Liczba katastrof drogowych w Europie i Azji Centralnej wciąż rośnie, a leczenie ofiar kosztuje miliardy dolarów.
Drogi krajów bałtyckich i bałkańskich, Wspólnoty Niepodległych Państw, a także Wschodniej i Środkowej Europy są znacznie bardziej niebezpieczne niż drogi w państwach zachodnich, choć kraje Zachodu mają większą flotę samochodową, a ich mieszkańcy pokonują więcej kilometrów autem — wynika z najnowszego raportu Banku Światowego. Problem z bezpieczeństwem na drogach ma poważne konsekwencje społeczne i ekonomiczne.
— Obrażenia w wyniku wypadków drogowych są jedną z dziesięciu głównych przyczyn śmierci i kalectwa w Europie i Azji Centralnej. Sytuacja wciąż się pogarsza. Rodziny popadają w poważne kłopoty finansowe, gdy ich członek ginie w wypadku lub jest zmuszony rozpocząć kosztowne leczenie czy rehabilitację. Gospodarki krajowe co roku tracą miliardy dolarów wskutek obrażeń i śmierci ich obywateli w wypadkach drogowych — alarmuje Abdo Yazbeck, menedżer Departamentu Zdrowia Banku Światowego dla Europy i Azji Centralnej.
Brak bezpieczeństwa na drogach najdotkliwiej uderza w gospodarki krajów rozwijających się i ze znaczącą populacją. Rosja traci rocznie 34 mld USD, Turcja — 14 mld USD, Polska — 10 mld USD, a Ukraina — 5 mld USD. Kiepski stan dróg tych krajów, zły stan techniczny samochodów, słabe umiejętności kierowców, problemy z egzekwowaniem przepisów i coraz większa liczba pojazdów — to sprawia, że wypadków jest coraz więcej.
Bezpieczeństwo na drogach jest kluczowym elementem projektów transportowych Banku Światowego. Ale jak przyznaje Henry Kerali z Departamentu Transportu Banku Światowego, żeby zmienić statystyki, trzeba robić znacznie więcej.
— Bank Światowy jest gotów wesprzeć krajowe programy, mające poprawić bezpieczeństwo na drogach — zapewnia Henry Kerali.
Według raportu Banku Światowego z problemem bezpieczeństwa na drogach trzeba walczyć wspólnymi siłami. Powinny się tym zająć wszystkie ministerstwa, których to dotyczy: transportu, infrastruktury, spraw wewnętrznych, zdrowia, edukacji, a także policja.
Marta Bellon