Polsko-czeski fundusz Orbit Capital o docelowej kapitalizacji 200 mln EUR, założony przez Radovana Nesrstę i Wiktora Namysła, odkrył niszę w inwestowaniu do 15 mln EUR we wzrostowe start-upy (scale-upy) z naszego regionu, które nie mogą jeszcze liczyć na wsparcie banku. W portfelu ma m.in. Booksy oraz spółkę Mews, która w ostatnich dniach przekroczyła wycenę 1 mld USD, zostając tzw. jednorożcem.
Orbit ma dla scale-upów także alternatywę w postaci finansowania dłużnego niewymagającą rozwadniania udziałów. Właśnie uruchamia drugi fundusz Growth Debt, kontynuujący w dużym stopniu strategię pierwszego, i zamierza zebrać 100 mln EUR. Spora część może popłynąć do polskich firm. Tą działalnością Orbitu pokierują Jerzy Rozłucki i Lukáš Macko.
— Pierwszy fundusz Growth Debt operuje głównie w Czechach i Słowacji, choć finansował też m.in. ekspansję Twisto w Polsce. Dostrzegając potencjał Polski i regionu DACH [kraje niemieckojęzyczne — red.], postanowiliśmy zwiększyć zasięg. Mam nadzieję, że jeśli nie połowa, to przynajmniej jedna trzecia transakcji w nowym funduszu zostanie zrealizowana w naszym kraju. Zwłaszcza że zgłasza się do nas coraz więcej zainteresowanych polskich spółek, a my edukujemy rynek w zakresie doboru najodpowiedniejszej formy finansowania — mówi Jerzy Rozłucki, partner Orbitu Capital.
— Jerzy ma nieocenione doświadczenie w sektorze finansowym. Pomoże nam w kluczowym momencie transformacji z lokalnego funduszu w Czechach i Polsce do rangi lidera finansowania growth debt w regionach CEE [Europa Środkowa i Wschodnia — red.] i DACH – dodaje Radovan Nesrsta, partner zarządzający Orbitu Capital.
Niebankowy dług dla start-upów
Jerzy Rozłucki to bankowiec z krwi i kości — pracował m.in. w mBanku i Banku Pekao. W 2011 r. dołączył do PZU, by wprowadzić go na rynek długu korporacyjnego. Z sukcesem.
— Wówczas większość bilansu grupy stanowiły obligacje skarbowe oraz niewielki portfel akcji. Zaczęliśmy od dużej transakcji wartej kilkaset milionów złotych. Już po roku działalności wartość inwestycji dłużnych wynosiła kilka miliardów złotych, a w momencie mojego odejścia pod koniec 2022 r. stanowiła kilkanaście procent bilansu — mówi menedżer.
W 24-letniej karierze zajmował się nie tylko transakcjami dłużnymi, finansując m.in. InPost i Allegro, ale też private equity. Teraz szuka młodych, dynamicznie rosnących — w tempie 50, a nawet 100 proc. rocznie — spółek technologicznych, które nie mogą jeszcze liczyć na kredyt w banku. Na tym etapie działalności są często nierentowne, a wskaźnik długu netto do zysku EBITDA jest w bankowości szczególnie istotny.
— Dla nas kluczowa jest ekonomika biznesu, unit economics. Nie oczekujemy generowania zysku w momencie transakcji, bo ekspansja wymaga inwestycji, pogłębiając tzw. palenie gotówki. Spółka musi jednak mieć realną szansę osiągnięcia rentowności w określonej perspektywie albo wypracowywać już zysk przynajmniej na swoim głównym rynku, potwierdzając skuteczność ekonomiczną obranego modelu biznesowego. Nie mniej istotne są też kompetencje i zaangażowanie założycieli. Firma musi być dla nich jak dzieło życia, nie mogą rozpraszać uwagi na inne biznesy — wyjaśnia Jerzy Rozłucki.
Szuka wszelkich spółek technologicznych – zarówno marketplace’ów, jak też np. biznesów abonamentowych (SaaS) B2B lub B2C — o powtarzalnych rocznych przychodach (ARR) powyżej 3 mln EUR.
Pożyczka tańsza od sprzedaży udziałów
Orbit Growth Debt udziela finansowania na około trzy lata w formie transzy amortyzowanej oraz warrantu na udziały.
— Szybko rosnące spółki pozwalają nam wypracowywać satysfakcjonujący zwrot dzięki warrantom. Te o niższej dynamice spłacają kapitał, a w przypadku nietrafionych projektów będziemy rozważać różne możliwości, w tym przeprowadzenie restrukturyzacji. W pierwszym funduszu część portfela dłużnego już się spłaciła i została ponownie wykorzystana do wsparcia nowych projektów, a warranty czekają na realizację — tłumaczy Jerzy Rozłucki.
Podkreśla, że fundusz jako jedyny w regionie udziela tego rodzaju finansowania, skupiając się na scale-upach. Gdy potrzebują gotówki, mogą zrealizować kolejną rundę inwestycyjną, ale Orbit przekonuje, że oferowany przez niego kapitał jest znacznie tańszy.
— W dużym uproszczeniu: spółka wyceniona na 100 mln zł może otrzymać 10 mln zł od funduszy w zamian za 10 proc. udziałów. Jeśli rośnie w 50-procentowym tempie, w trzy lata mniej więcej potroi wartość, zakładając utrzymanie mnożników transakcyjnych. Zdobycie finansowania kosztowało ją i udziałowców około 20 mln zł. W przypadku growth debt koszt wyniesie kilka milionów złotych w formie odsetek od długu i wartości warrantów. Różnica kilkakrotna, obok której żaden właściciel, prezes czy dyrektor finansowy nie powinien przejść obojętnie — mówi partner Orbitu Capital.
Inwestujemy w krajach Europy Środkowej należących do UE. Dostępność inwestycyjnego finansowania bankowego, a co za tym idzie — potencjalny popyt na private debt jest w nich różny, ale zainteresowanych nie brakuje. Dzięki temu w nieco ponad rok zainwestowaliśmy już ponad 45 proc. z dostępnych na razie 100 mln EUR i to bez żadnego marketingu. Private debt ciągle pozostaje produktem mało znanym wśród przedsiębiorców, a ACP Credit jest dla nich tajemnicą. W budowie pozycji rynkowej pomaga nam reputacja członków zespołu i rekomendacje klientów.
Nasza działalność uzupełnia ofertę bankową. Wraz z wprowadzeniem przez banki modeli ratingowych — atrakcyjnych z perspektywy zarządzania kapitałem — istotna część rozpatrywanych transakcji jest przez nie dyskryminowana. W skrócie: model jest tak dobry jak algorytm w nim zaszyty. Szacujemy, że ryzyko około 5 proc. transakcji odrzucanych przez banki jest jak najbardziej akceptowalne. Podmioty, które do oceny wykorzystują długoletnie doświadczenie kredytowe, nie zaś wystandaryzowane modele, mogą skutecznie ich się podjąć.
Pierwszy skończy, drugi zacznie
Uruchomiony w 2019 r. pierwszy fundusz Orbit Growth Debt, inwestujący 3-7 mln EUR, zrealizował 15 transakcji z 10 firmami, m.in. Convoiusem, Cloudtalkiem, Rohlikiem, ThreatMarkem oraz Twisto. Jego kapitalizacja wynosi 40 mln EUR. Część jeszcze nie jest wykorzystana, a wraz z możliwością reinwestycji spłaconego kapitału może udzielić finansowania jeszcze kilku podmiotom.
— Planujemy zrobić to w tym, ewentualnie w przyszłym roku. Powoli rozpoczynamy zbieranie drugiego funduszu i zakładamy jego start na początek 2025 r. Zamierzamy przeprowadzać co najmniej kilka transakcji rocznie. Uwzględniając reinwestycję kapitału, planujemy w ciągu czterech lat dokonać 30-40 transakcji wartości 3-8 mln EUR każda — zapowiada Jerzy Rozłucki.

Powstanie drugiego funduszu Orbit Growth Debt to bardzo potrzebny ruch dla rynku, świadczący o jego dojrzewaniu. Polskie start-upy mają wciąż wręcz zakodowane, że jedyną możliwością finansowania rozwoju jest zbieranie rundy po rundzie. Świadomość innych instrumentów, jak np. private debt, jest niewielka. Finansowanie dłużne kojarzą głównie z bankami, ale zdają sobie sprawę, że nie spełnią rygorów scoringowych.
Im więcej mechanizmów finansowania młodych spółek technologicznych, tym lepiej dla rynku. Dzięki temu mogą one lepiej dostosowywać je do swoich potrzeb. Finansowanie dłużne może być szczególnie cenne w sytuacji, gdy np. start-up nie chce rozwadniać kapitału w aktualnych warunkach rynkowych albo struktura udziałowa pozostawia pole do zaledwie jeszcze jednej rundy, z którą woli zaczekać. Zainwestowanie 100 mln EUR byłoby trudne w samej Polsce ze względu na ograniczoną liczbą odpowiednich scale-upów, niemniej uwzględniając inne kraje regionu, jest to jak najbardziej realne.