Rynki chcą zmusić Fed do cięć

Kamil ZatońskiKamil Zatoński
opublikowano: 2024-08-05 17:59

Gwałtowna wyprzedaż akcji i normalizacja krzywej rentowności obligacji - tego na rynkach dawno nie grano. Na zakupy przyjdzie czas.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

90 proc. - nie była to skuteczność polskich siatkarzy w odbiorze zagrywki Słoweńców w meczu ćwierćfinałowym igrzysk, ale odsetek spółek z rynku głównego GPW, które na sesji w poniedziałek, 5 sierpnia, straciły na wartości. Kilkadziesiąt potaniało o pięć i więcej procent. To i tak niewiele w porównaniu z krachem, jakiego doświadczyli inwestorzy w Azji. W Kraju Kwitnącej Wiśni indeksy spadły o 12 proc., a w trzy dni Topix zaliczył spadek największy od 1959 r. Po 8 proc. straciły giełdy w Korei Południowej i Tajwanie. Relatywnie lepiej radziły sobie rynki w Chinach i Indiach, ale również tam dzień kończył się wyraźnym spadkiem notowań.

W Europie Zachodniej najważniejsze indeksy - francuski CAC40, niemiecki DAX i brytyjski FTSE100 spadały o 2-3 proc., sesja w Stanach Zjednoczonych zaczęła się od spadku S&P 500 i Nasdaqa o 4-5 proc.

Drożały natomiast obligacje, także amerykańskie, wskutek czego doszło do normalizacji krzywej rentowności - sytuacji, której nie było od dwóch lat (tyle mniej więcej trwa hossa na rynku akcji), a która oznacza, że rentowność obligacji krótkoterminowych jest wyższa niż długoterminowych. Świadczy to o tym, że inwestorzy liczą na rychłe obniżki stóp procentowych przez Fed. Od pewnego czasu dyskontowano już cięcie o 25 pkt baz. na posiedzeniu we wrześniu, ale słabe dane z rynku pracy w Stanach Zjednoczonych opublikowane w ostatni piątek wzbudziły obawy o nieuchronność recesji (do słownika komentatorów wróciły określenia takie, jak miękkie i twarde lądowanie) i nawoływania do bardziej zdecydowanych kroków bankierów centralnych. Zaczęto wyceniać już nie tyle obniżkę o 50 pkt baz. we wrześniu, ale nawet interwencyjną, a więc dokonaną poza harmonogramem posiedzeń, której celem byłoby uspokojenie rynków. Takie decyzje Fed (czynione są wobec niego zarzuty, że spóźnił się z reakcją i przez to gospodarka nie uniknie recesji) już podejmował w okresie największych napięć, jak wybuch pandemii.

Potencjał jest

Analitycy mBanku uważają, że władze amerykańskiego banku centralnego mają znaczną przestrzeń do działania, aby zapobiec dalszemu krwawieniu rynku i istotnemu pogorszeniu realnej gospodarki. Ponieważ górny zakres stopy funduszy federalnych wynosi 5,5 proc., to potencjał do obniżania kosztu pieniądza jest spory. Ponadto nadal prowadzony jest program zacieśnienia ilościowego, czyli skupu obligacji - także tu jest potencjał do poluzowania warunków monetarnych.

"Czy Fed ma przestrzeń, aby działać zdecydowanie? Z pewnością tak, a każda kolejna sesja giełdowa podobna do tej z Japonii będzie zwiększać to przekonanie. Jednocześnie należy zauważyć, że gospodarka nie wygląda tak źle, jak mogłoby się wydawać po reakcjach rynkowych" - podkreślają analitycy, zauważając, że od pewnego czasu można zaobserwować relatywne ożywienie sektora przemysłowego w relacji do usługowego. Dane dotyczące tego ostatniego, opublikowane w poniedziałek po południu polskiego czasu (wskaźnik ISM), były nieco lepsze od oczekiwań i poprzedniego odczytu, co pozwoliło podnieść się indeksowi S&P500 do sesyjnego maksimum. Trzy grosze dołożył Austan Goolsbee, aktywny w mediach w ostatnich dniach szef Fedu w Chicago, który powtórzył w poniedziałek, że bank centralny jest gotów do działania w reakcji na słabe dane makro.

"Zadanie Fedu jest bardzo proste. Maksymalizować zatrudnienie, stabilizować ceny i utrzymać stabilność finansową. To będziemy robić. Jeśli więc warunki będą się kształtować w ten sposób, że pojawi się pogorszenie w jakiejkolwiek części, zamierzamy to naprawić" – powiedział na antenie stacji CNBC.

Przyczyny są głębsze

Marcin Materna, szef biura analiz rynków kapitałowych w biurze maklerskim Banku Millennium, nie ma wątpliwości, że bez poprawy sytuacji na giełdzie obecna administracja Stanów Zjednoczonych będzie mogła się już zacząć pakować, bo szanse na wygraną Kamali Harris będą niewielkie.

- Jedne niezbyt dobre dane makro (bezrobocie) to jednak nie powód, żeby podejmować ponadnormatywne interwencje, bo inwestorów tylko utwierdzi to w przekonaniu, że panika jest uzasadniona. Samo obniżenie stóp o 50 pkt baz. też sytuacji nie uzdrowi. Po prostu rynki załamały się pod własnym ciężarem i żadne działania Fedu tego raczej nie zmienią. Przyczyny słabszego zachowywania się gospodarek w Europie czy USA są głębsze niż tylko wywołane stopami procentowymi - uważa Marcin Materna.

Na Wall Street w poniedziałek negatywnie wyróżniały się akcje niedawnego lidera - Nvidii, który rozczarował informacją o opóźnieniu w produkcji kolejnego czipa mającego znaleźć zastosowanie w narzędziach sztucznej inteligencji. Mocno taniały także akcje Apple'a, bo o znacznym zmniejszeniu stanu posiadania w II kwartale poinformował wehikuł inwestycyjny legendarnego Warrena Buffeta. Również sezon wyników nie zachwyca - po publikacji wyników przez około 75 proc. spółek z portfela S&P 500 mniej niż połowa zdołała pobić oczekiwania analityków dotyczące sprzedaży. To najniższy odsetek od pięciu lat.

Gwałtowny zwrot

Technologicznym gwiazdom hossy szkodzi także pośpieszna likwidacja pozycji przez inwestorów, którzy wykorzystywali tzw. carry trade, czyli finansowanie inwestycji pieniądzem pożyczonym w krajach, gdzie są relatywnie niższe stopy procentowe. Takim dopalaczem był japoński jen, do czasu aż w ubiegłą środę tamtejszy bank centralny nie zdecydował się na zaskakującą podwyżkę stóp procentowych. Doprowadziło to do gwałtownego umocnienia waluty Kraju Kwitnącej Wiśni (o 14 proc. względem dolara), co jest złą wiadomością dla lokalnych eksporterów. Ale cierpią nie tylko japońskie akcje, lecz także wiele innych popularnych grup aktywów (w tym spółki technologiczne).

- Moim zdaniem mamy do czynienia z korektą całej zwyżki zapoczątkowanej w końcówce 2022 r. Już od jakiegoś czasu giełda amerykańska była ciągnięta tylko kursami kilku największych spółek, pozostałe były albo w trendach bocznych, albo spadkowych. Czołówka się załamała, więc inwestorzy w panice zaczynają pozbywać się ryzykowanych aktywów - dodaje Marcin Materna.

Zgadza się z nim Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI i zarządzający funduszem Quercus Agresywny.

- Jesteśmy po ponad 20 miesiącach hossy (trwa od października 2022 r.). Sierpień i wrzesień to statystycznie najbardziej wymagające miesiące na rynkach. Przed nami wybory prezydenckie w USA. Trwa wojna w Ukrainie. Inwestorzy powinni się liczyć z większą zmiennością rynkową w najbliższych tygodniach - uważa Sebastian Buczek.

Nie jest jednak przekonany, czy nastąpiła już zmiana głównego trendu.

- Na odpowiedź trzeba poczekać. Zakładamy, że listopad i grudzień przyniosą poprawę koniunktury - mówi szef Quercusa.

Marcin Materna też uważa, że na zakupy akcji przyjdzie czas najwcześniej jesienią, ale zaznacza, że jest ryzyko, iż spadki - choć może już nie w takiej skali jak obecnie - przedłużą się do początku kolejnego roku.

- Po kilkunastomiesięcznej hossie nie spodziewajmy się, że spadki będą trwały dwa-trzy tygodnie - mówi specjalista z biura maklerskiego Millennium.