Szymon J. może wyjść z aresztu

opublikowano: 06-12-2020, 22:00

Biznesmen, podejrzany o kierowanie gangiem oszukującym zagraniczne fundusze, odzyska wolność, jeśli wpłaci 3 mln zł poręczenia.

Przeczytaj tekst i dowiedz się:

  • Jakiej wysokości poręczenie i w jakim terminie musi wpłacić biznesmen
  • Co ustaliła prokuratura

W połowie listopada ujawniliśmy, że Szymon J., jeden z założycieli i były członek zarządu firmy dewelopersko-inwestycyjnej Golub Gethouse, trafił do aresztu w związku z zarzutami oszustwa, kierowania zorganizowaną grupą przestępczą, prania brudnych pieniędzy oraz działania na szkodę wierzycieli. Rozpatrujący zażalenie finansisty sąd podtrzymał areszt, ale jednocześnie zgodził się, by były pracownik m.in. Deloitte’a, McKinseya i Citi Handlowego wyszedł na wolność po wpłacie 3 mln zł poręczenia majątkowego. Szymon J. ma na to czas do końca 2020 r. Czy się zdecyduje — nie wiadomo.

Bogaty, a biedny

Śledztwo, w którym głównym podejrzanym jest Szymon J., dotyczy wydarzeń z lat 2009-13, kiedy biznesmen, a właściwie kontrolowane przez niego cypryjskie spółki Yemadel i Zelikan, na podstawie umów ramowych z zagranicznymi funduszami inwestycyjnymi miały skupować akcje pracownicze, wydawane załogom polskich spółek państwowych przy okazji prywatyzacji. Chodziło głównie o walory firm energetycznych — przede wszystkim spółek córek PGE, które miały być z zyskiem zamieniane na walory spółki matki.

Z ustaleń prokuratury wynika jednak, że duża część kwot przekazanych Szymonowi J. została przez niego wykorzystana na zupełnie inne cele niż zakup akcji pracowniczych. Z informacji „PB” wynika, że jednym z oszukanych jest mający szwedzkie korzenie fundusz East Capital. W drodze egzekucji próbował odzyskać od cypryjskich wehikułów Szymona J. i niego samego zasądzone 16 mln zł (plus odsetki), jednak bez skutku. Okazało się bowiem, że biznesmen operujący dziesiątkami milionów złotych nie dysponuje prawie żadnym majątkiem, przynajmniej w Polsce. Także z tego powodu ciekawe jest, czy Szymon J. zdecyduje się na wpłatę 3 mln zł kaucji…

Nagrane wyznanie

Głównym oszukanym przez finansistę, według prokuratury, jest brytyjski fundusz Spinnaker. Już w kwietniu 2018 r. ujawniliśmy, że zgodnie z nieprawomocnym wyrokiem (rozprawa apelacyjna ma się odbyć za kilka dni) Szymon J. ma oddać Spinnnakerowi prawie 100 mln zł plus odsetki za to, że nie rozliczył się z zaliczek na zakup akcji pracowniczych spółek z grupy PGE.

Jednym z głównym dowodów w sprawie było nagranie z rozmowy z lutego 2013 r., w której Szymon J. przyznał się przedstawicielom Spinnakera do posługiwania się sfałszowanymi dokumentami, w tym nieprawdziwymi świadectwami depozytowymi. Poinformował też, że otrzymane zaliczki bez zgody i wiedzy funduszu wydał na inne cele.

W rozmowie z „PB” w 2018 r. słowa z nagranej rozmowy tłumaczył jednak „gigantycznym stresem” i obawą przed konsekwencjami wielkiej porażki, jaką poniósł przy skupowaniu akcji pracowniczych. Przekonywał, że nie rozliczył się z zaliczek przekazanych mu przez Spinnakera, bo sam został w tym biznesie oszukany. Na razie jednak sądy i prokuratura nie wierzą w jego zapewnienia. Oprócz Szymona J. zarzuty usłyszeli też dwaj jego współpracownicy: Grzegorz S. i Mariusz Adamczewski (zgodził się na podawanie pełnych danych osobowych), którzy musieli wpłacić poręczenia majątkowe i zostali objęci dozorem policyjnym.

Grzegorz S. podejrzany jest o udział w zorganizowanej grupie przestępczej i pranie brudnych pieniędzy, a Mariusz Adamczewski o to samo plus dodatkowo o usiłowanie oszustwa. Z Szymonem J. i Grzegorzem S. nie udało nam się skontaktować. Mariusz Adamczewski przekazał „PB”, że jest niewinny i nie przyznał się do przedstawionych mu zarzutów.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Polecane