronakryzys i hattrick Rady Polityki Pieniężnej dotyczący obniżki stóp procentowych, co znajduje odzwierciedlenie w wynikach całego sektora finansowego. Zaangażowanie ubezpieczeniowego lidera w aktywa bankowe stanęło pod znakiem zapytania. Czy spółka zaprezentuje nowe podejście wraz z nową strategią?

— Prace nad nową strategią już trwają. Chcielibyśmy ją zaprezentować pod koniec tego roku. Dzisiejsze otoczenie gospodarcze charakteryzuje jednak ogromna zmienność i wolelibyśmy nie podejmować pochopnych decyzji, z których będziemy musieli się długo tłumaczyć. Pośpiech tutaj nie jest wskazany — mówi Tomasz Kulik, członek zarządu PZU, odpowiedzialny za finanse.

Inwestycje PZU w banki od początku były obciążone ryzykiem.

— Mariaż ubezpieczeniowo-bankowy się nie sprawdza. W przeszłości takie powiązania — modnie nazywane bancassurance — kończyły się źle. Od początku było wiadomo, że bilans ubezpieczyciela, z fantastycznymi wynikami i silną marką, prędzej czy później zostanie obciążony wynikami giełdowych instytucji finansowych. Takie inwestycje opłacają się tylko wtedy, gdy gospodarka prze naprzód i nie grozi jej kryzys, którego nie można przecież wykluczyć. Ówczesny zarząd miał tę świadomość, zaryzykował i zbiera teraz żniwo. Straty nie są jeszcze monstrualne, więc akcjonariusz może je udźwignąć. Pytanie, czy nie będą jeszcze większe — zastanawia się Marcin Broda, analityk Ogmy, wydawcy „Dziennika Ubezpieczeniowego”.

Pościg za klientem

Banki to niejedyne zmartwienie PZU. Na rynku tanieją polisy komunikacyjne, które stanowią blisko 60 proc. składek zbieranych przez zakłady z całej gałęzi ubezpieczeń majątkowych. PZU krytykuje takie ruchy.

— Rynek OC komunikacyjnego z punktu widzenia marżowości zamknął się w I kw. 2020 r. dużymi spadkami w stosunku do zeszłego roku. Pojawiły się pytania, co z adekwatnością cen, i wtedy nagle pojawił się COVID-19, który zatrzymał społeczeństwo w domach. Ruch na ulicach był bardzo ograniczony i w związku z tym było mniej zdarzeń [szkód — red.]. Teraz ulice są pełne. Zauważyliśmy, że część naszych konkurentów stara się wykorzystać tę sytuację i obniża ceny — mówi Tomasz Kulik.

Uważa to za „gigantycznie nieodpowiedzialne zachowanie”. Dodaje, że takie ruchy mogą doprowadzić do sytuacji podobnej do tej, gdy na rynek polski wchodzili ubezpieczyciele sprzedający polisy bezpośrednio — w tzw. kanałach directowych (internet i telefon). Wówczas wybuchła woja cenowa, na czym tracili klienci firm ubezpieczeniowych. PZU trzyma się od dających krótkoterminowe korzyści praktyk z daleka, bo chce kojarzyć się ze „stabilnym podmiotem, który w sposób odpowiedzialny traktuje klientów, dostarczając im pewne i sprawdzone rozwiązania na każdą pogodę”. Zdaniem Marcina Brody problem jest złożony, największy gracz ubezpieczeniowy nad Wisłą ma przewagi w segmencie indywidualnym, a w korporacyjnym — gdzie szykuje się zacięta walka o klienta — już nie.

— Klienci indywidualni i agenci ubezpieczeniowi są bardzo lojalni wobec PZU, co jest bardzo mocną stroną tej firmy. Dobre relacje zaowocowały w poprzedniej wojnie cenowej — spółka utrzymała udział w rynku. Niewykluczone, że tym razem będzie podobnie. Ubezpieczyciel ma trochę droższe produkty niż konkurencja, ale dzięki silnej marce nie traci klientów z powodu ceny. Dlatego uważam, że strategia niekonkurowania ceną może wyjść spółce na dobre — mówi Marcin Broda.

Mniej optymistyczny scenariusz ekspert kreśli natomiast dla segmentu korporacyjnego. W efekcie COVID-19 sprzedaż nowych pojazdów spadła jak dotąd o ponad 30 proc. w porównaniu z analogicznym okresem rok wcześniej.

— Zapaść w sprzedaży nowych samochodów prowadzi do walki ubezpieczycieli o nowych klientów leasingowych i flotowych. Uważam, że ten kawałek rynku będzie bardzo konkurencyjny w całym sektorze — mówi Marcin Broda.

Mirosław Krawczyk, dyrektor pionu ubezpieczeń komunikacyjnych w Willis Towers Watson (WTW), brokera ubezpieczeniowego, także zauważa zmiany cenowe na rynku ubezpieczeń korporacyjnych. Uważa, że niektórzy ubezpieczyciele zaczynają wykazywać „spory apetyt na ryzyko i coraz większą elastyczność cenową”.

— Raczej nie grozi nam powtórka wojny cenowej z 2009 r., ale zdecydowanie zmierzamy w stronę miękkiego rynku — mówi przedstawiciel WTW.

Dodaje, że COVID-19 położył też akcent na nowe potrzeby klientów.

— Poza uniwersalnymi zasadami, takimi jak jakość obsługi, zakres ochrony czy cena ubezpieczenia, pojawiły się nowe wyzwania: klienci zaczęli oczekiwać elastyczności w podejściu do sprzedaży zdalnej, uproszczenia procedury zawierania ubezpieczenia, w tym ograniczenia kontaktu fizycznego do niezbędnego minimum — punktuje Mirosław Krawczyk

SPECJALNIE DLA „PB”

Rynek chce konkretów

MARTA CZAJKOWSKA-BAŁDYGA, Haitong Bank

Wyniki PZU za II kw. 2020 r. okazały się lepsze niż spodziewane. Głównym pozytywnym zaskoczeniem był wynik inwestycyjny, który charakteryzuje się dużym poziomem zmienności, stąd może być trudny do powtórzenia. Główne kwestie, które mają istotny wpływ na wycenę ubezpieczyciela, to strategia dotycząca aktywów bankowych w ramach grupy kapitałowej oraz dywidenda. Wydaje się, że rynek oczekiwał bardziej konkretnego komentarza zarządu na temat aktywów bankowych. Na jakiekolwiek decyzje trzeba jednak poczekać do IV kw. 2020 r., kiedy to PZU planuje ogłosić nową strategię. Mimo iż według zarządu odpisy na aktywa bankowe to temat zamknięty, brak komentarza na temat dalszej strategii związanej z tymi aktywami wydaje się istotnym czynnikiem ryzyka dla inwestorów. Bardziej pozytywnie natomiast oceniamy perspektywę dywidendy. Mimo odpisów na aktywa bankowe, które znacznie obniżą wynik skonsolidowany w 2020 r., zarząd jest zdeterminowany, aby podzielić się z akcjonariuszami wypracowanym wynikiem. Według zarządu jest możliwa opcja wypłaty dywidendy z wyniku jednostkowego, który w I połowie 2020 r. wyniósł prawie 1,2 mld zł. Według przedstawicieli spółki perspektywa wyników na II połowę 2020 r. jest zdecydowanie lepsza. Wynik na składce przypisanej brutto rozczarowuje, tym razem nie tylko ze względu na segment motoryzacyjny, gdzie oprócz rynkowej presji na ceny wpływ miało również spowolnienie sprzedaży w związku z pandemią, ale również w segmentach pozostałych, gdzie częściowo wpływ miał wyższy poziom bezrobocia oraz szukanie oszczędności przez korporacje poprzez m.in. obcięcie pozapłacowych benefitów, z czym wiązała się rezygnacja z ochrony ubezpieczeniowej czy zdrowotnej.