
Magdalena Abakanowicz całkowicie odmieniła podejście do sztuki i do materiałów, w których tworzyła. Dzieła, które po sobie pozostawiła, są uniwersalne, dają pole do interpretacji wszędzie tam, gdzie trafiają. Czasem niepokoją, czasem budzą lęk, ale nie pozostawiają widza obojętnym, zmuszają do myślenia i refleksji.
Abakanowicz była nie tylko wielką artystką, niezwykle wyczuloną na otaczający ją świat, ale również pedagogiem. Przez lata wprowadzała studentów w świat tkanin, zachęcając ich do własnych poszukiwań w stworzonej przez siebie Pracowni Gobelinu na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu, któremu w tym roku nadano jej imię.
Struktury włókniste

Zaczęła twórczość w latach 50. od krótkiej przygody z malarstwem. Szybko jednak porzuciła je dla tkanin, które ją zafascynowały możliwościami formowania, kształtowania powierzchni w reliefy, nabrzmiewania i pękania, dzięki czemu powstawały szczeliny i tajemnicze głębie. Zaczęły powstawać monumentalne prace z sizalu i wełny – miękkie i giętkie, o nierównych strukturach – znane na całym świecie abakany.
– Cały mój sekret polega na kombinacji poszczególnych elementów – nitki, koloru, rodzaju surowca. Do swych tkanin używam włókna o różnej puszystości, sztywności, kolorze. Inna jest czerń matowej wełny, inna błyszczącego jedwabiu, inna biel konopi, surowego owczego runa lub sznura do bielizny i jego bowiem używam do swych tkanin – mówiła.
Dzięki artystce tkactwo przestało być kojarzone tylko z formami płaskimi. Dla Abakanowicz nitka była podstawowym elementem budowy świata organicznego i największą tajemnicą naszego otoczenia. To nitka – jak mówiła – buduje wszystkie żywe organizmy, rośliny, tkankę liści i nas samych, nasze nerwy, nasz kod genetyczny, nasze przewody żylne, nasze mięśnie.
– Jesteśmy strukturami włóknistymi. Serce nasze jest otoczone splotem wieńcowym, splotem przewodów najważniejszych. Biorąc nić do ręki, dotykamy tajemnicy – podkreślała.
Jej „Kompozycja białych form” wzbudziła zainteresowanie już na Międzynarodowym Biennale Tkaniny w Lozannie w 1962 r., ale prawdziwe zainteresowanie jej sztuką zaczęło się od VII Międzynarodowego Biennale w São Paulo, na którym dostała złoty medal.
W latach 70. sensację budziły pierwsze cykle fragmentów ludzkich figur z juty nasączanej żywicą. Były to „Głowy schizoidalne”, które jak pisała artystka przy okazji wystawy, odnosiły się do jej obaw, że przekraczając szybkość swojego biologicznego rytmu, człowiek traci zdolność medytacji, „Plecy” – osiemdziesiąt ludzkich korpusów i wreszcie pokazana na Biennale w Wenecji w 1980 r. seria „Embriologia” – zbiór ludzkich kokonów nieprzygotowanych do wyjścia na nieprzyjazny świat, który dziś zajmuje całą salę Tate Modern w Londynie.
Obsesja tłumu

W latach 80. artystka zaczęła sięgać po inne materiały niż nić – kamień, brąz i drewno, a właściwie konary starych drzew. Postacie przez nią formowane odnajdywały się w otwartych przestrzeniach.
Pierwszy cykl 33 postaci z brązu bez głów i ramion – „Katharsis” – stanął na polu ogrodzonym drutem kolczastym poza granicami romantycznego ogrodu toskańskiego miasta Pistoia. Na pozór figury mogą się wydawać podobne do siebie, ale każda została wymodelowana inaczej.
W Seulu powstała „Przestrzeń smoka”, którą tworzy 10 głów zwierzęcych – każda około 4,5-metrowej długości i 2,5-metrowej szerokości. Z pni drzew okutych w metal powstały „Gry wojenne”.
Nad cyklem bezgłowych tłumów Magdalena Abakanowicz rozpoczęła pracę w 1986 r. W ciągu dwóch lat powstała seria pierwszych pozbawionych tożsamości 50 figur wykonanych z utwardzanego żywicą jutowego płótna. Artystka wszystkie postacie odciskała z form. W ich wnętrzu układała płótna świeżo nasączone żywicami, nadając im w ten sposób zaplanowany kształt. Kolejna seria prezentowana była już pod koniec 1988 r., ale to „Tłum III” nabrał szczególnego znaczenia, ponieważ powstawał w przełomowym dla Polski roku 1989. Od razu też został zaprezentowany na pierwszej indywidualnej wystawie artystki w Marlborough Gallery w Nowym Jorku.

Magdalena Abakanowicz przyznawała, że zawsze miała obsesję tłumu. Mówiła, że pierwszy zobaczyła w Warszawie przed Powstaniem i było to związane z poczuciem strachu.
„Było kilka przyczyn pojawienia się bezgłowego tłumu. Wiara, że sztuka nie jest dekoracją, a wyznaniem, konfrontacją, ostrzeżeniem. Przerażająca świadomość tłumu – który jak bezgłowy organizm niszczy lub wielbi na komendę (…) przywódcy wielu krajów panujący nad swą nacją i zyskujący jej posłuszeństwo wobec haseł niesprawiedliwych” – pisała o swoich rzeźbach artystka.
W oczekiwaniu na rekord

Licytacja „Tłumu III” może być ekscytująca. Katalog poświęcony instalacji jest w języku polskim i angielskim, co rzadko się zdarza.
W 2019 r. w Desie Unicum licytowana była instalacja „Caminando” Magdaleny Abakanowicz składająca się z 20 figur kroczących, prezentowana w Marlborough Gallery w Nowym Jorku. Szybko została kupiona przez Robina Williamsa i jego żonę Marshę, która jako artystka kiedyś inspirowała się twórczością Abakanowicz. Instalacja została sprzedana za ponad 8 mln zł.
Podczas aukcji Rzeźba i Formy Przestrzenne, która odbędzie się 21 października, pod młotek trafią jeszcze inne prace Abakanowicz. W tym pochodząca z przełomu 1989 i 1990 r. pojedyncza figura zaliczana do cyklu „Tłum” oraz „Ucello” z 2008 r.

Nie oznacza to jednak, że będzie to aukcja jednego nazwiska. Będą również rzeźby cenionego nie tylko w Polsce Igora Mitoraja, mającego swój rok rekordów Zdzisława Beksińskiego, rzadko trafiającego pod młotek Mirosława Bałki, Tadeusza Łodziana, Sylwestra Ambroziaka, Stanisława Jackowskiego, Konstantego Laszczki. Licytowany będzie też odlew jednej z najsłynniejszych rzeźb Antonio Canovy. Katalog zawiera 51 prac.