ocenia Jacek Utko*
Siedziba warszawskiego biura międzynarodowej kancelarii prawniczej Salans Hertzfeld & Heilbronn mieści się na 22 piętrze wieżowca WCF. Po przejażdżce szybką windą, klienci wchodzą do zupełnie współczesnego holu i recepcji. Jednak już sale konferencyjne, których nazwy nawiązują do miast innych głównych siedzib kancelarii, wyposażone są w henrykowskie meble. Króluje w nich ciemne drewno. Jedynym wyjątkiem jest największa sala konferencyjna (olbrzymie okna z widokiem na Warszawę podkreślają jeszcze jej rozmiar) — Paryż. Jest nowoczesna.
Część biura zajmowana przez prawników jest niedostępna dla gości. Jednak ci, którzy będą mieli okazję odwiedzić któregoś z partnerów w gabinecie, na pewno zwrócą uwagą na rozkład pomieszczeń. Po jednej stronie korytarza ciągnie się szereg drzwi, za którymi pracują prawnicy. Po drugiej — szereg boksów, które zajmują... asystentki.
Krzysztof Stefanowicz, partner zarządzający, przyznaje, że jedynie radcy prawni i adwokaci mają osobne gabinety. Pozostali prawnicy z reguły pracują w 2-, 3-osobowych grupach.
Gabinet Krzysztofa Stefanowicza to skromny pokój z henrykowskimi meblami. Nie brakuje tu też współczesnych elementów. Komputer, drukarka i skórzany obrotowy fotel spokojnie sąsiadują z ciężkim biurkiem czy stylową szafą na dokumenty. Podobnie urządzone są gabinety pozostałych partnerów, choć, jak twierdzi Krzysztof Stefanowicz, niektórzy z nich zdecydowali się na współczesne meble. Kancelaria, mimo że stanowi część międzynarodowej firmy, nie ma odgórnie narzuconych standardów dotyczących wystroju. Jedyna wytyczna dotyczy podtrzymania wizerunku solidności i powagi zawodu.
Krzysztof Stefanowicz przyznaje, że w swoim gabinecie przeważnie spędza więcej niż 8 godzin. Dlatego, najważniejsze dla niego jest to, by dobrze tu się czuć. Nie ma jednak wielu osobistych rzeczy. Ciekawostką jest to, że na małym stoliku stoi zdjęcie psów i kilka małych kolorowych maskotek (też psy).
* grafik, architekt, dyrektor artystyczny „Pulsu Biznesu”
