29 lipca trzyosobowy skład sędziów Sądu Najwyższego, rozpatrując kasację wyroku w sprawie frankowiczów przeciwko Bankowi Millennium, postawił ważne pytanie prawne: czy w przypadku kredytu indeksowanego do waluty obcej, spłaconego przez kredytobiorców, „kwotę ewentualnego wzbogacenia kredytobiorcy należy wyliczyć, uwzględniając wyłącznie nominalną wysokość raty kredytu, czy należy uwzględnić oprocentowanie rat według stopy referencyjnej właściwej dla kredytów indeksowanych w walucie obcej albo właściwej dla kredytów złotowych”. Innymi słowy, sąd chce się dowiedzieć, czy frankowicz, którego umowa została unieważniona, powinien oddać bankowi tylko pożyczony kapitał, czy również odsetki, a jeśli tak, to jakie.
Pytanie zostało skierowane do siedmioosobowego składu SN, które orzeczenia są wiążące dla sądów powszechnych. Odpowiedź jest kluczowa dla banków. Wariant A, czyli czysty kapitał, to równie czysta strata sektora. Wariant B, odsetki liczone według stawki LIBOR, to również strata, choć nieco mniejsza. Najmniejsze koszty przyniosłaby opcja C - odsetki zgodne ze stawką WIBOR (nie wiadomo, czy z chwili zaciągania kredytu, czy z innej daty).

2 września Izba Cywilna nic nie powie
Sytuacja na froncie prawnej batalii frankowej wygląda obecnie tak, że pierwsza linia obrony banków wydaje się stracona. Sądy pierwszej instancji niemal masowo unieważniają umowy kredytów walutowych. Nadzieje banków z wiosny tego roku, że korzystne dla nich orzeczenia TSUE i siedmioosobowego składu SN z maja skorygują dominującą linię orzeczniczą okazały się płonne. Do maja sądy powszechne wstrzymywały się z wyrokami, oglądając się na izbę cywilną SN, która miała przedstawić wykładnię w sprawach frankowych. Kiedy jednak Sąd Najwyższy nie wydał wyroku, wstrzymując się do czasu uzyskania opinii licznych instytucji, machina unieważniania umów kredytowych ruszyła na nowo.
– Co do zasady, sędziowie, którzy wcześniej unieważniali umowy, po chwilowej przerwie ponownie wydają takie wyroki. Ci, którzy mieli wątpliwości, wstrzymują się z orzekaniem – mówi członek zarządu jednego z banków.
Taką taktykę przyjęły też sądy drugiej instancji - na przeczekanie. Jedne oficjalnie zawieszają postępowania do czasu ogłoszenia stanowiska Izby Cywilnej, inne nie wyznaczają terminów ogłoszenia wyroku.
Zgodnie z zapowiedzią Małgorzaty Manowskiej, pierwszej prezes SN, izba cywilna ma zebrać się 2 września. Orzeczenie jednak prawdopodobnie znów nie zapadnie, „starzy” sędziowie (wybrany przez poprzednią KRS) nie chcą orzekać z neosędziami w obawie, że wspólne uchwały mogą być później podważane. Tymczasem liczba pozwów składanych przez frankowiczów cały czas rośnie, co grozi paraliżem wymiaru sprawiedliwości.
Trójka sędziów korzysta z okazji
Odpowiedź na lipcowe pytanie trzyosobowego składu SN skierowane do siedmioosobowego może pomóc w rozładowaniu korka okrężną drogą. Ciekawe są okoliczności przedstawienia zagadnienia. Z naszych ustaleń wynika, że trójkowy skład sędziowski, z udziałem tylko „starych” sędziów, rozpatrywał kasację dotyczącą spłaconego już kredytu i nie odnoszącą się do kwestii rozliczeń między kredytobiorcami a bankiem. Mimo to, jakby wykorzystując okazję, sędziowie zadali o to pytanie.
- Można odnieść wrażenie, że w związku z paraliżem Izby Cywilnej sędziowie próbują „przerzucić” część najważniejszych zagadnień do składów siedmioosobowych, których orzeczenia mają wiążącą moc dla sądów powszechnych – mówi szef departamentu prawnego w jednym z banków.
Zagadnienie prawne pośrednio nawiązuje do jednego z pytań „frankowych”, jakie na początku roku pierwsza prezes SN przedstawiła izbie cywilnej. Małgorzata Manowska zapytała sędziów, czy w ramach rozliczeń wzajemnych roszczeń między stronami unieważnionej umowy kredytowej jedna z nich może żądać wynagrodzenia „z tytułu korzystania z jej środków pieniężnych przez drugą stronę”. Trójkowy skład idzie dalej - w ogóle nie pyta, czy bank ma prawo wystąpić z żądaniem, tylko o sposób rozliczenia.
Optymalny byłby średni WIBOR
Banki stoją w blokach, żeby z tego prawa skorzystać. Na razie na palcach jednej ręki można policzyć zakończone sprawy o rozliczenie unieważnionej umowy kredytowej. Głośny był proces między ING Bankiem Śląskim a byłymi kredytobiorcami z Białegostoku, którzy już w 2015 r., jako pierwsi na rynku, uzyskali unieważnienie umowy. Pozew o spłatę kapitału oraz „wynagrodzenie” (czyli zwrot kosztów z tytułu pożyczonego kapitału plus wzbogacenie liczone jako odsetki od kredytu) został oddalony. Ale nie dlatego, że sąd odmówił bankowi prawa do roszczenia – zakwestionował on zasady ustalenia tego rozliczenie, które bank porachował według kosztu kredytu niezabezpieczonego.
Podobnie zakończył się w tym roku proces Raiffeisena z byłymi frankowiczami. Sąd oddalił pozew, a Rzecznik Finansowy dodatkowo pozwał bank o stosowanie nieuczciwych praktyk rynkowych. W tym przypadku bank również chciał rozliczenia po maksymalnej stawce kredytu niezabezpieczonego.
- Wydaje się, że rozwiązaniem problemu może być konstrukcja wypracowana przez banki i Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) przy okazji prac nad powszechnym programem przewalutowania kredytów, gdzie podstawą rozliczenia miała być średnia stawka WIBOR dla kredytu zabezpieczonego z okresu zaciągania kredytu walutowego – sugeruje bankowy prawnik.
Niekorzystny dla banków plan B
Takie rozwiązanie będzie możliwe pod warunkiem, że sędziowie SN rozpatrujący zagadnienie prawne wybiorą odpowiedź „C”, czyli stwierdzą, że wyliczenie kwoty wzbogacenia się kredytobiorcy należy przeprowadzić na bazie WIBOR. W sektorze bankowym nikt nie chce wierzyć (to nie jest całkiem wykluczone), żeby wybrali opcję „A” – zwrot tylko czystego kapitału. Silne są natomiast obawy, że sędziowie mogą wybrać odpowiedź „B” i za punkt rozliczenia przyjąć kredyt złotowy i stawkę LIBOR.
- Byłoby to podejście bardzo niekorzystne dla banków, naruszające również podstawowe normy społeczne, gdyż zezwalałoby na nadmierne wzbogacenie się tej grupy kredytobiorców, trudno uznać, iż byłoby ono sprawiedliwe. Miałoby też poważne konsekwencje dla banków i całej gospodarki - mówi bankowiec.
Według wyliczeń KNF przygotowanych na życzenie Izby Cywilnej koszt przewalutowania kredytów frankowych na złotowe z zachowaniem LIBOR-u wyniósłby blisko 80 mld zł. Rachunek ten dotyczy scenariusza, w którym kredyt jest utrzymany. Jednak koszt dla sektora bankowego byłby podobny.
Pozwy od banków w IV kwartale
Nie wiadomo, kiedy siódemkowy skład zajmie się zagadnieniem prawnym. Presja czasu rośnie. Na razie banki przygotowują pozwy o zwrot kapitału wraz z utraconymi korzyściami, działając w próżni prawnej, gdyż nie ma wykładni co do zasad rozliczeń z byłymi kredytobiorcami.
– Orzeczenie siódemkowego składu ma moc zasady prawnej, czyli jest wiążące dla sądów powszechnych, i może być uchylone uchwałą pełnej Izby. Sądy powszechne niedługo będą musiały zająć się rozpatrywaniem pozwów składanych przez banki o zwrot kapitału i rozliczenie z tytułu wzbogacenia – mówi jeden z bankowców, który spodziewa się napływu pierwszych pozwów z roszczeniami już w IV kwartale tego roku.