Szansą oskarżonych - nowe ustawy

Witold Modzelewski
opublikowano: 2008-08-29 00:00

Szefowie i właściciele firm zapewne rzadko sięgają do lektury kodeksu karnego skarbowego, który niedługo obchodzić będzie dziesięciolecie. I niech tego raczej nie robią, bo lektura tych przepisów może zbędnie stresować, a nawet skutecznie zniechęcić do działalności gospodarczej. Przykładowo: za błędne wypełnienie deklaracji, narażającej podatek na uszczuplenie, można dostać pięć lat więzienia (a nawet więcej). Nie są to bynajmniej przepisy martwe — sądy ferują bez rozgłosu wyroki, a na ławach oskarżonych siedzą najczęściej szefowie firm lub ich właściciele oraz główni księgowi, którzy formalnie powinni uchodzić i uchodzą za „podejrzanych o oszustwa podatkowe”.

Organy skarbowe dobrze wiedzą, że w ich rękach znajduje się pełnia władzy nie tylko w sprawach podatkowych, ale również karnych skarbowych, mimo że tu formalnie rządzą niezawisłe sądy. Te ostatnie, mając w ręku prawomocną decyzję fiskusa, w której orzeczono np. zaległość podatkową powstałą w wyniku wadliwie złożonej deklaracji — rzadko wnikają, czy owa wadliwość jest skutkiem bezspornego naruszenia prawa, czy jedynie przegranej w grze sprzecznych interpretacji.

Dzisiaj mało kto już pamięta o treści przepisów prawa podatkowego, choć one też nie grzeszą prostotą. Ustawodawca dawno przegrał z kretesem walkę o rząd dusz w podatkach i raczej się z tym pogodził. Panuje wszech władza wielu konkurujących ze sobą ośrodków interpretacyjnych, nad którymi nikt nie panuje. Czy w tych warunkach ktoś z nas jest pewny, że praktyczne opowiedzenie się np. przy wystawianiu faktury za jedną z możliwych interpretacji nie zaprowadzi nas na ławę oskarżonych? Szczególnym paradoksem jest to, że po naszym wejściu w 2004 r. do Unii Europejskiej stan ten pogłębił się, a wszystkich, łącznie z ustawodawcą, uśpiły bałamutne zapewnienia, że w podatkach wszystko właśnie staje się czytelne i proste.

W Polsce systematycznie rosną zaległości podatkowe, co jest sygnałem, że sądy karne będą miały jeszcze więcej roboty. Szukając wyjścia z tego pata, można widzieć dwie drogi. Pierwszą jest formalne zmniejszenie represyjności przepisów karnych skarbowych, bo czyż można uznawać za oszusta podatnika, który jedynie zastosował się do jednej z możliwych (albo niemożliwych), ale za to funkcjonujących w praktyce interpretacji? Ale znacznie lepszym pomysłem jest porządne oczyszczenie podatkowej stajni Augiasza przez przywrócenie ustawodawcy jego roli. Dzięki nowym ustawom (które naprawdę umiemy napisać), wyrzućmy na śmietnik cały bałagan interpretacyjny, który już dawno zastąpił ustawodawcę.

Gdy obowiązuje precyzyjny, choć niekoniecznie prosty przepis, można stwierdzić, że albo jest, albo nie jest on naruszony — i to stan obiektywny. Na napisanie takich ustaw wystarczy kilka miesięcy porządnej roboty legislacyjnej. Nie traćmy zatem czasu. Podatnicy, a przede wszystkim właściciele i szefowie firm, nie mogą przegrać z niezmiernie wpływowymi grupami interesów, którym najbardziej zależy na utrzymaniu statusu quo.

Witold Modzelewski

prezes Instytutu Studiów Podatkowych

Modzelewski i Wspólnicy