Tajska kuchnia dobiera polskiego partnera

Michalina SzczepańskaMichalina Szczepańska
opublikowano: 2012-10-08 00:00

Mango Tree ma ruszyć nad Wisłą w ciągu roku. Nie jest to wcale proste, o czym świadczą losy projektów ze Szwecji i z Francji.

Kuchnia tajska jest dzisiaj piąta pod względem popularności. W ciągu pięciu lat awansuje na trzecią lokatę, ustępując tylko włoskim i japońskim potrawom — deklaruje Exquisine System, grupa gastronomiczna z Tajlandii dysponująca restauracjami w 16 krajach, których obroty przekraczają 140 mln USD. We wrześniu jej przedstawiciele spotkali się z kilkoma polskimi partnerami, którzy mieliby rozwijać u nas Mango Tree — najbardziej znaną gastronomiczną markę tej grupy.

— Nie chcemy ujawniać, z kim w Polsce rozmawiamy. Jesteśmy w stanie otworzyć pierwszą restaurację w ciągu roku, a potem dodawać po 2-3 rocznie — twierdzi Trevor MacKenzie, dyrektor zarządzający Exquisine System.

Jego zdaniem, barierą rozwoju może być mała wiedza Polaków o prawdziwej tajskiej kuchni.

— Musimy dopiero pokazać konsumentom, jak jest różnorodna i zdrowa. Polski rynek gastronomiczny wciąż jest jeszcze dość konserwatywny, ale równocześnie zmiany, jakie na nim zachodzą, są dla nas szansą — opowiada Trevor MacKenzie.

Rzeczywiście, wejście na polski rynek nie jest łatwe. Od dwóch lat franczyzobiorców bezskutecznie szuka Max, szwedzka sieć fast food, która na rodzimym rynku ściga się jak równy z równym z McDonald’sem. Firma z Państwa Trzech Koron chciała serwować dietetyczne hamburgery u nas już w zeszłymroku, ale nie udało jej się znaleźć partnerów. Jest jednak uparta. Nadal szuka przedsiębiorcy, który byłby w stanie otworzyć nawet 50 restauracji, zaczynając od Warszawy i Gdańska.

— Zdecydowanie bardziej zależy nam na znalezieniu właściwej osoby niż na jak najszybszym otworzeniu pierwszego lokalu. Spotykamy się, negocjujemy, ale z nikim nie podpisaliśmy jeszcze umowy — mówi Masse Biouki, dyrektor ds. rozwoju Maksa. Max ma w Szwecji 86 restauracji. Ich obroty w 2011 r. przekroczyły 170 mln EUR, a zysk netto wyniósł 17 mln EUR. Sieć rozwija się też w Norwegii, a poza Polską interesuje się jeszcze duńskim rynkiem.

Polskich konsumentów upatrzyła sobie też Groupe Le Duff, francuski gigant segmentu bakery cafe oferujący m.in. francuskie śniadania. W ubiegłym roku piekarniczo-kawiarniana grupa miała 1,1 mld EUR obrotów i 1100 placówek na całym świecie. Do tych wyników miały się już dołożyć polskie lokale. Franczyzobiorców na Brioche Doree, czyli największą ze swoich siedmiu marek, jednak nie znalazła.

— Nie udało nam się porozumieć z kimś, kto byłby w stanie sfinansować otwarcie co najmniej pięciu punktów w ciągu pięciu lat — przyznaje Berthil Pumont, menedżer ds. rozwoju międzynarodowego w Le Duff Groupe. Znad Sekwany nad Wisłę wciąż jest im jednak po drodze. — Polska pasuje nam także ze względów logistycznych. Po tym jak ruszyliśmy w Pradze, Warszawa wydaje się naturalnym punktem na mapie naszego rozwoju — dodaje Berthil Pumont.

18,3 mld zł- na tyle wartość rodzimego rynku restauracyjnego w 2011 r. wyceniała firma badawcza PMR Publications.