Woda i ścieki zatopią przemysł i rolnictwo

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2016-06-06 22:00

Przedsiębiorcy obawiają się słonych opłat za media. Resort środowiska zapewnia, że zaporowe stawki odczują boleśnie tylko inwestorzy lokujący produkcję na terenach ubogich w wodę

500-600 proc. — to prognozowane przez przedsiębiorców wskaźniki wzrostu opłat za wodę i ścieki. Spodziewane podwyżki to efekt przepisów zaproponowanych przez Ministerstwo Środowiska w projekcie Prawa wodnego, w którym zapisano maksymalne stawki opłat za media dla różnych sektorów gospodarki. Jacek Krzemiński, reprezentujący resort, zapowiada, że nowe przepisy jeszcze w tym miesiącu zostaną uchwalone przez Sejm. Pierwotny projekt został opracowany jeszcze w 2014 r. przez rząd Platformy Obywatelskiej. Zgodnie z forsowaną przez Brukselę zasadą „zużywasz wodę, więc płać”, nowe przepisy miały zaowocować zniesieniem zwolnień z opłat za wodę dla firm energetycznych oraz hodowców ryb. Spowodowało to jednak opór przedsiębiorców i rządowych urzędników, więc w poprzedniej kadencji projektu nie udało się przeforsować w trakcie obrad Stałego Komitetu Rady Ministrów. Niedawno powrócił jednak na biurka jego członków, reprezentujących bieżący rząd. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że obecna ekipa, używając funkcji „kopiuj” i „wklej”, wraca do projektu poprzedników.

Okazało się jednak, że resort środowiska wprowadził sporo zmian. Przedstawił np. maksymalne stawki opłat za wodę i ścieki nie tylko dla energetyki i hodowców ryb. Słone podwyżki czekają także rolników i sektor spożywczy, chemiczny, papierniczy i cementowy. Ich przedstawiciele mają za złe resortowi, że forsuje pilne uchwalenie przepisów i — mimo sporych zmian — nie poddaje ponownym konsultacjom. Jacek Krzemiński podkreśla, że czas nagli. Rychłe uchwalenie prawa jest konieczne, bo wiele jego zapisów pozwala wdrożyć unijną dyrektywę wodną.

— To warunek konieczny, by korzystać z finansowania Komisji Europejskiej na gospodarkę wodno-ściekową w tej perspektywie i uniknąć ryzyka zwrotu dotacji otrzymanych w poprzedniej — mówi Jacek Krzemiński.

Mowa o dużych kwotach, w latach 2014- -20 na gospodarkę wodno-ściekową przewidziano 5 mld zł z funduszy europejskich. Potrzeby są znacznie większe, zwłaszcza na rynku inwestycji w oczyszczanie ścieków. Polska musi je zrealizować, by wypełnić zobowiązania z Traktatu Akcesyjnego. Jacek Krzemiński podkreśla również, że proponowane w projekcie stawki maksymalne nie będą powszechnie stosowane.

— Stawki zaporowe będą wdrażane jedynie dla tych inwestorów, którzy zechcą budować zakłady, odprowadzające duże ilości ścieków i zużywające dużo wody na terenach, na których jest jej mało — mówi Jacek Krzemiński.

Podkreśla również, że znaczna część pieniędzy pozyskanych z opłat będzie przeznaczona na inwestycje, np. przeciwpowodziowe. Dzięki temu złagodzone zostaną skutki ewentualnych katastrof naturalnych, które w poprzednich latach zagrażały sprawnemu działaniu wielu przedsiębiorstw.

 

 

Obawy przedsiębiorców


CHEMIA: Słabsi od konkurentów

Podwyżki cen za wodę i ścieki obawiają się firmy chemiczne. „Uwzględniając maksymalne proponowane stawki opłat, koszt poboru wody na poziomie całego przemysłu chemicznego może wynieść około 450 mln zł rocznie, natomiast koszt odprowadzania ścieków (…) 8 mld zł rocznie” — szacuje Tomasz Zieliński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego, w piśmie adresowanym do Jana Szyszki, ministra środowiska. Branżowa organizacja obliczyła, że wysokość zaproponowanych przez resort opłat stanowi od 20 nawet do 150 proc. rocznych zysków poszczególnych przedsiębiorstw chemicznych. Czy podwyżki będą oznaczały obniżenie albo, w skrajnym przypadku, utratę rentowności? Czy możliwe jest przerzucenie części opłat na klientów, np. rolników, którzy także ucierpią z powodu wyższych cen wody i odprowadzania ścieków? — Dodatkowych kosztów nie da się przełożyć na naszych klientów finalnych, ponieważ cenami produktów nawozowych i chemicznych żądzą globalne prawa popytu i podaży — twierdzi Grzegorz Kulik, rzecznik Grupy Azoty. Podwyżka cen tych towarów oznaczałaby dla zakładów osłabienie pozycji w walce z dostawcami z innych państw, którzy nie muszą tak słono płacić za media.

 

SEKTOR PAPIERNICZY: Ścieki czystsze niż rzeki

Osłabienia pozycji konkurencyjnej przedsiębiorstw obawia się także Stowarzyszenie Papierników Polskich (SPP). — Szacujemy, że jeśli wprowadzone będą stawki maksymalne, to opłaty za wodę w branży papierniczej zwiększą się o 20 proc., natomiast za odprowadzanie ścieków wzrosną kilkaset razy. Nie będziemy w stanie konkurować na globalnym rynku — mówi Katarzyna Godlewska, ekspert SPP. Ma jednak nadzieję, że zaproponowane w projekcie ustawy maksymalne stawki nie wejdą faktycznie w życie, natomiast w opracowywanym przez Ministerstwo Środowiska projekcie rozporządzenia wpisane będą kwoty, które nie zrujnują papierniczego biznesu. Taką deklarację składa także resort. Jacek Krzemiński zapowiada zróżnicowanie stawek dla przedsiębiorców działających nawet w tej samej branży, ale w różnych rejonach kraju, ubogich lub bogatych w wodę.

— Często nasze zakłady lokalizowane są w dorzeczach i zdarza się, że ścieki, które odprowadzamy, są czystsze niż woda w rzece, do której spływają. Czekamy więc na określenie przez Ministerstwo Środowiska obszarów i przyporządkowanie do nich określonych stawek — dodaje Katarzyna Godlewska. Obawia się jednak, że możliwość różnicowania opłat powoduje zagrożenie, że będą one ustalane w zależności od urzędniczego widzimisię.


BRANŻA CEMENTOWA: Betonowe domino

Przedsiębiorcy z rynku cementu zgadzają się z rządowymi ekspertami, że ograniczenie zużycia wody przez przemysł jest konieczne. Podkreślają, że firmy już zrealizowały w tym celu znaczne inwestycje. Obawiają się, że karanie ich wysoką podwyżką stawek za media spowoduje zamknięcie wielu kopalni, w których wydobywa się surowce służące do produkcji cementu.

— Zużycie wody przez producentów cementu jest marginalne w porównaniu z ilością wody, która jest przepompowywana w odkrywkowych kopalniach skał wapiennych w celu eksploatacji złoża. Nie powoduje to zanieczyszczenia wody, jednak, zgodnie z projektem ustawy, koszt opłat za jej przepompowanie i wprowadzenie do wód powierzchniowych może podważyć ekonomiczny sens funkcjonowania kopalni. Przy skrajnie niekorzystnej interpretacji proponowanych przepisów koszty zużycia wody przez przemysł cementowy wzrosłyby 520 razy. Jesteśmy przekonani, że takie zmiany nie mogą wejść w życie, ponieważ podważałyby nie tylko funkcjonowanie naszej branży, ale również innych gałęzi przemysłu — podkreśla Andrzej Ptak, prezes Stowarzyszenia Producentów Cementu. Konsekwencje boleśnie odczują także firmy budowlane i ich klienci, nabywcy mieszkań czy podmioty inwestujące w infrastrukturę, do której budowy zużywa się cement. Ucieszą się natomiast zagraniczni konkurenci. Białoruś niedawno otworzyła trzy cementownie, które już teraz coraz mocniej rozpychają się na polskim rynku.


ENERGETYKA: Koniec z ulgami

Przedsiębiorstwa energetyczne są obecnie zwolnione z opłat za wodę, jednak od lat rządy zapowiadały likwidację preferencji. Obecna ekipa proponuje słone stawki. „Zakres nowej opłaty oraz stosunek jej wielkości (ok. 1,19 zł) do średniej ceny MWh (średnia za 2015 r. — 169,99 zł;) wynoszący ok. 0,7 proc. do 1 proc. (…) wskazują, że stawka opłaty w postulowanej wysokości nie wpłynie znacząco na rynek oraz konkurencyjność gospodarki” — napisano w ocenie skutków regulacji do projektu Prawa wodnego. Zdanie zostało niemal wprost przeklejone z dokumentów opracowanych przez poprzedni rząd. Zmieniły się jedynie stawki. Poprzednicy zakładali wielkość opłaty na poziomie 0,23 zł, a wskaźniki wzrostu kosztów produkcji energii — 0,12-0,14 proc. Już wówczas jednak Zdzisław Gawlik, wiceminister skarbu w rządzie PO, przestrzegał, że opłaty zniweczą plany rozwoju energetyki atomowej, bo elektrownie atomowe zrzucają do środowiska duże ilości podgrzanej wody. Przy obecnie proponowanych stawkach maksymalnych szanse ich budowy są nikłe. Przedstawiciele elektrowni szacują nieoficjalnie koszty dla pojedynczych podmiotów na kilka miliardów złotych rocznie, jednak Jacek Krzemiński uspokaja. Podkreśla, że co prawda energetyka pobiera znaczne ilości wody do chłodzenia urządzeń, ale jednocześnie przepompowuje ją z powrotem. Szacuje więc, że na przykład elektrownia w Połańcu będzie płacić rocznie około 20 mln zł.


SEKTOR SPOŻYWCZY I ROLNICTWO: Bezcenna woda

Przedstawiciele branży spożywczej od tygodni biją na alarm i protestują przeciwko stawkom zaproponowanym przez resort środowiska. Najmocniej odczują je producenci napojów bezalkoholowych i piwa. Ministerstwo Środowiska zaproponowało bowiem bardzo wysokie stawki, zwłaszcza za pobór wody z ujęć podziemnych — 2,10 zł za m sześc., i o połowę niższe za wody powierzchniowe. W tej wysokości maksymalne stawki będą także obowiązywać dostawców wody na potrzeby farmacji. Jacek Krzemiński podkreśla jednak, że obecnie za wodę z ujęć podziemnych przedsiębiorcy płacą około 10 gr za m sześc., a za butelkowaną słono sobie liczą. Resort zamierza więc podnieść stawki. Dostawcy napojów alarmują, że zostaną dodatkowo opodatkowani, stawką 8,40 zł za m sześc. za wody podziemne i 4,10 zł za m sześc. za powierzchniowe. Wydatki czekają także rolników — będą płacić więcej nie tylko za wodę. Resort planuje także zakazać im lokowania wodopojów dla zwierząt w wodach powierzchniowych oraz wprowadzić obostrzenia dotyczące przechowywania nawozów i odprowadzania azotów do gleby.


HODOWLA RYB: Drogocenne karpie

Obecnie hodowcy ryb są zwolnieni z opłat za korzystanie z wody. Resort środowiska zamierza jednak wprowadził opłaty wysokości 82 gr za m sześc. pobranej bezzwrotnie wody powierzchniowej oraz 1,64 zł za m sześc. podziemnej. Hodowcy ryb uważają, że jeśli to zrobi, za 2-3 lata na wigilijnych stołach zabraknie tradycyjnego, polskiego karpia. „Apelujemy do autorów projektu ustawy Prawo wodne o usunięcie zapisów wprowadzających opłaty za pobór i odprowadzanie wód na potrzeby chowu i hodowli ryb oraz zapisów wprowadzających obowiązek montowania zawodnych w naszych warunkach, niepraktycznych i bardzo drogich nowych urządzeń, służących do pomiaru ilości pobieranych oraz odprowadzanych wód” — napisali przedstawiciele organizacji rybackich w apelu do resortu. Hodowcy podkreślają również, że ich zbiorniki przyczyniają się do ochrony środowiska i stanowią zabezpieczenia przeciwpowodziowe. Resort środowiska zapewnia, że stawki będą ustalane indywidualnie i przedsiębiorcy przyczyniający się do ochrony środowiska, których działania łagodzą ryzyko powodzi mogą liczyć na ulgi.

Obawy przedsiębiorców


CHEMIA: Słabsi od konkurentów

Podwyżki cen za wodę i ścieki obawiają się firmy chemiczne. „Uwzględniając maksymalne proponowane stawki opłat, koszt poboru wody na poziomie całego przemysłu chemicznego może wynieść około 450 mln zł rocznie, natomiast koszt odprowadzania ścieków (…) 8 mld zł rocznie” — szacuje Tomasz Zieliński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego, w piśmie adresowanym do Jana Szyszki, ministra środowiska. Branżowa organizacja obliczyła, że wysokość zaproponowanych przez resort opłat stanowi od 20 nawet do 150 proc. rocznych zysków poszczególnych przedsiębiorstw chemicznych. Czy podwyżki będą oznaczały obniżenie albo, w skrajnym przypadku, utratę rentowności? Czy możliwe jest przerzucenie części opłat na klientów, np. rolników, którzy także ucierpią z powodu wyższych cen wody i odprowadzania ścieków? — Dodatkowych kosztów nie da się przełożyć na naszych klientów finalnych, ponieważ cenami produktów nawozowych i chemicznych żądzą globalne prawa popytu i podaży — twierdzi Grzegorz Kulik, rzecznik Grupy Azoty. Podwyżka cen tych towarów oznaczałaby dla zakładów osłabienie pozycji w walce z dostawcami z innych państw, którzy nie muszą tak słono płacić za media.

 

SEKTOR PAPIERNICZY: Ścieki czystsze niż rzeki

Osłabienia pozycji konkurencyjnej przedsiębiorstw obawia się także Stowarzyszenie Papierników Polskich (SPP). — Szacujemy, że jeśli wprowadzone będą stawki maksymalne, to opłaty za wodę w branży papierniczej zwiększą się o 20 proc., natomiast za odprowadzanie ścieków wzrosną kilkaset razy. Nie będziemy w stanie konkurować na globalnym rynku — mówi Katarzyna Godlewska, ekspert SPP. Ma jednak nadzieję, że zaproponowane w projekcie ustawy maksymalne stawki nie wejdą faktycznie w życie, natomiast w opracowywanym przez Ministerstwo Środowiska projekcie rozporządzenia wpisane będą kwoty, które nie zrujnują papierniczego biznesu. Taką deklarację składa także resort. Jacek Krzemiński zapowiada zróżnicowanie stawek dla przedsiębiorców działających nawet w tej samej branży, ale w różnych rejonach kraju, ubogich lub bogatych w wodę.

— Często nasze zakłady lokalizowane są w dorzeczach i zdarza się, że ścieki, które odprowadzamy, są czystsze niż woda w rzece, do której spływają. Czekamy więc na określenie przez Ministerstwo Środowiska obszarów i przyporządkowanie do nich określonych stawek — dodaje Katarzyna Godlewska. Obawia się jednak, że możliwość różnicowania opłat powoduje zagrożenie, że będą one ustalane w zależności od urzędniczego widzimisię.


BRANŻA CEMENTOWA: Betonowe domino

Przedsiębiorcy z rynku cementu zgadzają się z rządowymi ekspertami, że ograniczenie zużycia wody przez przemysł jest konieczne. Podkreślają, że firmy już zrealizowały w tym celu znaczne inwestycje. Obawiają się, że karanie ich wysoką podwyżką stawek za media spowoduje zamknięcie wielu kopalni, w których wydobywa się surowce służące do produkcji cementu.

— Zużycie wody przez producentów cementu jest marginalne w porównaniu z ilością wody, która jest przepompowywana w odkrywkowych kopalniach skał wapiennych w celu eksploatacji złoża. Nie powoduje to zanieczyszczenia wody, jednak, zgodnie z projektem ustawy, koszt opłat za jej przepompowanie i wprowadzenie do wód powierzchniowych może podważyć ekonomiczny sens funkcjonowania kopalni. Przy skrajnie niekorzystnej interpretacji proponowanych przepisów koszty zużycia wody przez przemysł cementowy wzrosłyby 520 razy. Jesteśmy przekonani, że takie zmiany nie mogą wejść w życie, ponieważ podważałyby nie tylko funkcjonowanie naszej branży, ale również innych gałęzi przemysłu — podkreśla Andrzej Ptak, prezes Stowarzyszenia Producentów Cementu. Konsekwencje boleśnie odczują także firmy budowlane i ich klienci, nabywcy mieszkań czy podmioty inwestujące w infrastrukturę, do której budowy zużywa się cement. Ucieszą się natomiast zagraniczni konkurenci. Białoruś niedawno otworzyła trzy cementownie, które już teraz coraz mocniej rozpychają się na polskim rynku.


ENERGETYKA: Koniec z ulgami

Przedsiębiorstwa energetyczne są obecnie zwolnione z opłat za wodę, jednak od lat rządy zapowiadały likwidację preferencji. Obecna ekipa proponuje słone stawki. „Zakres nowej opłaty oraz stosunek jej wielkości (ok. 1,19 zł) do średniej ceny MWh (średnia za 2015 r. — 169,99 zł;) wynoszący ok. 0,7 proc. do 1 proc. (…) wskazują, że stawka opłaty w postulowanej wysokości nie wpłynie znacząco na rynek oraz konkurencyjność gospodarki” — napisano w ocenie skutków regulacji do projektu Prawa wodnego. Zdanie zostało niemal wprost przeklejone z dokumentów opracowanych przez poprzedni rząd. Zmieniły się jedynie stawki. Poprzednicy zakładali wielkość opłaty na poziomie 0,23 zł, a wskaźniki wzrostu kosztów produkcji energii — 0,12-0,14 proc. Już wówczas jednak Zdzisław Gawlik, wiceminister skarbu w rządzie PO, przestrzegał, że opłaty zniweczą plany rozwoju energetyki atomowej, bo elektrownie atomowe zrzucają do środowiska duże ilości podgrzanej wody. Przy obecnie proponowanych stawkach maksymalnych szanse ich budowy są nikłe. Przedstawiciele elektrowni szacują nieoficjalnie koszty dla pojedynczych podmiotów na kilka miliardów złotych rocznie, jednak Jacek Krzemiński uspokaja. Podkreśla, że co prawda energetyka pobiera znaczne ilości wody do chłodzenia urządzeń, ale jednocześnie przepompowuje ją z powrotem. Szacuje więc, że na przykład elektrownia w Połańcu będzie płacić rocznie około 20 mln zł.

 

 

38 mld zł Na tyle Ministerstwo Środowiska szacuje potrzeby finansowe na inwestycje wodne i przeciwpowodziowe w najbliższej dekadzie.
26,7 mld zł Tyle w najbliższych 10 latach wyniosą, według wyliczeń urzędników, obciążenia dla rolników, osób cywilnych i sektora wodno-kanalizacyjnego, spowodowane nowymi zasadami płatności za wodę i ścieki…
7,8 mld zł …a tyle, zdaniem resortu, zapłacą, małe, średnie i duże przedsiębiorstwa.

 

 

 

TRZY PYTANIA DO STANISŁAWA GAWŁOWSKIEGO, POSŁA PO, BYŁEGO WICEMINISTRA ŚRODOWISKA, KTÓRY PILOTOWAŁ PRZYGOTOWANIE PIERWOTNEJ WERSJI PRAWA WODNEGO

Brak pieniędzy wymusza podwyżki

Unijne prawo nie wymaga wpisywania do ustaw zaporowych stawek za wodę — twierdzi Stanisław Gawłowski.

1. Ministerstwo Środowiska (MŚ) przedstawiło projekt Prawa wodnego. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że to przeklejony dokument, który został opracowany, kiedy pan odpowiadał za politykę wodną…

Rzeczywiście sporo przepisów pozostało, wprowadzono jednak znaczące zmiany, np. w obszarze opłat za wodę. My proponowaliśmy stawki, zgodnie z którymi cała energetyka płaciłaby rocznie około 70 mln zł. To niewiele, np. sama PGE wydaje na sponsorowanie dwóch klubów sportowych 40 mln zł. Z hodowcami ryb uzgodniliśmy, że skorzystamy z rozwiązań niemieckich i zwolnimy z opłat podmioty mające stawy z rybami karpiowatymi. Mechanizmu nie mogliśmy natomiast wprowadzić dla hodowców ryb pstrągowatych, więc musieliśmy zdecydować się na niewielkie opłaty.

2. Obecnie jednak lista podmiotów, dla których zaproponowano wysokie stawki maksymalnych opłat za wodę, została wydłużona…

Płacić słono będą wszyscy. My nie widzieliśmy potrzeby wpisywania stawek maksymalnych dla przedsiębiorców, którzy przecież już płacą za wodę i ścieki. Co prawda art. 9 dyrektywy wodnej mówi o tym, że państwa członkowskie muszą uwzględniać zasadę zwrotu kosztów świadczonych usług wodnych, biorąc pod uwagę koszty ekologiczne i materiałowe, ale uznaliśmy, że nakładając na spółki wodne opłatę środowiskową, spełniamy wymogi tego przepisu. Obecnie rząd złożył wiele obietnic, m.in. dotyczących inwestycji, i rozpaczliwie szuka pieniędzy.

3. MŚ deklaruje, że stawki zaporowe będą dotyczyć jedynie firm chcących inwestować na terenach ubogich w wodę. Zapowiada także zróżnicowanie stawek w zależności od regionów.

Warto przeanalizować i wprowadzić rozwiązania, na które zdecydowali się Holendrzy. Wprowadzili dodatkową stawkę dla firm chcących inwestować na terenach zalewowych. Muszą płacić dodatkowo za utrzymanie urządzeń przeciwpowodziowych. Nie widzę natomiast możliwości regionalnego różnicowania stawek, to niekonstytucyjne.

TRZY PYTANIA DO STANISŁAWA GAWŁOWSKIEGO, POSŁA PO, BYŁEGO WICEMINISTRA ŚRODOWISKA, KTÓRY PILOTOWAŁ PRZYGOTOWANIE PIERWOTNEJ WERSJI PRAWA WODNEGO

Brak pieniędzy wymusza podwyżki

Unijne prawo nie wymaga wpisywania do ustaw zaporowych stawek za wodę — twierdzi Stanisław Gawłowski.

1. Ministerstwo Środowiska (MŚ) przedstawiło projekt Prawa wodnego. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że to przeklejony dokument, który został opracowany, kiedy pan odpowiadał za politykę wodną…

Rzeczywiście sporo przepisów pozostało, wprowadzono jednak znaczące zmiany, np. w obszarze opłat za wodę. My proponowaliśmy stawki, zgodnie z którymi cała energetyka płaciłaby rocznie około 70 mln zł. To niewiele, np. sama PGE wydaje na sponsorowanie dwóch klubów sportowych 40 mln zł. Z hodowcami ryb uzgodniliśmy, że skorzystamy z rozwiązań niemieckich i zwolnimy z opłat podmioty mające stawy z rybami karpiowatymi. Mechanizmu nie mogliśmy natomiast wprowadzić dla hodowców ryb pstrągowatych, więc musieliśmy zdecydować się na niewielkie opłaty.

2. Obecnie jednak lista podmiotów, dla których zaproponowano wysokie stawki maksymalnych opłat za wodę, została wydłużona…

Płacić słono będą wszyscy. My nie widzieliśmy potrzeby wpisywania stawek maksymalnych dla przedsiębiorców, którzy przecież już płacą za wodę i ścieki. Co prawda art. 9 dyrektywy wodnej mówi o tym, że państwa członkowskie muszą uwzględniać zasadę zwrotu kosztów świadczonych usług wodnych, biorąc pod uwagę koszty ekologiczne i materiałowe, ale uznaliśmy, że nakładając na spółki wodne opłatę środowiskową, spełniamy wymogi tego przepisu. Obecnie rząd złożył wiele obietnic, m.in. dotyczących inwestycji, i rozpaczliwie szuka pieniędzy.

3. MŚ deklaruje, że stawki zaporowe będą dotyczyć jedynie firm chcących inwestować na terenach ubogich w wodę. Zapowiada także zróżnicowanie stawek w zależności od regionów.

Warto przeanalizować i wprowadzić rozwiązania, na które zdecydowali się Holendrzy. Wprowadzili dodatkową stawkę dla firm chcących inwestować na terenach zalewowych. Muszą płacić dodatkowo za utrzymanie urządzeń przeciwpowodziowych. Nie widzę natomiast możliwości regionalnego różnicowania stawek, to niekonstytucyjne.