Towarzystwa dają posag

Tomasz Dąbrowski
opublikowano: 2000-06-01 00:00

Towarzystwa dają posag

Udział ubezpieczeń posagowych i rentowych w ubezpieczeniach na życie wyniósł w 1999 r. tylko 1,17 proc. Walnie przyczyniła się do tego zła sława tzw. starego portfela PZU Życie. Rynek znajduje się w przededniu wzrostu ubezpieczeń posagowych.

Z informacji Państwowego Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń wynika, że spośród pięciu towarzystw mających w 1999 r. największy udział w podziale „życiowego” tortu, tylko PZU Życie oraz Winterthur oferowały ubezpieczenia grupy II, zwane popularnie posagowymi. Czyżby inne zakłady mogły pozwolić sobie na rezygnację z takich produktów? Nic bardziej mylnego.

— Przysyłając nam sprawozdania, firmy wykazują dużą dowolność w kwalifikowaniu swoich produktów do poszczególnych grup. A przecież wystarczyłby odpowiedni zapis w regulaminie prowadzenia sprawozdawczości ubezpieczeniowej — tłumaczy anonimowo przedstawiciel PUNU.

Kryterium decydującym winien być podział składki, na część służącą zaopatrzeniu inwestycyjnemu i ochronie ubezpieczeniowej. Z całą pewnością za posagowe można więc uznać umowy, w których ubezpieczający funduje osobie ubezpieczonej (ale nie sobie) jakieś świadczenie w określonym momencie w przyszłości. Klasycznym przykładem jest ubezpieczenie zaopatrzenia dzieci. Dzięki niemu mogą one otrzymać po ukończeniu np. 24 lat pewną sumę pieniędzy. Większość takich ofert uwzględnia możliwość wcześniejszej realizacji polisy, w wypadku rozpoczęcia przez dziecko studiów lub założenia rodziny.

1,5 mln poszkodowanych

Duża ostrożność zakładów ubezpieczeń w szermowaniu terminem „ubezpieczenie posagowe” czy „rentowe” wiąże się ze sprawą tzw. starego portfela. Otóż na początku lat 90. w kraju szalała inflacja. Tymczasem w ubezpieczeniach obowiązuje zasada nominalizmu, nie dopuszczająca rewaloryzacji wartości utraconej na skutek inflacji. Ta ostatnia „zjadła” sumy ubezpieczeń około 1,5 mln polis posagowych i rentowych zawieranych w PZU. Klienci, którzy płacili składki wysokości 10-20 proc. miesięcznych zarobków, dostali miesięczne renty np. wysokości 5-10 zł. Osoby wówczas nie ubezpieczone, ale pamiętające o problemie ich rodziców lub rodzeństwa, mogą nie być skore do zawierania podobnych umów.

Tymczasem zacierają się różnice między produktami. Ubezpieczyciele próbują konstruować je uniwersalnie, aby ewoluowały wraz ze zmianą potrzeb ubezpieczonego. Taki produkt, chroniąc na początku interes dziecka, dla którego największym zagrożeniem jest utrata rodziców, z biegiem lat przekształci się w ubezpieczenie kapitałowe, którego podstawową funkcją będzie zabezpieczenie dochodów na starość.

Bez konkurencji

Już niedługo nasz rynek ubezpieczeniowy powinien zareagować na wzrost kosztów edukacji.

— Wiele osób będzie zainteresowanych rozwiązaniami, gwarantującym młodym ludziom otrzymanie wykształcenia, niezbędnego do zajęcia odpowiedniego miejsca na rynku pracy. Już dziś wiele firm obniża wiek przystąpienia do ubezpieczenia z 18 czy 21 lat do 12, 10 a nawet 7. Rodzi to pewne problemy, jako że osoba w tym wieku nie ma zdolności do czynności prawnych — opowiada Jan Monkiewicz, prezes Polisy Życie.

Ubezpieczenie nigdy nie stanie się konkurencyjne w stosunku do tych form inwestycji, których jedynym celem jest pomnożenie kapitału. Tyle tylko, że dziecku posiadającemu książeczkę oszczędnościową, w przypadku np. śmierci rodziców, przypadnie tyle pieniędzy, ile zostało wpłaconych. Tymczasem prof. Tadeusz Szumlicz z Katedry Ubezpieczenia Społecznego SGH zwraca uwagę, iż cała suma ubezpieczenia może zostać wypłacona nawet wówczas, gdy ubezpieczony umrze nazajutrz po opłaceniu pierwszej składki. Na zaspokojenie takich wypłat, będących dla nich stratami, firmy tworzą rezerwy matematyczne.

— Przed wyborem firmy warto bacznie przyjrzeć się właśnie dynamice wzrostu przychodów z lokat. Im jest ona wyższa, tym większa nadzieja, że również w przyszłości firma będzie właściwie dbać o pieniądze klienta — radzi jeden z brokerów.

Problemem jest sposób, w jaki ubezpieczyciel dzieli się zyskiem z ubezpieczonym. W wielu krajach udział tego ostatniego w zysku powstającym z rezerw matematycznych jest regulowany aktami wyższego rzędu (np. w RFN nie powinien być niższy niż 95 proc.). W Polsce, poza gwarancjami wynikającymi z technicznej stopy wzrostu, udział ten jest dowolny i waha się od 80 do 90 proc. (może go nawet nie być wcale). Z punktu widzenia prawa konsumenta do ochrony jest to niedopuszczalne uchybienie. Jest to jednak korzystne np. dla PZU Życie. Wprowadzona przez Sejm poprawka do kodeksu cywilnego umożliwiła ubezpieczonym dochodzenie praw do rewaloryzacji świadczeń, które straciły na wartości na skutek dużych zmian inflacyjnych. Sądy przychylały się do takich roszczeń. PZU Życie zaczęło podnosić wartość świadczeń.

— Jeśli panowie posłowie nie zafundują nam zmiany ustawy o NBP i ubezpieczeniach, to obecne ubezpieczenia posagowe nie mają szansy stać się kolejnym starym portfelem — uspokaja Grzegorz Wieczerzak z PZU Życie.

Przyznaje jednak, że na wypłaty w ramach tego portfela przeznaczana jest pewna część przyrostu składki wynikająca z inwestycji i rezerw matematycznych.

Tomek Dąbrowski