
Moskwa odgrażała się, że odpowie na zakaz państw Zachodu na import ropy z Rosji, a także na nałożone na nią limity cenowe. Uniemożliwiają one dostawcom uzyskanie dostępu do usług zgodnych ze standardami branżowymi, chyba że ładunki sprzedawane są po cenach niższych od narzuconych zewnętrznie progów. Wobec tego Kreml postanowił zmniejszyć rosyjską produkcję do o 500 tys. baryłek dziennie do końca czerwca.
“Ukaranie wrogich krajów”
Rosja, która utraciła sąsiednie rynki w Europie, zmuszona jest do wysyłania ropy naftowej i produktów rafinowanych do Indii i Chin oraz oferowania dużych rabatów innym nabywcom. Decyzja rosyjskiego rządu jest wobec tego w celu “ukarania tych krajów, które są wrogie poprzez podniesienie cen ropy”, jak zapowiedział Aleksander Nowak, wicepremier Rosji.
Cięcia produkcji ropy rosyjskiej zostaną początkowo zrównoważone przez mniejszy popyt ze strony państwowych rafinerii w okresie sezonowej konserwacji. Oznacza to, że przepływy z kraju mogą pozostać nienaruszone.
Redukcja może być znacznie mniejsza
Spadek produkcji może również okazać się znacznie mniejszy, niż zamierza Kreml. Nowak zapowiedział, że redukcja zostanie dokonana z poziomu bazowego ok. 10 mln baryłek dziennie. Tymczasem w rzeczywistości może oznaczać zaledwie 300 tys. baryłek.
Mimo to cięcia produkcyjne mogą ucieszyć partnerów Rosji z OPEC+ - prognozy rynku sugerują nadwyżkę w pierwszej połowie roku, a redukcja ze strony Rosji powinna zmniejszyć presję na resztę grupy, by ograniczyły własne dostawy.
To nie jest jednak dobry czas dla surowca. Wartość ropy Brent z kontraktów majowych spadła poniżej 75 USD za baryłkę na początku miesiąca, po raz pierwszy od grudnia 2021 r. Obecnie jest na poziomie ok. 79 USD, czyli i tak poniżej ceny uważanej za dolną granicę dla wielu producentów z OPEC+, tj. 80 USD.