Jednym z priorytetów administracji Donalda Trumpa ma być m.in. odbudowa potencjału amerykańskich stoczni i krajowej żeglugi. W grę wchodziwięc nałożenie opłat na zagranicznych armatorów. Portal worldcargonews.com podał, że Biuro Przedstawiciela Handlowego Stanów Zjednoczonych (USTR) ogłosiło proponowany zestaw działań mających na celu nałożenie opłat na chińskich operatorów statków i armatorów pływających jednostkami zbudowanymi w stoczniach Państwa Środka.
Jednocześnie planowane jest stopniowe wprowadzanie nakazu, zgodnie z którym coraz większa część eksportu USA byłaby realizowana na statkach pływających pod banderą amerykańską.
Według portalu propozycje USTR obejmują wprowadzenie opłaty w wysokości do 1 mln USD za statek dla każdego chińskiego operatora zawijającego do portu w USA. Do 1,5 mln USD za zawinięcie do portu płaciłby każdy operatora statku wybudowanego w Chinach, przy czym tu stawki mogą być ustalane na podstawie proporcji jednostek wykonanych w Państwie Środka we flocie danego armatora.
W grę wchodzi także kara w wysokości do 1 mln USD za każde zawinięcie do portu dla każdego operatora, którego portfel zamówień składa się w ponad 50 proc. z nowych statków wybudowanych w Chinach. Propozycje dotyczą także fazowego wprowadzenia nakazu, zgodnie z którym co najmniej 1 proc. amerykańskiego ładunku eksportowego ma być przewożone na statkach pod banderą USA i obsługiwanych przez USA w pierwszym roku, 3 proc. w drugim roku, i 5 proc. w roku trzecim, aż do 15 proc. w roku siódmym. W ramach docelowych 15 proc. co najmniej 5 proc. musi być przewożone na statkach zbudowanych w USA.
Flota z Chin
Nowe zasady mogą silnie uderzyć w Polską Żeglugę Morską (PŻM), która pływa po amerykańskich Wielkich Jeziorach, transportując do tamtejszych portów m.in. europejską stal, a odbierając amerykańskie i kanadyjskie zboże.
- W przypadku PŻM z całej floty 51 masowców tylko dwa nie zostały wybudowane w Chinach, a niemal wszystkie pływają do portów amerykańskich - mówi Krzysztof Gogol z PŻM, dodając, że pomysł opłat wyszedł od amerykańskich związkowców.
Przedstawiciele szczecińskiego armatora mają nadzieję, że pomysł pozostanie jedynie w planach
- Rynek amerykański jest dla PŻM podstawowym i nie wyobrażamy sobie, żebyśmy mogli całą flotę zatrudnić gdzie indziej. Gdyby jednak proponowana opłata weszła w życie, to część armatorów prawdopodobnie zrezygnuje z przewozów do USA. W konsekwencji, zgodnie z prawami podaży i popytu, stawki frachtowe na pozostałą, o wiele mniejszą flotę, wystrzeliłyby wówczas o kilkaset procent, a inflacja w USA wzrosłaby o kilka procent - komentuje Krzysztof Gogol.
Przypomina jednak, że Amerykanie zgodnie z tzw. Aktem Jonesa już dziś godzą się płacić znacznie większe stawki za niektóre statki pływające pod amerykańską banderą i z amerykańskimi załogami. Za masowiec typu handysize, mający około 40 tys. ton nośności i pływający na otwartym rynku, dzienne stawki czarterowe wynoszą obecnie 8 tys. USD. Za ten sam masowiec pływający w ramach Aktu Jonesa mogą sięgnąć średnio 92 tys. USD dziennie
- Różnicę pokrywają amerykańscy podatnicy - konkluduje Krzysztof Gogol