Publikowanie kwartalnych raportów finansowych w dwóch ostatnich dniach przewidzianych przez prawo to standard dla trzech czwartych spółek z polskiej giełdy. Zarówno duzi, jak i drobni inwestorzy musieli więc czekać na informacje o kondycji spółek 45-60 dni od zakończenia okresu obrachunkowego. Gdy raporty już się pojawiały, to niemal wszystkie naraz, co utrudniało ich analizę. Próby zachęcenia spółek do innego traktowania inwestorów przypominały bicie głową w mur. Nie pomagał nawet argument, że na giełdach większych od naszej raportowanie jest rozłożone bardziej równomiernie i nawet wielkie koncerny potrafią przedstawiać swoje sprawozdania finansowe kilkanaście dni po zakończeniu okresu obrachunkowego. I nagle coś się zaczęło zmieniać. 3 lipca 2016 r. weszło w życie unijne rozporządzenie w sprawie nadużyć na rynku (Market Abuse Regulation — MAR). Zniosło ono katalog informacji podlegających raportowaniu, określony w rozporządzeniu ministra finansów, wprowadzając jednocześnie nieostre pojęcie cenotwórczej informacji poufnej, która powinna być raportowana niezwłocznie. Przy okazji istotnie wzrosły kary dla spółek i osób zarządzających za naruszanie obowiązków informacyjnych. Efekt? W lipcu i sierpniu 2016 r. spółki opublikowały nieznane z ich wcześniejszej praktyki informacje o wynikach finansowych. W grupie tej znalazły się m.in.Famur, LPP, Stalprodukt, Suwary czy Tauron Polska Energia.

— Wyciągnęliśmy wnioski z wejścia w życie rozporządzenia MAR i zmieniliśmy procedury — przyznaje Paweł Gaworzyński z biura relacji inwestorskich Tauronu.
Kwestia szczegółowości
Przekazywane dość szybko informacje finansowe nie są formalnie raportami okresowymi i opatrzone są adnotacją o tym, że mogą ulec zmianie po weryfikacji przez biegłego rewidenta.
— Takie raporty to pozytywna niespodzianka wynikająca z rozporządzenia MAR. Dotychczas było tak, że można się było obawiać, czy wstępne wyniki nie wypłyną ze spółki i ktoś ich nie wykorzysta. Przykład Stalproduktu wskazuje, że mogą one mieć istotne znaczenie dla rynku — mówi Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI. Po tym jak 4 sierpnia 2016 r. Stalprodukt poinformował o skonsolidowanym zysku operacyjnym i netto, jego kurs wzrósł w jeden dzień o 23 proc. Konrad Strzeszewski, analityk Haitong Banku zajmujący się trzema spółkami, które opublikowały podobne raporty, jest jednak wstrzemięźliwy.
— Nie znamy terminów publikowania takich raportów bieżących. Poza tym są one lakoniczne. Mówią coś o ogólnej kondycji, nie wchodząc w szczegóły. Nie znamy więc wpływu na wynik zdarzeń jednorazowych — zaznacza Konrad Strzeszewski. Wstępne dane finansowe przekazywane przez spółki w konsekwencji rozporządzenia MAR są jednak dość różne, a co za tym idzie, ocena ich przydatności też. „Wybrane” dane finansowe LPP to przychody, zyski na kilku poziomach,a nawet niektóre pozycje bilansowe. — LPP zawsze dobrze komunikowało się z inwestorami i zdaje sobie sprawę, że informacja o samym zysku może wprowadzać w błąd, poprzez ukrycie zdarzeń jednorazowych. Jeśli spółka publikuje taki raport, to można zdyskontować wyniki drugiego kwartału, bo poziom szczegółowości był dość wysoki — mówi Piotr Bogusz. Wstępne dane LPP ujawniło 4 sierpnia. Formalne sprawozdanie LPP opublikuje 30 sierpnia. Tego samego dnia zrobi to Budimex. Jego nowy raport obejmował tylko zysk netto. Warto jednak zauważyć skalę przyspieszenia. Został przedstawiony już 12 lipca, czyli niecałe dwa tygodnie po zakończeniu kwartału, którego dotyczył. Przypadek Budimeksu jest jednak specyficzny. Znacznie większą dawkę informacji inwestorzy otrzymali już 27 lipca. Budimex ma bowiem w zwyczaju publikowanie czegoś na kształt nieoficjalnych raportów kwartalnych. To konsekwencja konsolidacji danych polskiej spółki w raporcie inwestora strategicznego — hiszpańskiego Ferrovialu. Niestety, nie zawsze dobre chęci wystarczają. Notowany na NewConnect Black Point próbował być bardziej transparentny od wielu spółek z rynku głównego. Podał przychody, EBITDA, EBIT i wynik brutto. Trzy dni później skorygował wszystkie wskaźniki na gorsze.
Wątpliwości nie brakuje
Piotr Biernacki, wiceprezes Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych, jest dość wstrzemięźliwy w ocenie efektów wdrożenia rozporządzenia MAR. — Trochę za wcześnie na ocenę wdrożenia rozporządzenia MAR. Pewne kwestie widać po tym, jak spółki raportują, a inne z zewnątrz są niewidoczne. Będzie je dopiero mogła ocenić KNF, prowadząc działania nadzorcze. Pytań o interpretację rozporządzenia otrzymujemy od spółek dość dużo. Tyle że przed wejściem w życie rozporządzenia pytania zadawały inne spółki niż obecnie. Szczególne zainteresowanie budzi kwestia osób blisko związanych, w tym osób prawnych. W angielskiej i polskiej wersji rozporządzenia trzy przesłanki powiązania wymienione są po przecinku, a czwarta poprzedzona słowem „lub” i rodzi się pytanie, czy przesłanki te trzeba spełnić łącznie, czy nie. Wskazówką może być preambuła MAR. Jeśli ktoś chciałby odczytywać rozporządzenie literalnie to wydaje się, że najlepiej jest to opisane w wersji hiszpańskiej, a więc by właściwie wypełnić obowiązki wynikające z MAR, trzeba sięgnąć do wersji w nieznanym dla większości języku — komentuje Piotr Biernacki. © Ⓟ
WZÓR DO NAŚLADOWANIA: Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes LPP ds. finansowych, może być z siebie dumny. W nowej formie raportu, sporą dawkę wiedzy o sytuacji spółki przekazał inwestorom niemal miesiąc wcześniej niż dotychczas. [FOT. ARC]