Scenariusz integracji Polski z UE musi być jeden

Bogdan Góralczyk
opublikowano: 2000-03-24 00:00

Bogdan Góralczyk: Scenariusz integracji Polski z UE musi być jeden

TRUDNA PRAWDA: Nasi poprzednicy na integracji skorzystali, zaś własnej tożsamości nie utracili — zwraca uwagę Bogdan Góralczyk. fot. Małgorzata Pstrągowska

Przez kilka lat z dumą podkreślaliśmy, że główne kierunki polskiej polityki zagranicznej, a przede wszystkim zadania integracyjne (NATO, UE) objęte są politycznym konsensusem. Dwie ostatnie dyskusje sejmowe na temat integracji europejskiej (we wrześniu 1999 r. i w lutym 2000 r.) dowiodły, że jest to teza, którą można już włożyć między bajki. Skonsolidowały się siły przeciwne wejściu do Unii i coraz głośniej dają o sobie znać.

POJAWIENIE SIĘ rok temu ugrupowania Porozumienie Polskie dowodzi, że wejście Polski do UE przestało być już tylko pragmatycznym celem, natomiast stało się przedmiotem ideologicznej rozgrywki. W ten sposób rozpoczął się bój o wizję naszego państwa w szerszym kontekście europejskim. Chodzi o to, jak daleko posunąć się w integracyjnych dążeniach oraz ile władzy i suwerenności scedować na szczebel ponadpaństwowy, unijny.

PADAJĄ SŁOWA o „zdradzie narodowej”, „nowej Targowicy”, „wyprzedaży interesów” i „rezygnacji z własnej tożsamości”. Lepiej takich wypowiedzi nie lekceważyć. Nie są one tylko polską specyfiką. Przebieg wszystkich dotychczasowych poszerzeń UE — także w krajach znacznie bogatszych od naszego — dowodzi, że im bliżej samego aktu akcesji, tym takich głosów więcej. Wejście do Unii zmienia bowiem reguły gry i zmusza do życia w międzynarodowej społeczności. Lęki i frustracje z tym związane są do pewnego stopnia zrozumiałe.

PROBLEM W TYM, aby przeciwnicy integracji nie przechwycili inicjatywy. Są i będą głośni i widoczni, czując poparcie licznych grup interesów. Nie wszyscy przecież będą bezpośrednio wygrani. Niemało jest takich, którzy — przynajmniej w pierwszej fazie integracji — stracą pracę, będą zmuszeni się przekwalifikować, odejść od starych nawyków. A to wydaje się im najgorsze i nie ma się co dziwić, iż nie chcą ryzykować.

JAK PRZECIWDZIAŁAĆ takim postawom? Przede wszystkim rząd musi być bardziej aktywny. Akurat teraz jest to nasza pięta achillesowa i trzeba jak najszybciej ten stan zmienić. Z najwyższego możliwego szczebla trzeba argumentować, co wejście do UE konkretnie nam przyniesie i co dało już innym, np. Irlandii, Portugalii, Hiszpanii czy Grecji. Grupom najbardziej podatnym na populistyczne hasła trzeba pokazać czarno na białym, że nasi poprzednicy na integracji skorzystali, zaś własnej tożsamości nie utracili. Bez takiej szerokiej i sięgającej głęboko kampanii informacyjnej się nie obejdzie. Przeciwnicy Unii są aktywni, a zatem nie mniej aktywni muszą być jej zwolennicy.

ISTNIEJE JEDNAK jeszcze inne zagrożenie, wynikające z podziałów na krajowej scenie. Otóż bardzo się między sobą różniąÉ zwolennicy wejścia do Unii Europejskiej. Dlatego pisane są różne scenariusze integracji — lewicowy, prawicowy, liberalny, socjaldemokratyczny, chrześcijańsko-demokratyczny itp. Każdy nieco inaczej rozkłada akcenty i nie jest w pełni do przyjęcia przez politycznych konkurentów.

TAKI PODZIAŁ byłby wielkim prezentem dla przeciwników integracji. Wyzwania związane z naszym wejściem do UE są tak ogromne, że można im sprostać wyłącznie zabiegając o jak najszersze, ponadpartyjne porozumienie. Nawet jeśli nie uda się w najbliższym czasie przywrócić parlamentarnego konsensusu w sprawie integracji (a bądźmy pewni — nie uda się), trzeba zabiegać o to, by powstał szeroki — jak najbardziej „narodowy” — front, stawiający sobie za cel szybkie wejście do Unii, równoznaczne z modernizacją i cywilizacyjnym skokiem całego społeczeństwa. Przed nami bój o oblicze Polski w XXI wieku.

Bogdan Góralczyk jest pracownikiem naukowym Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego