Gdzie pracownik się nudzi, tam zatrudnij pomocnika, którym jest program komputerowy.
Wyobraźmy sobie pracownika firmowej administracji wykonującego przez osiem godzin dziennie tyleż powtarzalne i nudne, co konieczne czynności – jak wklepywanie cyferek do Excela, przybijanie pieczątek i upychanie faktur w rozlatujących się segregatorach. Jeśli ów biuralista ma choćby cień zawodowych ambicji, strasznie musi się męczyć w swojej pracy i popada w coraz większą frustrację. Jego inteligencję, umiejętności, wykształcenie pracodawca mógłby wykorzystać w dużo lepszy sposób, przydzielając mu zadania wymagające wyobraźni, polotu, co podniosłoby efektywność całego przedsiębiorstwa. A kto przejmie odmóżdżające obowiązki człowieka? Robot, wirtualna maszyna, program komputerowy z rodziny robotic process automation (RPA). Pora na automatyzację procesów biznesowych.

RPA wyręczy urzednika
Zapomnijmy o robotach na podobieństwo zabawnego R2-D2 z „Gwiezdnych wojen”, które wykazują się niezwykłymi zdolnościami manualnymi, zastępując ekipy sprzątające, serwisantów drukarek i stażystki parzące kawę dla prezesów. Tacy mechaniczni pomagierzy zapewne kiedyś opanują nasze biura. Tymczasem musimy zadowolić się wsparciem software’owym. Przykładem jest oferowany przez spółkę First Byte cyfrowy robot Wizlink, z którego korzysta Urząd Miasta Bydgoszczy przy automatyzacji pobierania i dystrybucji dokumentów za energię elektryczną. Narzędzie zostało wyposażone w intuicyjny interfejs, dzięki czemu obsługa skomplikowanej technologii nie wymaga od urzędników wiedzy programistycznej i biegłości w dziedzinie IT.
– Po takie innowacje coraz częściej sięgają także przedsiębiorstwa, nie wyłączając średnich i małych. Niskie koszty sprawiają, że na to rozwiązanie może sobie pozwolić niemal każda instytucja i firma. Wprowadzenie robota trwa tylko kilka dni. Jeśli zajmuje się tym zewnętrzny partner technologiczny, użytkownicy unikają angażowania działów IT oraz zakupu dodatkowego sprzętu, co zdecydowanie przyspiesza wdrożenie – zachwala Michał Wawiórko, prezes First Byte.
Jak szacuje Deloitte, rynek automatyzacji procesów wzrasta o prawie 41 proc. rocznie, a do 2027 r. przekroczy wartość 25 mld USD. Rosnąca popularność tych usprawnień nie powinna dziwić. Programy RPA są niezawodne, gdy trzeba wysłać serię mejli, zlecić i odebrać pliki z systemu OCR (optical character recognition – optyczne rozpoznawanie znaków) oraz zebrać dane ze stron www, nadzorować dostawców i sprzedawać polisy ubezpieczeniowe. Doskonale radzą sobie także w działaniach związanych z księgowością i płatnościami. Rozliczanie delegacji, czytanie stanu rachunków bankowych, informowanie o nierozliczonych saldach na koncie, obsługa ryzyka kredytowego – to tylko niektóre monotonne operacje, które można im powierzyć bez strachu, że okażą się opieszałe, niedbałe i popełnią niewybaczalne błędy.
– Niekwestionowaną zaletą cyfrowego pracownika jest to, że – w przeciwieństwie do kadrowej, personalnej czy konsultanta infolinii – nigdy nie zachoruje, nie pójdzie na zasłużony urlop i nie zażąda podwyżki – wskazuje Paweł Stapf, dyrektor ds. informatyzacji i zarządzania projektami technologicznymi w spółce Kogeneracja Zachód.
Scenariusz z „Raportu mniejszości”
Co hamuje rozwój segmentu RPA? W książce „Cyberkolonializm” dr Krzysztof Gawkowski, wykładowca akademicki, zwraca uwagę na etyczne i prawne aspekty robotyzacji. Jego wątpliwości budzi np. sztuczna inteligencja w HR. Przykładem jest oprogramowanie rejestrujące emocje kandydatów podczas rozmów kwalifikacyjnych, które jest w stanie wychwycić nawet najmniejszy grymas. Może ono odrzucić najzdolniejszą osobę, bo niewidoczne dla człowieka wykrzywienie twarzy potraktuje nie jako oznakę stresu, lecz wyraz negatywnego stosunku do pracodawcy.
Jeszcze więcej kontrowersji wywołuje w społeczeństwie posiłkowanie się algorytmami komputerowymi przez wymiar sprawiedliwości. To już nie science fiction. Krzysztof Gawkowski pisze o stworzonym dla brytyjskiej policji systemie o nazwie Hart, który jest połączony z bazą wiedzy na temat przestępców i ich postępków w ostatnich pięciu latach. Na podstawie historii kryminalnej ocenia prawdopodobieństwo popełnienia czynów karalnych przez daną osobą. Innowację przetestowano i trafność jej prognoz wyniosła 88-98 proc. To imponujący wynik. Co jednak powiedzieć o 2 proc. ludzi, co do których cyfrowy „jasnowidz” się pomylił? Hart jako żywo przypomina maszynę z filmu „Raport mniejszości”, której przepowiednie były podstawą do aresztowań – winnych karano, zanim popełnili zbrodnię. Autor „Cyberkolonializmu” sprzeciwia się nadmiernej ingerencji technologii w ludzkie życie. Nie on jeden.
– Powierzyć robotowi digitalizację dokumentów to jedno, a obdarzyć go władzą decyzyjną to coś zupełnie innego. Automatyzowanie kolejnych dziedzin biznesu, polityki czy sądownictwa musi odbywać się w sposób bardzo ostrożny i przemyślany. To zbyt poważne sprawy, by zostawić je w gestii producentów IT. Potrzebna jest ogólnospołeczna dyskusja – twierdzi Paweł Stapf.
Najgorętsze wątpliwości dotyczą jednak tego, czy automatyzacja procesów biznesowych nie oznacza w bliskiej przyszłości tzw. bezrobocia technologicznego, czyli masowego zastępowania ludzi maszynami. Piotr Ślęzak, dyrektor zarządzający spółki ForProgress, uważa, że strach ma wielkie oczy. Trzeba go jednak rozbroić przez odpowiednią komunikację – ludzie powinni przede wszystkim usłyszeć, że wdrożenie RPA jest dla nich szansą.
– Zajmuję się robotyzacją procesów biznesowych od dawna i dotychczas się nie zdarzyło, by ktoś utracił pracę na rzecz robota. Pracownicy zajmą się ciekawszymi i bardziej rozwijającymi zadaniami, kiedy to roboty będą wykonywały monotonną, nudną część zadań – uspokaja Piotr Ślęzak.
Dodaje, że przedsiębiorstwa sięgają po sztuczną inteligencję, gdy ich działalność szybko się rozwija, a nie są w stanie zatrudnić kolejnych osób. Innym powodem może być potrzeba kontynuowania pracy w weekendy, wieczorami lub w nocy – po co okradać człowieka z odpoczynku i czasu wolnego, skoro do dyspozycji jest inteligentny soft?
– Zatrudnienie robota absolutnie nie musi wiązać się ze zwolnieniami, a przeciwnie – z rozwojem pracowników, stworzeniem dla nich komfortowych warunków pracy – podkreśla z naciskiem szef ForProgress.
Wtóruje mu Paweł Stapf, według którego sztuczna inteligencja coraz częściej przesuwa ludzi na stanowiska nadzorcze. Jako przykład podaje systemy diagnostyczne odczytujące zdjęcia rentgenowskie – choć są coraz popularniejsze, popyt na specjalistów z krwi i kości wcale się nie zmniejszył.
– W dalszym ciągu trzeba radiologów, którzy interpretują komputerowe ustalenia w kontekście całej dokumentacji medycznej i omawiają z pacjentem zalecenia lekarskie – mówi menedżer.
W niektórych sferach przegrywamy z robotami. W innych jesteśmy górą. Dobrze podzielić się odpowiedzialnością. Niech każdy robi to, co mu wychodzi najlepiej.