
Moskwa wcześniej zapowiedziała, że od marca zamierza obniżyć wydobycie ropy o 500 tys. baryłek dziennie, co ma być reakcją na Zachodnie sankcje i limity cenowe. Ograniczając podaż chce wpłynąć na notowania surowca na globalnym rynku.
Na razie jednak nie ma dowodów, że taka skala cięć weszła w życie.
Kurek stopniowo przykręcany
Oszacowania agencji Bloomberg sugerują, że w tygodniu do 17 marca rosyjskie dostawy ropy były jedynie o 90 tys. baryłek dziennie mniejsze niż poprzednio spadając do 3,23 mln bpd. Również niwelujące nadmierne wahania średnia czterotygodniowa spadła o podobną wartość.
Eksport rosyjskiej ropy drogą morską do krajów europejskich spadł do nowego najniższego poziomu 63 tys. baryłek dziennie w ciągu 28 dni do 17 marca, a jedynym miejscem docelowym była Bułgaria. Liczby te nie obejmują przesyłek do Turcji. Warto podkreślić, że we wspomnianym okresie żadna rosyjska ropa nie została dostarczona do krajów Europy Północnej.
Opóźnione efekty
Eksperci pozostają ostrożni w ocenie działań Rosji i ich wpływu na rynek ropy. Wskazują, że jakikolwiek spadek produkcji na polach naftowych na Syberii może zająć trochę czasu, zanim pojawi się w przepływach z Bałtyku lub portów Morza Czarnego. Innym dowodem na to, że Moskwa może jeszcze nie wdrożyć planowanej redukcji, jest to, że krajowe zbiorniki na ropę naftową po raz pierwszy od kwietnia ubiegłego roku przekroczyły poziom 15 mln.