Na GPW wybiera się spółka kierująca siecią salonów łazienkowych. Za pieniądze z oferty przejmie mniejszego gracza.
Wiosną przyszłego roku Wema zaoferuje nie tylko płytki ceramiczne i wanny, ale również własne akcje. Zarządzająca siecią salonów łazienkowych spółka z Rumi szykuje się właśnie do debiutu giełdowego.
— Pracujemy już nad prospektem emisyjnym — mówi Zbigniew Łobacz, przewodniczący rady nadzorczej Wemy.
Wartość całej oferty firmy ma sięgnąć 100 mln zł. Przy procesie upublicznienia spółce doradza wrocławski Profescapital. Na razie nie wiadomo, kto będzie oferującym walory.
— Sprzedamy trochę istniejących akcji, ale nadal zamierzamy utrzymać kontrolę nad spółką — zapowiada Zbigniew Łobacz.
Wraz z żoną przewodniczący rady kontroluje obecnie 95 proc. kapitału Wemy. Pozostałe 5 proc. jest w rękach dwóch innych osób fizycznych.
Spółka ma obecnie 13 własnych salonów łazienkowych i 2 patronackie (zlokalizowane są głównie na północy kraju). Plan rozwoju Wemy zakłada otwieranie 5 punktów handlowych rocznie.
— Pieniądze z emisji akcji zamierzamy przeznaczyć na rozwój organiczny i przejęcie — mówi Zbigniew Łobacz.
Wema chce kupić mniejszą sieć detaliczną. Nie ujawnia jednak na razie jej nazwy ani wartości transakcji. W ramach rozwoju organicznego utworzy też własną spółkę dystrybucyjną. Na razie chce skupić się na działalności krajowej — nie planuje ekspansji zagranicznej.
Boom na rynku budowlanym i coraz większa liczba kredytów mieszkaniowych to woda na młyn Wemy. W 2006 r. spółka z Rumi zamiała 158 mln zł przychodów i 6,5 mln zł czystego zarobku. Zbigniew Łobacz szacuje, że ten rok Wema zamknie przychodami na poziomie 180-190 mln zł. Zysk netto — jego zdaniem — może sięgnąć nawet 18 mln zł.