Pamiętasz opowiastkę o żabie w garnku? Jeśli wrzucić ją od razu do wrzątku, natychmiast wyskoczy. Ale w zimnej wodzie czuje się bezpiecznie, a gdy temperatura rośnie powoli, nie zauważa tego i w końcu daje się ugotować. To obraz sytuacji, w której nie dostrzegamy stopniowo narastających problemów – aż jest za późno. Metafora ta, choć prosta, trafia w sedno ludzkiej psychiki, przypominając o pułapce codziennej rutyny: drobne sprawy kumulują się w lawinę, zanim zdążymy zareagować.
W pracy widać to często. Pracownik prosi o podwyżkę – zgadzamy się, by go zatrzymać. Po miesiącu wraca z kolejnymi żądaniami i grozi odejściem. Albo kolega zaczyna od drobnych, niewinnych komentarzy, które puszczamy mimo uszu. Z czasem, czując się bezkarny, przekracza granice i dopuszcza się mobbingu.
Warto reagować wcześniej, zanim sytuacja wymknie się spod kontroli – przypominają trenerzy biznesu, mówiąc o syndromie gotującej się żaby. Dziś, gdy hybrydowe modele pracy mieszają granice między życiem zawodowym a prywatnym, takie sygnały mnożą się lawinowo: mejle o godzinie 23, narzekania na Zoomie, które brzmią jak żarty, ale kryją frustrację.
Syndrom żaby i codzienność menedżera
Problem w tym, że opowiastka o gotującej się żabie to mit. Badania przeprowadzone na University of Sydney (dr Karl Kruszelnicki, 2010) dowodzą, że płazy te są bardzo wrażliwe na temperaturę – reagują już na niewielki jej wzrost i natychmiast wyskakują z wody. Tym bardziej nie dają się uwięzić w ukropie. Podobne wyniki przyniosły eksperymenty na Northwestern University (2023): żaby mają mechanizmy nerwowe pozwalające im błyskawicznie reagować na niebezpieczeństwo. W rzeczywistości żadna zdrowa kumka nie siedzi bezczynnie w ciepełku – robi wszystko, by się uratować.
Czy to oznacza, że szefowie są głupsi od żab? To trochę bardziej skomplikowane. Psychologicznym odpowiednikiem syndromu gotującej się żaby jest efekt przyzwyczajenia – powolnego oswajania się z dyskomfortem. Gdy problemy narastają stopniowo, przestajemy je zauważać. Przesuwamy granice, adaptujemy się, aż w końcu to, co jeszcze rok temu było nie do przyjęcia, nagle wydaje się normą.
Andy Grove, legendarny szef Intela, ostrzegał: Tylko paranoicy przetrwają. Miał na myśli czujność – zdolność zauważania mikrosygnałów, które zwiastują kłopoty. W erze sztucznej inteligencji taka paranoja może być wspomagana narzędziami: algorytmy analizujące dane HR wykrywają wzorce absencji czy spadku produktywności, zanim lider zdąży to zauważyć. To jak żaba z wbudowanym termometrem – technologia, która budzi nas z letargu.
Termostat emocjonalny w praktyce
Bierność liderów ma często jedno źródło – zmęczenie. Byung-Chul Han pisał o społeczeństwie zmęczenia, w którym ludzie nie są już uciskani przez zewnętrzne nakazy, lecz przez własną wewnętrzną presję, aby stawali się coraz bardziej wydajni i lubiani. W takiej kulturze liderzy wolą nie zwracać nikomu uwagi i unikać konfliktów, obawiając się, że zostaną uznani za toksycznych albo pozbawionych empatii. Tymczasem empatia bez granic szybko zamienia się w bezradność. Pomyśl o pandemii covidu. Wielu menedżerów, mimo zmęczenia, ignorowało wypalenie w zespołach i co rusz organizowało zdalne spotkania, traktując je jako nową normalność. Rezultat? Fala odejść w 2021 r., zwana wielką rezygnacją – pracownicy masowo wyskakiwali z garnka, bo liderzy zbyt długo udawali, że woda ma idealną temperaturę.
Skoro biznesy się rozwijają, można jednak wnioskować, że menedżerowie stają zwykle na wysokości zadania – usuwają problemy, kiedy jeszcze są one małe. A jak to robić w praktyce, zanim ty i twój zespół zamienicie się w żabią zupę? Po pierwsze, włącz radar – regularne analizy z pracownikami - nie czekając na wrzenie. Jak woda? – to proste pytanie może wyłapać nieprawidłowości, zanim temperatura wzrośnie. Po drugie, stosuj rodzaj termostatu. Przykładem są jasne polityki antymobbingowe oraz transparentne zasady dotyczące podwyżek i premii. Trzeci krok: buduj kulturę mikrozmian – cotygodniowe rytuały, jak anonimowe ankiety czy wspólne spacery na świeżym powietrzu, by zresetować emocjonalny termostat i zapobiec przegrzaniu.
W jednej z polskich firm produkcyjnych menedżer średniego szczebla zauważył, że rotacja w jego zespole dramatycznie wzrosła. Nie wdrażał nowych benefitów ani nie podnosił pensji – wprowadził natomiast prostą zasadę: raz w miesiącu każdy ma prawo do szczerej rozmowy o trudnościach w pracy, bez ocen i konsekwencji. Efekt? Spadek rotacji o połowę w pół roku. Okazało się, że ludzie nie chcieli uciekać – chcieli być wysłuchani. Ten przykład pokazuje, jak empatia w formie ustrukturyzowanej może być antidotum na zmęczenie, tworząc przestrzeń, w której głosy nie toną w hałasie codzienności.
Co się dzieje, gdy lekceważymy płazi instynkt samozachowawczy? Pokazuje to historia Enronu, giganta energetycznego, który zaczął uprawiać kreatywną księgowość. Temperatura rosła powoli: drobne oszustwa, tolerowanie wątpliwych etycznie praktyk, ukrywanie długów w spółkach celowych. Liderzy siedzieli w coraz cieplejszej wodzie, przyzwyczajeni do błyskawicznych zysków, aż w 2001 r. osiągnięto punkt wrzenia – skandal, bankructwo i lekcja dla pokoleń, jak drobne odstępstwa uruchamiają lawinę, bo nikt nie chciał wyskoczyć, gdy było jeszcze tylko ciepło. Współczesne echo tego? Skandale w branży big tech, jak Cambridge Analytica w Facebooku, gdzie algorytmy prywatności gotowały się latami, aż wybuchła afera.
Mit, który przetrwał fakty
Skoro historia o żabie w garnku jest nieprawdziwa, dlaczego ciągle pojawia się na szkoleniach, konferencjach i w książkach o przywództwie? Bo ta metafora jest zbyt sugestywna i zwięzła, by ją zignorować – w kilku słowach chwyta esencję ludzkiego dramatu: powolne znieczulenie na rosnące zagrożenie, opieszałość reakcji i nieuniknioną autodestrukcję. Niczym igła przebija balon iluzji. Jej siła kryje się w uniwersalności: rezonuje nie tylko w szklanych wieżowcach korporacji, ale i w relacjach prywatnych. W małżeństwach lekceważymy pierwsze iskry tarć, aż wybucha pożar kończący się rozwodem. W pracy przymykamy oko na ciche akty mobbingu, by w końcu trafić na czołówki gazet. Albo zmuszamy ludzi do nadgodzin, zapominając, że wydrążeni z energii będą coraz mniej produktywni. To lekcja, że nawet wymyślone mity mają moc – zmuszają do pauzy i głębokiej refleksji.
W tym kontekście warto pamiętać o technologii w roli diagnosty, ale też terapeuty: aplikacje do monitoringu snu czy mindfulness przypominają o oddechu, zanim para zacznie unosić się nad głową. A w biznesie analityka danych pokazuje wąskie gardła w produkcji czy prognozy popytu.
Mit żaby nie opisuje biologii. Opisuje psychologię współczesnego człowieka – lidera, który często zbyt długo ignoruje sygnały, pracownika, który boi się powiedzieć dość, i system, który nagradza milczenie. Nie trzeba więc wierzyć w ugotowaną żabę, by zrozumieć jej przesłanie. Wystarczy spojrzeć w lustro i zadać jedno pytanie: czy woda, w której siedzisz, nie zaczyna wrzeć?
