Kolejka chętnych nie musi być bardzo długa
Skarb Państwa zamierza jesienią rozpocząć kolejną próbę prywatyzacji firm sektora chemicznego.
Sprzedaż polskich potentatów chemicznych na razie się nie udała. Podjęte w ubiegłym roku próby prywatyzacji dwóch grup chemicznych nie zakończyły się zawarciem umów z inwestorami. Wiceminister skarbu Adam Leszkiewicz wyjaśniał decyzję wstrzymania prywatyzacji tym, że propozycje cenowe zawarte w ofertach inwestorów nie odzwierciedlały aktualnej wartości rynkowej spółek.
Rośnie sprzedaż i zyski
Czy tym razem się powiedzie? Obecna sytuacja przedsiębiorstw w sektorze jest znacznie lepsza. Poprawia się sprzedaż, marże są coraz wyższe, rosną zyski. Firmy inwestują, mają wizje rozwoju. W chemii przeprowadzono wiele korzystnych zmian. To m.in. konsolidacja zakładów azotowych w Tarnowie i Kędzierzynie, kupno Gdańskich Zakładów Nawozów Fosforowych Fosfory przez Zakłady Azotowe Puławy, czy emisja nowych akcji Grupy Ciech.
— Pozyskanie ponad 441 mln zł z giełdy wraz nową, długoterminową umową kredytową i restrukturyzacją sprawiło, że jesteśmy teraz zdrowszą i bardziej efektywną firmą niż choćby przed rokiem — mówi Ryszard Kunicki, prezes Ciech.
Poprawę widać także w Zakładach Chemicznych Police. Zarząd jeszcze w maju chce podpisać ze związkami zawodowymi nowy układ zbiorowy i regulamin zwolnień grupowych. Program zwolnień, który jest jednym z elementów planu restrukturyzacji, ma trwać do 2014 r. i objąć 600 pracowników z liczącej prawie 3 tys. osób załogi. Policami interesują się potencjalni inwestorzy z Pakistanu i Turcji.
Jerzy Marciniak, prezes Grupy Tarnów, uważa, że decyzja przejęcia ZAK była bardzo dobra. Spółka notuje wzrost przychodów.
Wyniki Puław pokazują, że firma najcięższy okres ma za sobą. Blisko pół miliarda złotych kosztowała budowa nowej tlenowni oraz modernizacja wytwórni amoniaku i mocznika, które w kwietniu uruchomiono w podstrefie w Starachowicach.
— Zwiększamy moce produkcyjne. Mamy stabilną sytuację, teraz zamierzamy przygotować się i dostosować do zmian na krajowym rynku — mówi Paweł Jarczewski prezes Puław.
Mocne uderzenie
— W końcu trzeciego kwartału tego roku, prawdopodobnie we wrześniu, Skarb Państwa ponownie uruchomi procesy prywatyzacyjne — zapowiedział Adam Leszkiewicz w ubiegłym tygodniu podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
Zdaniem wiceministra koniunktura w branży oraz poprawa wyników spółek chemicznych dobrze rokują dla powodzenia prywatyzacji. Po poprzednich doświadczeniach nowy proces przebiegnie sprawniej, a szansa na pozyskanie inwestorów jest większa. Wystawienie do sprzedaży należących do Skarbu Państwa aktywów chemicznych mniej więcej w tym samym czasie będzie mocnym uderzeniem, które powinno zwiększyć zainteresowanie tą ofertą międzynarodowych inwestorów.
— Mocniej uderzając, może doprowadzimy do tego, że będzie, z kim i o czym rozmawiać — podkreślał wiceminister.
Potrzebne know how
Od strategii Ministerstwa Skarbu Państwa zależeć będzie przyszły kształt polskiego rynku chemicznego. Szanse na sprzedaż naszych firm zachodnim inwestorom są niewielkie. Polskie zakłady nie są dla nich atrakcyjne, ponieważ przeważa w nich produkcja tzw. chemii ciężkiej, głównie nawozów.
Dla Polic sprzedaż nawozów wieloskładnikowych oraz mocznika stanowi aż 85 proc. przychodów. W Puławach segment agrochemiczny przynosi około 40 proc. Dla spółki ważną rolę odgrywa melamina, która jest wykorzystywana do produkcji syntetycznych żywic. Dla Tarnowa nawozy stanowią około 45 proc., ale wyższą rentowność spółka osiąga z produkcji tworzyw sztucznych. W Grupie Ciech agrochemia stanowi jedynie około 15 proc. przychodów. O wiele ważniejsza jest część sodowa (soda kalcynowana, sól) oraz organiczna (tworzywa TDI, żywice, pianki).
Do tego poważnym problemem polskiej chemii są wysokie koszty energii, konieczność kupowania w przyszłości limitów CO2 oraz niezbędne inwestycje w efektywność energetyczną. Inwestorów niepokoi uzależnienie firm od jednego dostawcy gazu, czyli Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa i od jednego źródła dostaw surowca, czyli Rosji.
Jerzy Majchrzak, dyrektor Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego (PIPCh) uważa, że potencjalni kupcy będą bardzo ostrożni, a to przełoży się na oferty cenowe. Do tej pory zgłaszali się oferenci z bliska. I tak naprawdę, chcieli skorzystać z możliwości "prześwietlenia" spółek.
— Minister będzie oceniał oferty pod kątem wpływu do budżetu, ale moim zdaniem bardzo ważne będzie know how potencjalnego inwestora. Największym problemem polskiej chemii jest brak nowych produktów. Oczywiście, wyjątkiem są tworzywa i ostatnio kwas tereftalowy z PKN Orlen — mówi Jerzy Majchrzak.
I dodaje, że polski przemysł chemiczny od lat stanowi 10-11 proc. globalnej wartości przemysłowej. W innych krajach proporcja ta wynosi 15-20 proc. To oznacza, że sektor się nie rozwija.
Dlatego też eksperci PIPCh nie spodziewają się dużego zainteresowania inwestorów kolejną próbą prywatyzacji firm wielkiej syntezy. Jeśli sprawdzą się te prognozy, to zostanie wewnętrzna konsolidacja. Szansę mają Puławy i Azoty Tarnów, które wyrosły na ważnych graczy.