Start-up to stan umysłu

Sylwia WedziukSylwia Wedziuk
opublikowano: 2014-09-17 00:00

Przedsiębiorczość: Start-upem może być zarówno osoba z pomysłem na biznes, jak i firma działająca na rynku kilka lat

Pytanie o definicję start-upu wywołuje pewne zaskoczenie w środowisku funduszy i banków, które żywo interesują się takimi podmiotami. Jakimi? No właśnie. Mało kto zastanawia się nad definicją określenia start-up. — Słowo to stało się w ostatnich latach bardzo pojemne. Jakiś czas temu słyszałem, jak ktoś nazwał start-upem spółkę InPost — mówi Marek Rusiecki, prezes Xevin Investments.

KWESTIA KAPITAŁU:
KWESTIA KAPITAŁU:
Firmy, która szuka pieniędzy na giełdzie lub u funduszy private, raczej nie można już nazwać start-upem — mówi Marek Rusiecki, prezes Xevin Investments
[FOT. WM]

W bankach najprościej

Najprostszą i najbardziej jednolitą definicję start-upów mają banki. Dla większości z nich są to po prostu firmy, które prowadzą działalność krócej niż rok. Tak jest m.in. w BIZ Banku, Citi Banku, BPS, BGŻ, mBanku czy ING Banku Śląskim. Dolna granica to moment startu działalności. Jednak dla Pekao start-upy mogą działać do 2 lat, a uwagę banku zyskują dopiero po wystawieniu pierwszej faktury opłaconej przez kontrahenta. Nordea Bank również uznaje za start-upy firmy prowadzące działalność krócej niż dwa lata. W Idea Banku natomiast kredyt na start jest dostępny dla firm od momentu rozpoczęcia działalności do 18 miesięcy funkcjonowania. Natomiast Meritum Bank za start-upy uznaje przedsiębiorców prowadzących firmę nie dłużej niż 6 miesięcy. Nieco inaczej start-upy rozumieją fundusze venture capital i inkubatory przedsiębiorczości.

— Nie pokusiliśmy się nigdy o własną definicję. Niemniej jednak w naszej opinii pojęcie start-up odnosi się bardziej do „stanu umysłu” przedsiębiorcy, aniżeli do poziomu przychodów, zysków czy stażu firmy na rynku. Przedsiębiorcy w tego typu spółkach stale przyglądają się zmianom zachodzącym na rynku i są w stanie błyskawicznie na nie odpowiadać. Taka mentalność pozwala im przede wszystkim zaspokajać potrzeby końcowego klienta, a nie skupiać się na produkcie czy usłudze, którą oferują, gdyż te stale ewoluują — tłumaczy Michał Nowis, członek zarządu Idea Box, inkubatora przedsiębiorczości Idea Banku.

Brak kapitału czy innowacje

Marek Rusiecki proponuje przyjęcie założenia na potrzeby inwestycyjne, że start-up to spółka, która do swojego rozwoju nadal potrzebuje finansowania od inwestorów, dostarczających kapitału wysokiego ryzyka.

— Tak więc start-upem przestaje być firma, która do rozwoju nie potrzebuje kapitału pochodzącego od aniołów biznesu czy funduszy venture capital, i szuka pieniędzy na giełdzie, w bankach lub w private equity — mówi Marek Rusiecki. Podobnym tropem idzie SpeedUp Venture Capital Group.

— Klasycznie start-up definiuje się jako organizację poszukującą trwałego modelu biznesowego, który pozwoli jej bardzo szybko rosnąć. Start-upem może być więc firma, która już posiada produkt chociażby w bardzo wczesnej wersji, ale niekoniecznie wie, w jaki sposób, komu oraz na jakich warunkach powinna go oferować — mówi Marcin Fajfer, menedżer inwestycyjny w SpeedUp Venture Capital Group.

Jego zdaniem, start-upy często kojarzą się z firmami z sektora internetowego czy szerzej — high-tech, ponieważ właśnie wykorzystywanie innowacji technologicznej umożliwia szybki wzrost. Zdaniem Marka Rusieckiego, inna definicja, znacznie gorsza od tej związanej z potrzebami finansowania, bierze pod uwagę tylko wiek spółki. Zgodnie z nią start-up to firma do piątego roku życia.

Jeśli do tego czasu przeżyje, staje się spółką dojrzałą.

Wedle uznania

Ogólnie przyjętej definicji jednak brak. — Nie mamy oficjalnej definicji w Xevinie, nie słyszałem też, żeby taka ogólna definicja funkcjonowała na rynku — przyznaje Marek Rusiecki.

— Według mnie, nie ma oficjalnie przyjętej definicji tego terminu i każdy ma swoje własne wyobrażenie o tym, czym jest start- -up — wtóruje mu Michał Nowis. Łukasz Lefanowicz, prezes Gerda Brokera, podsumowuje, że w efekcie można mówić o start-upie w odniesieniu do samego pomysłu rozpoczęcia biznesu, poprzez firmy, które już działają na niewielką skalę i poszukują kapitału na rozwój, po dość zaawansowane w swojej działalności, ale wciąż znajdujące się we wczesnej fazie rozwoju przedsiębiorstwa.

— Dla banków często są to po prostu małe, zwykle jednoosobowe firmy, rozpoczynające działalność. Natomiast fundusze typu venture capital czy private equity przyjmują kryteria odpowiednie dla swojej polityki inwestycyjnej. Dla niektórych dolną granicą zainteresowania może być zaangażowanie w pomysł lub przedsięwzięcie rzędu kilkuset tysięcy złotych, dla innych kilku milionów złotych. Wskaźnikiem pomocniczym bywa też innowacyjność pomysłu na biznes, a nie tylko jego obecna skala — mówi Łukasz Lefanowicz.