WP przejęła część Samito, udziałowcy start-upu mogą nie zarobić

opublikowano: 23-05-2023, 20:00
Play icon
Posłuchaj
Speaker icon
Close icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl

Rozpędzony w zakupach internetowy holding przejął zespół i technologię automatyzacji marketingu Samito. Akcjonariusze start-upu, wśród nich wielu drobnych z crowdinvestingu, niekoniecznie zarobią na tej transakcji.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego Wirtualna Polska przejęła część Samito i jaki ma na nią pomysł
  • z jakiego powodu akcjonariuszom startupu, w tym drobnym inwestorom i mAcceleratorowi, trudno uznać transakcję za sukces
  • co sprawiło, że spółka chyliła się ku upadkowi, zamiast się rozwijać
  • jaki los ją czeka
  • ile spółek po crowdinvestingu upadło od 2012 r. i na co powinni zwracać uwagę inwestorzy

Polski rynek crowdfundingu udziałowego załamał się w ubiegłym roku (firmy zebrały tylko jedną czwartą z oczekiwanych około 100 mln zł), niemniej w latach 2020-21 panowała historyczna hossa. Spółki przeprowadziły 141 emisji o wartości 205,4 mln zł. Sygnalizowały przy tej okazji m.in. wejście na giełdę, by dać drobnym inwestorom szansę na sprzedaż akcji z zyskiem.

Tak też było w przypadku start-upu Samito, oferującego autorskie narzędzie z obszaru automatyzacji marketingu do zwiększania tzw. konwersji. Zarówno w 2018, jak i w 2021 r. wyceniał się na kilkanaście milionów złotych. Finalnie znalazł strategicznego inwestora — kilkunastoosobowy zespół (już po redukcji zatrudnienia) i technologię przejęła w maju notowana na GPW Wirtualna Polska Holding (WPH), która już od dłuższego czasu przyglądała się spółce.

Okiem inwestora
Przejęta część Samito zarabia
Michał Siegieda
rzecznik prasowy Wirtualnej Polski Holding

Stale przyglądamy się różnym kategoriom internetowym, utrzymując kontakt z licznymi potencjalnymi celami przejęcia. Rozmowy z Samito toczyły się z różną intensywnością od dłuższego czasu. Obecna sytuacja rynkowa i nasza gotowość do integracji nowych elementów z naszą ofertą reklamową sprzyjały zamknięciu rozmów.

Przejęta przez nas część Samito jest w stanie sama się finansować. Potencjał przyszłego wzrostu dostrzegamy przede wszystkim w zwiększeniu przychodów systemu dzięki możliwości dotarcia do szerszego grona odbiorców. Będą mogli w najbliższych miesiącach dalej korzystać bezpośrednio z Samito, a docelowo kluczowe funkcjonalności zintegrujemy z platformą WP Ads.

Możliwa strata zamiast zysku

Wartość transakcji nie jest znana — nie była wystarczająca, by giełdowa spółka musiała ją zakomunikować w raporcie bieżącym ani za I kw. 2023 r. Dla porównania: najmniejsza inwestycja WPH zaraportowana w ostatnich kwartałach, w start-up Restaumatic, była warta 19,8 mln zł, jednak już o zakupie w sierpniu 40 proc. udziałów w firmie Patronite za 12,6 mln zł spółka nie raportowała.

Dla Samito, które w ostatnich latach odnotowało łącznie kilka milionów złotych straty netto, transakcja była ratunkiem przed dalszym zadłużaniem. Akcjonariusze niekoniecznie więc na niej zarobią.

— Podjęliśmy decyzję, opierając się na dobru firmy, pracowników oraz akcjonariuszy. Nie była łatwa i poprzedziliśmy ją wieloma analizami. Ewentualna strata będzie proporcjonalna dla wszystkich akcjonariuszy — zarówno mniejszych, jak i większych. Jej poziom będzie zależny od tego, kiedy zainwestowali poszczególni udziałowcy i jaka była wówczas wycena — informuje biuro prasowe Samito.

Inwestorzy mieli pomóc…

Firmę pod nazwą SaveCart założyli w 2014 r. Piotr Płocharski i Rafał Gawłowski. Pięć lat później zmieniła nazwę na Samito — po dołączeniu do grona udziałowców w 2018 r. mAcceleratora, funduszu venture capital (VC) mBanku. Zainwestował 3 mln zł w zamian za około 18 proc. udziałów (transakcji z WPH nie chciał komentować). W międzyczasie grono inwestorów poszerzyło się m.in. o Dawida Sukacza związanego z funduszem 21 Concordia.

Rafał Gawłowski mówił PB w kwietniu 2021 r., że spółka zainwestowała do tego czasu 5-6 mln zł. Mimo że 2019 r. przyniósł 1,5 mln zł przychodów i 1,9 mln zł straty netto, to w 2021 r. sprzedaż miała być dwukrotnie wyższa, a istotny zysk miał pojawić się w 2022 r. Samito zapowiedziało wówczas rundę crowdinvestingową na 4 mln zł oraz wejście na NewConnct na przełomie lat 2021/22 (wraz z większą emisją akcji).

Sukces był połowiczny — wyceniając się na kilkanaście milionów złotych, start-up zebrał w połowie 2021 r. od około 50 drobnych inwestorów 2,1 mln zł w zamian za 15 proc. akcji. Na giełdę nie wszedł, ponieważ czekał na lepsze otoczenie gospodarcze oraz osiągnięcie finansowej stabilizacji i stałej dynamiki sprzedaży. Zamiast tego zdobył inwestora branżowego — agencja Pirk Spark, zarządzająca m.in. kontami sprzedawców na Allegro, odkupiła 20-procentowy pakiet od Piotra Płocharskiego.

Firmy zapowiedziały połączenie sił i wprowadzenie na rynek pionierskiej ofert, obejmującej ściągnięcie ruchu do elektronicznych kanałów sprzedaży i jego optymalizowanie. Miało to wyprowadzić Samito na prostą, ale tak się nie stało.

Nie wyszło:
Nie wyszło:
Współzałożycielem Samito jest Rafał Gawłowski. Przez lata kierował spółką, aż w drugiej połowie 2021 r. zastąpiła go doświadczona menedżerka ściągnięta z rynku. Zmiana w zarządzie nie wystarczyła do uratowania biznesu.

…ale Samito nie odrobiło strat

W 2022 r. start-up chciał podwoić przychody do ponad 3 mln zł i zmniejszyć stratę netto z 1,2 do 0,5 mln zł. Nie udało się, ponieważ MŚP, na których się skupiał, zaczęło ubywać, a do dużych graczy trudno było mu się przebić. Zdołał poprawić sprzedaż i znacząco ograniczyć stratę, ale tempo nie było wystarczające na tle silnej konkurencji.

— Doszliśmy w zeszłym roku do momentu, w którym skalowanie biznesu było wielkim wyzwaniem. Jako start-up mieliśmy ograniczone możliwości finansowania, a branża automatyzacji marketingu szybko się zmienia. Ponadto kryzys w e-commerce sprawił, że liczba małych e-sklepów zaczęła spadać, a to ci klienci generowali ważną część naszych przychodów — informuje biuro prasowe Samito.

Brak istotnej poprawy wyników i możliwości skalowania biznesu uniemożliwiły debiut na NewConnect. W związku z tym spółka intensywnie szukała inwestora, a na połowę marca 2023 r. zwołała walne zgromadzenie akcjonariuszy, informując o tym na stronie. Miało ono zdecydować m.in. o sprzedaży zorganizowanej części przedsiębiorstwa. Zaniepokoiło to część drobnych akcjonariuszy, którzy bezskutecznie próbowali skontaktować się z firmą i uzyskać wyjaśnienia.

— W spotkaniu wzięli udział reprezentanci zdecydowanej większości głosów. Nie mieliśmy możliwości bezpośredniego kontaktu z każdym akcjonariuszem w związku z wieloma wyzwaniami dotyczącymi procesu sprzedaży, które wymagały naszej pełnej uwagi. Dlatego zdecydowaliśmy się na publiczny, szeroko dostępny komunikat [na stronie internetowej Samito w zakładce dla akcjonariuszy — red.] — wyjaśnia biuro prasowe Samito.

Okiem eksperta
Spółki po crowdinvestingu rzadko upadają
dr Artur Trzebiński
doradca ds. ekonomicznych Związku Przedsiębiorstw Finansowych (ZPF)
Spółki po crowdinvestingu rzadko upadają

W Polsce pierwszą kampanię crowdinvestingową przeprowadzono w 2012 r. W sumie zdecydowało się na to już ponad 200 firm. Pięć z nich zbankrutowało, a kilka kolejnych może to czekać — jedną z nich jest Pora na Pola, która ma za sobą pięć emisji. Na szczęście chodzi o pojedyncze przypadki, a nie masową skalę.

Myślę, że na crowdfunding udziałowy decydują się głównie okazjonalni, niedoświadczeni inwestorzy, którym spodobał się produkt, płyną na fali popularności marki i liczą na szybki zysk. Inwestorzy traktujący tę opcję jako element dywersyfikacji portfela stanowią raczej mniejszość.

Rynek jednak się profesjonalizuje — w listopadzie zaczną obowiązywać przepisy, wymagające m.in. licencjonowania platform oraz umożliwiające nieprofesjonalnym inwestorom odstąpienie od transakcji w ciągu czterech dni. Nie widzę potrzeby dalszych, odgórnych regulacji, bo niesie to zagrożenie wylania dziecka z kąpielą. Rynek powinien sam się uregulować, a inwestorzy być świadomi, że choć crowdinvesting jest obarczony podwyższonym ryzykiem, to można nim świadomie zarządzać.

Słodko-gorzkie przejęcie

Sprzedaż biznesu WPH po kilkumiesięcznych pracach Samito uznaje za sukces i najlepszą decyzję nie tylko dla akcjonariuszy, ale też zespołu, który będzie mógł kontynuować prace nad technologią. Wierzy w jej potencjał oraz to, że WPH będzie w stanie go wykorzystać na znacznie większą skalę.

— Wartość transakcji przewyższa nasze zadłużenie, na które składają się m.in. zobowiązania wobec kontrahentów oraz pożyczki. W ciągu najbliższych tygodni planujemy przeprowadzić walne, podczas którego omówimy z akcjonariuszami podział wpływów z transakcji oraz dalszy los spółki — informuje jej biuro prasowe.

Jakie są możliwe scenariusze? W jaki sposób Samito mogłoby kontynuować działalność bez technologii i zespołu? Tego nie precyzuje.

Okiem eksperta
Poważne inwestowanie wymaga zaangażowania
Piotr Cieślak
dyrektor zarządzający Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych
Poważne inwestowanie wymaga zaangażowania

Idea crowdfundingu udziałowego sama w sobie nie jest zła. Pozwala ona niektórym spółkom rozwinąć skrzydła, a inwestorom – przy dobrze dokonanej selekcji – zapewnić atrakcyjny zwrot. Muszą oni jednak zwrócić uwagę na kilka kwestii. Po pierwsze, nie są to spółki publiczne, więc mają ograniczone wymogi informacyjne i nie zawsze komunikacja po pozyskaniu kapitału wygląda właściwie. Po drugie, po crowdinvesting sięgają często też firmy na wczesnym etapie rozwoju obarczone z reguły większym ryzykiem, bo statystycznie wiele start-upów upada. Wreszcie po trzecie, ich wyceny często wydają się abstrakcyjne w odniesieniu do osiągnięć i planów.

Niektórzy inwestują w crowdfundingu np. kilkaset złotych i traktują to jako „zabawę”, chcąc wesprzeć ciekawe inicjatywy – nie mają przy tym czasu czy chęci na obserwację spółki. Jeśli jednak ktoś inwestuje większe kwoty i traktuje to poważnie, to na starcie powinien dokładnie zapoznać się z biznesem oraz umową inwestycyjną, parametrami biznesowymi, wyceną i planami rozwoju, a następnie przez cały okres inwestycji na bieżąco monitorować postępy spółki. Powinien też uczestniczyć w walnych zgromadzeniach akcjonariuszy choćby po to, żeby mieć bezpośredni dostęp do zarządu i móc porozmawiać o sytuacji w firmie. Z naszych obserwacji niestety wynika, że nawet w przypadku osób inwestujących w spółki publiczne wciąż różnie z tym profesjonalizmem bywa.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Polecane