Recesja w strefie euro i powolny rozwój w pozostałych głównych gospodarkach globu — to zdaniem ekonomistów duńskiego banku najbardziej prawdopodobny scenariusz na najbliższe miesiące. Według strategii Saxo Banku na pierwszy kwartał, gospodarka unii walutowej skurczy się w tym roku o 0,5 proc., choć konsensus rynkowy wciąż mówi o 0,4-procentowej ekspansji. Spowolnienie nie ominie także USA i Chin, które powinny zanotować odpowiednio 1,4 oraz 7-procentowy wzrost. Jak na taką kapryśną koniunkturę powinni przygotować się inwestorzy?

— W portfelu trzeba mieć akcje. Zalecamy jednak selektywne podejście do spółek — odpowiada Maciej Jędrzejak, dyrektor zarządzający polskiego oddziału Saxo Banku.
Zgodnie z zasadą powrotu do średniej, w 2013 r. największe szanse na zyski dają giełdy, które w poprzednich dwunastu miesiącach radziły sobie najgorzej. Zaliczyć do nich można Grecję, Hiszpanię i Portugalię. Zejście oprocentowania obligacji rządowych tych krajów poniżej tempa przyrostu nominalnego PKB może zaradzić kłopotom tych krajów związanym z zadłużeniem. Próby osłabienia euro przez Europejski Bank Centralny powinny wzmocnić ich eksport, a to stworzyłoby szansę na odbicie od dna wycen spółek z peryferii. Lepiej jednak uważać z zakupami obligacji rządowych najbezpieczniejszych krajów.
— Ten rok będzie kolejnym rokiem narastania bańki na rynku obligacji. Politycy będą musieli rozwiązać problem coraz wyższego zadłużenia. Już w 2013 r. może nastąpić obniżenia oceny wiarygodności kredytowej USA — przewiduje Maciej Jędrzejak. Próbką zawieruchy, jaka może czekać inwestorów, były grudniowe perturbacje na rynku jena, spowodowane zapowiedziami nadzwyczajnego wsparcia gospodarki po wyborach w Japonii. Efekt to wyprzedaż japońskich obligacji i osłabienie waluty, które zdaniem Saxo Banku będzie trwało do końca roku. Warto jednak przyjrzeć się walutom pozostałych krajów uważanych za bezpieczne.
Euro powinno nadal tracić do relatywnie bezpieczniejszego dolara. Za rok za wspólną walutę płacić się będzie najprawdopodobniej już tylko 1,12 USD. To pozwoli gospodarce strefy euro zacząć odzyskiwać konkurencyjność i w końcu wyrwać się z objęć recesji. Na Starym Kontynencie w roli bezpiecznej przystani norweska korona zastąpi franka szwajcarskiego. Jej zakup najlepiej sfinansować walutą Nowej Zelandii.
— Dolar nowozelandzki mocno zdrożał w ostatnim czasie, a waluty gospodarek opartych na surowcach najlepsze czasy mają już za sobą — ocenia Maciej Jędrzejak. Znów pod presją w najbliższych miesiącach może znaleźć się złoty. Do połowy roku euro powinno podrożeć do 4,20 zł, by potem nadal zyskiwać na sile. Po słabszym roku do łask powinny jednak wrócić metale szlachetne. Tegoroczny cel dla złota to według Saxo Banku 2075 USD. Łagodna polityka pieniężna głównych światowych banków to jednak za mało, by wywołać hossę na surowcach.
— W przypadku większości towarów podstawowe znaczenie mają twarde dane gospodarcze. To nie działa na korzyść surowców, może z wyjątkiem płodów rolnych, dla których decydująca jest pogoda — analizuje Maciej Jędrzejak.