Bruksela szykuje krucjatę przeciw krajowym barierom utrudniającym handel między członkami Unii. Jej orężem mają być kompleksowe rozwiązania prawne ograniczające biurokrację oraz protekcjonizm.
Bruksela nie ma zamiaru dłużej tolerować tysięcy barier, jakie utrzymują poszczególne kraje członkowskie w świadczeniu usług. Dlaczego? Cierpi na tym nie tylko gospodarka, która potrzebuje bodźców do wzrostu, ale także firmy i konsumenci, którzy mogliby, ale nie korzystają z transgranicznej konkurencji usług.
Unijni decydenci martwią się, że 11 lat po stworzeniu jednolitego rynku UE poniosła porażkę w dziedzinie usług, które tworzą 70 proc. PKB. Remedium na taką sytuację ma być pakiet nowych rozwiązań prawnych, które ograniczą zarówno biurokrację, jak i protekcjonizm bijący w usługi. Jego założenia zapisane w Strategii Rynku Wewnętrznego na lata 2003-2006 przedstawi dziś Komisja Europejska (KE), zaś szczegółowe rozwiązania — w ciągu kilku najbliższych miesięcy. Wiadomo jednak, że propozycje będą miksturą obowiązującego prawa oraz rekomendacji i wymagań od rządów narodowych. Nowe prawo muszą jeszcze zaaprobować państwa członkowskie oraz Parlament Europejski, co sprawia, że wejdzie ono w życie za kilka lat.
Tymczasem — jak obliczyła Komisja Europejska — w Unii istnieją 92 bariery, które utrudniają świadczenie usług w więcej jak jednym kraju członkowskim. Problemy zaczynają się już na etapie założenia firm. Takie zamiary blokowane są zarówno przez lokalne, jak i państwowe władze i wymagają niezliczonej liczby dokumentów i potwierdzeń. Świadczenie usług hamuje także prawo, które w wielu przypadkach wymaga od dostawcy usług założenia przedstawicielstwa. Belgijscy elektrycy muszą wnosić trzy razy opłatę podatkową w Brukseli, zanim podejmą jednodniową pracę w sąsiednim Luksemburgu. Z kolei austriaccy piekarze muszą przedstawić aż dziewięć różnych licencji, jeżeli chcą produkować na terenie Włoch.