Handel mlekiem i serwatką w proszku, które trafiają do producentów żywności, m.in. słodyczy, kawy i jogurtów, niemal wyłącznie poza Polską — na to postawił Lactex z Lublina. Uważa, że po blisko 30 latach w branży wciąż ma sporo do ugrania, mimo że coraz więcej mleczarni rozbudowuje działy handlowe i eksportuje na własną rękę.

— Dziś wszyscy mają Chiny w strategii eksportowej. My pierwszą transakcję zawarliśmy tam w 2006 r. i byliśmy jedną z dwóch polskich firm, które pokazały się na tamtejszych targach. Dziś wysyłamy towary na cały świat, m.in. do Wietnamu, Tajlandii, Singapuru, Korei i na Tajwan. Większość naszej sprzedaży trafia poza Unię Europejską — mówi Robert Chmielewski, szef Lacteksu.
W proszki mleczne zaopatruje się u polskich i wschodnich producentów.
— Teraz poszukujemy dostawców w Ameryce Południowej, którzy robią proszki mleczne zawierające substytuty mleka, na które widzimy popyt w Afryce. To produkt globalny, a my jesteśmy wprawdzie małym gragraćglobalnie — tłumaczy Robert Chmielewski. W tym roku zarządzana przez niego firma będzie miała 28 mln zł przychodów. Wypracowuje je… siedmiu pracowników.
— Jesteśmy elastyczni i znamy się dokładnie na proszkach. Nie chcemy dokładać do oferty serów czy innych produktów. Nie chcemy też zajmować się produkcją. Mieliśmy ją, ale zrezygnowaliśmy — twierdzi prezes Lacteksu.
Jak twierdzi, w rozwoju firmy nie przeszkadza to, że każdy z producentów ma własny dział sprzedaży zagranicznej, a mleczarze chwalą się około 30-procentowym udziałem eksportu w obrotach.
— Zawdzięczamy to specjalizacji. Znamy się na tym — przez lata widzieliśmy górki i dołki cenowe, nauczyliśmy się radzić sobie z różnicami kursowymi, dopracowaliśmy komunikację i wypracowaliśmy relacje handlowe. Jesteśmy w stanie świetnie funkcjonować równolegle do producentów, nie odbierając sobie nawzajem rynku — mówi Robert Chmielewski.
Co innego odbierać kawałek tortu Holandii dzięki wypracowanym przez lata kontaktom handlowym.
— Kiedyś to kraje zachodnie skupowały w Polsce wiele produktów i wysyłały dalej w świat. Teraz to się zmienia. Holendrzy, choć są uznawani za urodzonych handlowców, sprzedają nam swoje produkty, a my je reeksportujemy. Nie jest to jeszcze reguła, ale tendencja jest wyraźna — twierdzi prezes Lacteksu.
Ponad rok temu głośno było o badaniu zleconym przez zrzeszenie holenderskich farmerów (ZLTO), którzy zastanawiali się, dlaczego Niemcy wolą polskie pieczarki od holenderskich. Okazało się, że Polacy zostali wyżej ocenieni pod względem: relacji ceny do jakości, jakości i kontroli, dostępności produktów wysokiej jakości przez cały rok i zarządzania reklamacjami. Holendrzy zadeklarowali, że wyciągną z tego wnioski i się poprawią.
OKIEM EKSPERTA
Wielkie ożywienie
MARIUSZ DZIWULSKI, ekspert ds. analiz rynku rolno-spożywczego w PKO BP
Ten rok na rynku proszków mlecznych jest wyjątkowy — panuje duże ożywienie w unijnym eksporcie — w przypadku odtłuszczonego mleka w proszku sprzedaż UE do Chin, czyli czołowego odbiorcy, wzrosła od stycznia do września o 71 proc. (wolumenowo), ożywiły się też zakupy Algierii, kolejnego z najważniejszych odbiorców. Na tym trendzie korzysta także polska branża. Zwiększony ruch to kwestia rosnącego popytu na proszki mleczne ze strony bogacących się społeczeństw Azji i Afryki oraz ich niskiej ceny. Dodatkowo wyniki nakręca ograniczenie produkcji innych dużych dostawców — Nowej Zelandii i Australii, a także Chin.
96,2 tys. ton Tyle proszków mlecznych (mleka i śmietany) Polska wyeksportowała od stycznia do września. To o 11,3 proc. więcej niż rok wcześniej. Nasi najwięksi odbiorcy to Algieria, Niemcy i Wietnam. Do proszków mlecznych zalicza się też serwatka w proszku, której sprzedaliśmy w tym czasie prawie 180 tys. ton.