Rząd ma kłopot

Łukasz Świerżewski
opublikowano: 2004-11-23 00:00

Posłowie przesunęli już w budżecie ponad 2 mld zł i szykują się do dalszych zmian. Deficyt może być zagrożony.

Na dziś zaplanowano drugie czytanie w Sejmie budżetu na 2005 r. Równocześnie rząd zastanawia się, jak pokryć już przesądzone przez posłów ubytki w wydatkach.

Odrzucenie ustawy o emeryturach i rentach oraz podwyżek składek ZUS ma — według Krzysztofa Patera, ministra polityki społecznej — kosztować około 1,8 mld zł. O tyle powinna się zwiększyć dotacja do FUS. Wicepremier Jerzy Hausner zapowiedział, że dziś Rada Ministrów będzie się zastanawiała, co zrobić z decyzją Sejmu. Albo ZUS będzie musiał zaciągnąć dodatkowe kredyty, albo zwiększony zostanie deficyt. Bardziej prawdopodobne jet pierwsze rozwiązanie — przewidują analitycy Banku Handlowego.

Nie uda się na ten cel przeznaczyć 240 mln zł, o które wzrosnąć mają dochody z PIT po wprowadzeniu stawki 50 proc. Większość ze 126 mln zł, które trafią do budżetu (resztę wezmą samorządy) posłowie chcą dać na stypendia studenckie. Problemem jest też pomysł SLD wydania 1,3 mld zł na dodatki dla emerytów. Pieniądze mają pochodzić ze zmniejszenia kosztów obsługi długu.

— To wymagałoby dalszego spadku stóp procentowych. W skali globalnej następuje tymczasem raczej wzrost rentowności papierów skarbowych — uważa Marcin Mrowiec, ekonomista Banku BPH.

Pozostałe przesunięcia proponowane przez posłów wynoszą 700 mln zł. PO zgłasza też plan ograniczenia deficytu budżetowego o 1,1 mld zł, głównie dzięki cięciom dotacji dla FUS, PFRON i górnictwa.

— Jeżeli dodamy tylko dwie najważniejsze sprawy, brakuje około 3 mld zł. To dużo. Zapewniano nas zaś, że reformy finansów przeprowadzimy właśnie w czasie dobrej koniunktury. Tymczasem wchodzimy w kampanię wyborczą — podsumowuje Marcin Mrowiec.