Poprawa nastrojów na Wall Street. Amerykańscy inwestorzy kupowali akcje dzięki środowym wypowiedziom przewodniczącego Izby Reprezentantów, Republikanina Johna Boehnera, oraz prezydenta USA, Baracka Obamy. Obie sugerowały rosnące szanse uniknięcia z końcem roku tzw. klifu fiskalnego, czyli automatycznego wzrostu podatków dla klasy średniej przy jednoczesnym cięciu wydatków budżetowych. Z drugiej strony, drożały także obligacje skarbowe USA, bo na środowej aukcji 5-latek bezpośredni kupujący, m.in. zarządzający funduszami, objęli największą pulę papierów od 8 lat. To także skutek zbliżającego się „klifu fiskalnego”. Do tego The Wall Street Journal napisał, że na grudniowym posiedzeniu Fed ogłosi przedłużenie programu zakupów obligacji USA. Dolar umacniał się przez pierwszą część sesji, potem słabł. Wyraźnie staniało złoto, trzecią z rzędu sesję spadła cena ropy.

Na zamknięciu rosła wartość indeksów wszystkich 10 głównych segmentów S&P500. Najmocniej rosły segmenty dyskrecjonalnych dóbr konsumpcyjnych (1,3 proc.), głównie dzięki drożejącym sieciom handlowym, energii (1,1 proc.) i przemysłowego (0,9 proc.). Najsłabsze były segmenty materiałowy (0,4 proc.) i użyteczności publicznej (0,3 proc.). Na zamknięciu drożało ok. 80 proc. spółek z S&P500 i prawie 90 proc. z Nasdaq 100. Z 30 blue chipów ze średniej Dow Jones tylko 3 taniały na zamknięciu: Cisco, Boeing i Dupont. Ich kursy spadały o 0,6-0,7 proc. Najmocniej, o 2-3 proc. drożały akcje American Express, Chevron i Hewlett-Packarda. Ten ostatni dowiedział się po zamknięciu, że Moody’s obniżył jego rating kredytowy.